[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko powiedziano mi, żebymnie puszczał pary z gęby.Od tego czasu wokół mnie wyrósł mur ciszy.Ale tak naprawdę, to nawet nie chcę nic wiedzieć.- Deacon milczał.-Nie pytam cię, gdzie byłeś, co się stało, nic z tych rzeczy, prawda?- Prawda.- Deacon domyślał się, że to jeszcze nie wszystko.- Ta dziewczyna ostatniej nocy.- zaczął Mayhew.- Widziałem jąna miejscu zbrodni.Pózniej dostaliśmy od rodziny jej fotografie.- Dea-con czekał.- Rzecz w tym, John, że jest cholernie podobna do Laury.Tej samej budowy, tego samego wzrostu, ten sam kolor włosów, ucze-sanie.Bardzo podobne rysy twarzy.Byłem zaszokowany.Przez chwilęmyślałem, że to ona.No wiesz, powiązanie z Kate Lorimer i w ogóle.- Deacon poczuł, że ogarnia go fala chłodu.- Pomyślałem, że powinie-neś wiedzieć - dodał Mayhew.- Gdzie ją znaleziono? - Deacon miał wrażenie, że słyszy swójgłos gdzieś z bardzo daleka.- Na nasypie kolejowym.Około kilometra od ciebie.Może mniej.Leżała pod mostkiem przy torach.Nie znaleziono by jej tak prędko,gdyby facet nie zerwał z niej sukienki i nie rzucił kawałek dalej.Wkońcu ktoś postanowił tam zejść i sprawdzić.Biedaczysko, szybko tegonie zapomni.Parę osób zgłosiło, że widziało tę sukienkę.Robotnicy zrannej zmiany, jakiś pasażer pociągu.Trudno nie zauważyć takiej ja-snożółtej sukienki.Deacon zatelefonował do Norfolk, ale Laura już wyjechała.Przy te-lefonie zostawiła kartkę, na której napisała Paul i Moira Yarnall , apod spodem numer telefonu; adresu nie było.Rozmawiał z Moirą.- Zadzwoniła rano i umówiła się.Potem wyjechała.Ma tam byćokoło południa.- Około południa - powtórzył za nią, jakby ucząc się tego na pa-mięć.- Jestem pewna, że nic jej się nie stanie.Może prowadzić, no i w360ogóle czuje się niezle.- Myślała, że zdenerwowanie Deacona ma jakiśzwiązek z jej atakami astmy.- Widziałam ją już w dużo gorszym sta-nie.To pewnie od tych pyłków.- Też tak sądzę.- Nie martw się.Będzie u ciebie za trzy godziny.Była nieosiągalna.Wmawiał sobie, że nie powinien się martwić.Póki jechała samochodem, nic jej nie zagrażało.Pojedzie prosto doMylesa Allardyce'a, a potem się spotkają.Ponieważ musiał się czymś zająć, chodził z pokoju do pokoju, po-rządkując mieszkanie.W sypialni na podłodze leżała walizka Laury.Zabrała ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy, co mogło świadczyć otym, że nie zamierzała wyprowadzić się na długo.Z drugiej jednakstrony, nie poukładała rzeczy w szafach.Było to jak pytanie pozosta-wione bez odpowiedzi, ponieważ nie uzgodnili, czy zamieszkają razem.Jakieś nazwisko kołatało mu się w głowie.Poczuł się jak człowiek stojący na środku mostu.Mógł tylko takstać i obserwować wodę.Na brzegu, z którego przyszedł, pozostałaMaggie.%7łeby zdecydować się na jakikolwiek ruch, musiał dokonaćwyboru, a na to nie był przygotowany.Przestał jednak obserwowaćwodę i zwrócił wzrok ku drugiemu brzegowi.Nowe terytorium.Tegowłaśnie chciał.Deacon zaciągnął zasłony, podniósł szklankę wody zestolika przy łóżku i nagle uzmysłowił sobie to nazwisko.Myles Allar-dyce.%7łe też to powiązanie umknęło wcześniej jego uwadze.Zaczął zastanawiać się, jaką rolę przypisuje się miejscom.Znał lu-dzi, którzy, zrywając ze sobą, skutecznie zamknęli sobie drogę do pew-nych miejsc.Nie znieśliby powrotu.Dużo większą rolę odgrywa jednakczas, ponieważ przeżywa się go wielokrotnie we wspomnieniach.Onsam tak robił, ale teraz czas Maggie już go nie prześladuje.Przypomniał sobie, jak zabrał Laurę do domku na plaży, myśląc, żebędzie tam bezpieczna.Laura chodziła wtedy do hipnoterapeuty - jedy-ny pewny sposób na złagodzenie ataków astmy.Allardyce.Nazwiskoto zamigotało jak płomień i po chwili zgasło.Okiennice były zamknięte.Mieszkali w półmroku wraz z cieniami.361Mieszkali ze wspomnieniami i planami.Mieszkali z marzeniami prze-chowywanymi w strzykawce.Taka jak Laura.Ale to nie była ona.Ten telefon był dla niego szo-kiem. Kto? - zapytał.- Kto? Ponieważ zdziwiła się, że jej nie pozna-je, udał, że nie dosłyszał jej głosu z powodu usterek na linii.Teraz wi-dział w tym wszystkim pewną prawidłowość.Zmierć tamtej dziewczy-ny była częścią łańcucha mocy, która przyciągała Laurę do niego.Jegowiara była tak potężna, jego pożądanie tak silne, że manipulowało zda-rzeniami i oddało Laurę w jego ręce.Allardyce położył ubranie Elaine na łóżku, poskładał je starannie iuporządkował.Przybory do makijażu poukładał przed lustrem.Wkrótceprzybędzie Laura.Allardyce podniósł rękę do ust i zacisnął na niejzęby, żeby opanować narastające podniecenie.Laura.A pózniej Ela-ine jak zwykle weszła do pokoju i powitała cienie, które rozbiegły siępo ścianach.Kochał ją wciąż tak samo jak wtedy, gdy byli dziećmi.Siostra i kochanka.Jej mroczna postać oszołamiała go.Przygotował krzesło i rozejrzał się po pokoju.Deacon wepchnął pod łóżko pustą walizkę Laury, wrócił do salonu ispędził parę godzin ze wspomnieniami.Miejsca i czasy.Należało je nazawsze zapamiętać.Czuł smutek, ale wiedział, że tak właśnie powinnobyć.Od czasu do czasu tamto nazwisko dawało o sobie znać w irytują-cy sposób
[ Pobierz całość w formacie PDF ]