[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najwyraźniej odzyskał oddech, bo pomimo mizernego i kruchego wyglądu, mówił ze stosunkową łatwością.– Ale największe umysły są na Newtonie i to mnie tam przyciągnęło – choć sam nie jestem naukowcem.–Jeśli ta ich Rada stanowi przykład ich największych umysłów – stwierdził Bleys – to musiałeś być rozczarowany.–I tak, i nie – odpowiedział Pięter.– Nie, nie byłem rozczarowany.I tak, masz rację.Rada nigdy nie składała się z ludzi o najlepszych na Newtonie umysłach – najlepszych nie da się oderwać od ich pracy.Ale ci trochę gorsi, albo jeszcze odrobinę niżej – z głodem władzy politycznej – lądują w Radzie.A więc tak, na drugą część twojego pytania.Gdyby Rada naprawdę reprezentowała to, co najlepsze na Newtonie, też byłbym rozczarowany.Ale to dla najlepszych pracowałem całe swoje życie – choć większość z nich w ogóle nie wie o moim istnieniu.Najlepszych jest niewielu, ale są cenni i trzeba im zapewnić wszystko, czego będą potrzebować dla ukończenia swojej pracy.– Przerwał, uśmiechając się do Bleysa.–Teraz ty mi powiedz.Z dużym zainteresowaniem słuchałem o twoich celach.Jakie masz plany wobec Newtona i Cassidy?–Przypuszczam, że byłeś tam jedyną osobą słuchającą z zainteresowaniem – stwierdził Bleys.– Wszystkich innych interesowało tylko to, co może wpłynąć bezpośrednio na nich.–Prawdopodobnie jest to naturalna reakcja – skomentował Pięter.– Ale ja żyję dostatecznie długo, by wiedzieć, że jeśli ktoś kichnie na Starej Ziemi, w końcu ktoś na Newtonie złapie grypę.Ale nie odpowiedziałeś mi.Jakie masz plany wobec Newtona?–Takie same, jak wobec Nowej Ziemi i pozostałych z tych światów – odpowiedział Bleys.– Nie zamierzam ingerować w lokalną machinę społeczną – albo raczej, będę ingerował najmniej, jak to możliwe.Ktokolwiek rządzi, może to robić dalej, jeśli tylko dysponuje odpowiednimi talentami.Ale chcę, by wszystkie Nowe Światy połączyły się i skierowały we właściwą stronę.Jestem filozofem, chcę jak najszerzej upowszechnić mój punkt widzenia.–To oczywiście rozsądne podejście – powiedział Pięter.Wrócił Cuslow Damar.Zatrzymując się obok Bleysa, nachylił się, by przyciągnąć jego uwagę.–Pierwszy Starszy – powiedział – właśnie…Rozdział 46 Obudził się w mroku.Było jak poprzednio – nagłe przejście – tyle, że tym razem budząc się nie stwierdził, by mówił w niekontrolowany sposób.Znów otoczył go mrok jak gęsta mgła, w której nie mógł dostrze9 żadnej postaci, nawet Toni, siedzącej zwykle przy jego boku w takich przypadkach.–Nie! – wykrzyknął.– Nie mówcie mi, że to wszystko tylko mi się przyśniło…Wtedy z ciemności wyłoniła się Toni.Zobaczył ją niewyraźnie, ale blisko siebie; jej głos zabrzmiał silnie i uspokajająco.–Nie – powiedziała.– To tylko utrata świadomości.–Dziura w pamięci? – Bleys nie był w stanie wyrazić swoich uczuć.Było mu niedobrze, ale w bardzo nieokreślony sposób.Nie czuł bólu, ale całe ciało przenikało jakieś nieprzyjemne odczucie.Mrok ograniczał jego możliwości umysłowe; nagle obudziło się w nim wrażenie silnie zbliżone do paniki.– Upadłem? Czy Pięter DeNiles albo któryś z żołnierzy widział, jak padam albo dziwnie się zachowuję – cokolwiek takiego?–Nie – odpowiedział głos Toni.– Cuslow i jego oficerowie wyszli, potem w towarzystwie jednego z oficerów wyszedł DeNiles.Wtedy wyglądałeś jeszcze całkiem normalnie.Powiedziałeś, że jesteś nieco zmęczony i chcesz się zdrzemnąć.Położyłeś się, a później nie mogliśmy cię dobudzić.Wezwaliśmy Kaja – powiedział, że można się było tego spodziewać.Ostrzegał, że tego rodzaju epizody mogą się trafiać od czasu do czasu.Pamiętasz – pytałam cię, czy dobrze się czujesz.Powinny być coraz rzadsze, w miarę upływu czasu.–Nie mogę sobie pozwolić… – Bleys przerwał – ale jesteś pewna, że nikt niczego nie zauważył?–Absolutnie – zapewniła Toni.–Dobrze.Tylko to się w tej chwili liczy.Toni nic nie powiedziała.Bleys odczuł potężną ulgę.Ciemność zgęstniała wokół niego, potem na krótko rozjaśniła się i znów zgęstniała.–Słyszysz mnie? – dotarł do niego głos Kaja Menowskiego.Wydawało się, że znowu minęło trochę czasu.Bleys był marginalnie świadom, że choć tak naprawdę nie widział niczego prócz mroku i dwóch niewyraźnych postaci, jego otoczenie zmieniło się.Głos brzmiał, jakby odbijał się od znacznie bliższych niż uprzednio ścian.–Tak – odpowiedział.– Gdzie teraz jestem?–Terazlepiej – powiedział Kaj.– Jesteś bardziej świadom swojego otoczenia niż wcześniej.Znajdujemy się na pokładzie statku, w drodze na Harmonię.Powiedz mi, jak dużo stresu odczuwałeś przed tym spotkaniem?Umysł Bleysa rozważył pytanie.Wydawało się, że trwało to wieczność, ale albo Kaj był bardzo cierpliwy, albo wcale nie tak długo, jak mu się zdawało.–Przypuszczam – powiedział w końcu – że określiłbyś to wszystko jako bardzo stresujące.Ale w żadnej chwili nie czułem się zestresowany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]