[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Położył na nim ulotki i stanął w taki sposób, że ciemnowłosa widziała tylko jego plecy.Już wcześniej dostrzegł leżące przy klawiaturze wizytówki.Teraz dokładnie widział wydrukowane na nich imię i nazwisko oraz numer telefonu komórkowego.Przesunął ulotki w taki sposób, by zagarnąć jeden z kartoników i udawał, że czeka, aż tamta zacznie dyktować.– Dam panu wizytówkę.Proszę podejść – zawołała, zirytowana niecierpliwością mężczyzny.Co za palant, pomyślała zirytowana.Nie może chwili zaczekać? Ten facet wydawał jej się znajomy, ale tylu klientów odwiedzało salon, że pamiętała tylko stałych bywalców.Wielu ludzi przychodziło, interesowało się ofertą i więcej nie wracało.Każdego dnia obsługiwała kilkadziesiąt osób, sprzedawała telefony, karty, modemy, podpisywała umowy, odbierała telefony i odpowiadała na głupie pytania.Na szczęście namolny klient wziął wizytówkę i wyszedł.●Julia skończyła smarować nogi kremem z filtrem, upewniła się, że parasol dokładnie ją osłania i z zadowoleniem rozciągnęła się na kocu.Obok niej leżało kilka książek, butelka z wodą i ręcznik.Część dnia spędzała w fokarium, a drugą część na plaży, starannie kryjąc się przed słoń cem.Ożywiała się dopiero wieczorem, gdy już przestawało tak bezlitośnie prażyć.Słysząc z lewej strony głośny pisk, uniosła okulary przeciwsłoneczne w górę, by sprawdzić, co wywołało ów dźwięk.Malutka dziewczynka piszczała radośnie, zakopując zegarek taty w piasku.Julia chciała interweniować, ale ostatecznie postanowiła dać sobie spokój.Nie jej zegarek.W razie zagrożenia życia byłaby gotowa postawić na nogi całą plażę, ale ratowania zegarka do tej kategorii nie zaliczała.Ojciec dziewczynki zajęty był wodzeniem oczami za dziewczynkami znacznie starszymi od jego córki, więc mu się należało.Żona była najwyraźniej tego samego zdania.Siedząc tuż obok, doskonale zdawała sobie sprawę z poczynań małej.Może nie kibicowała dziecku, ale reagować najwyraźniej nie zamierzała.Kobiecy akt zemsty, pomyślała z rozbawieniem Julia.– Trzymaj.Na koc opadł rożek waniliowy.Julia z dzikim jękiem wgryzła się w loda, z zachwytem przyjmując rozlewający się po języku chłód i smak.– Jak się bawisz?– Doskonale – wykrztusiła z pełnymi ustami.– Jesteś jedyną znaną mi osobą, która gryzie lody – stwierdziła z niesmakiem Kamila.– Widziałaś, co robi ta mała? Hej! – krzyknęła, ale Julka natychmiast uciszyła ją syknięciem.– Tam.– Kiwnęła głową.– Tylko żeby się nie zorientował, że patrzysz!Kamila spojrzała posłusznie.– O rany! Spadamy stąd! – wysyczała w panice, rozpoznając podstarzałego casanovę, który kilka dni wcześniej usiłował ją poderwać.– Spokojnie, ta kobieta obok to jego żona.Facet się nie dosiądzie.– Wyjątkowo obleśny typ.– Wzdrygnęła się z niesmakiem.– Zawsze musi się trafić ktoś taki.Widziałaś, jak na wczorajszej imprezie…Dźwięczna melodyjka przerwała jej w połowie zdania.– Muszę odebrać – powiedziała z westchnieniem Julka.– Wysłał cię samą na wakacje, a teraz dzwoni trzy razy dziennie.Dobrze mu tak.Niech się trochę pomartwi – buntowała ją koleżanka.– Rodzice – mruknęła Julia, wznosząc oczy do nieba, jakby sama opatrzność mogła ją uratować przed telefonami.– Jeszcze lepiej – skwitowała Kamila, chichocząc złośliwie.– Moja matka rzadziej do mnie dzwoniła, gdy jako ośmiolatka pojechałam na obóz.●– Julia Rogacka – przeczytał głośno.– Julia – powtórzył, rozkoszując się brzmieniem tego imienia.Pasuje do niej.– Witaj, Julio.Pozwolisz, że zaproszę cię na kawę? Może… Hej, Julia to piękne imię… Do kitu! – zdenerwował się.Nie umówi się z obcym facetem.Nie jest taka.Przez dłuższą chwilę borykał się z tym problemem.Ale ja nie jestem obcy.Z pewnością mnie pamięta.Musi pamiętać.Przecież ja jej nie zapomniałem.Widziałem, jak na mnie patrzyła, kiedy się spotkaliśmy.Wyjął kupiony wcześniej telefon na kartę i zaczął wybierać numer
[ Pobierz całość w formacie PDF ]