[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest całkiem słuszne, Ŝe mógł nazywać słowika słowikiem, a nie psuć czy nie zasmucać sobie pieśni strasznymi historiami o Itylusie czy Prokne Słowem, jest to rzeczywiście słuszna i poŜądana rzecz, Ŝe święty Franciszek nigdy nie słyszał o Wergilim.Ale czy naprawdę pragnęlibyśmy, Ŝeby Dante nigdy nie słyszał o Wergilim? Czy naprawdę pragnęlibyśmy, aby Dante nigdy nic nie czytał z mitologii pogańskiej? Słusznie powiedziano, Ŝe uŜytek, jaki czyni Dante z takich baśni, stanowi część składową jakiejś głębszej ortodoksji, Ŝe jego wielkie fragmenty pogańskie, olbrzymie postacie Minosa czy Charona napomykają jakby tylko o istnieniu jakiejś ogromnej religii przyrodzonej poza wszelką historią, będącej od samego początku zapowiedzią Wiary.Dobrze jest, Ŝe mamy w Dies irae zarówno Sybillę, jak i Dawida.śe świętyFranciszek byłby spalił wszystkie karty wszystkich ksiąg Sybilli w zamian za jeden świeŜy liść pierwszego z brzegu drzewa - to jest zupełnie pewne i zupełnie właściwe dla świętego Franciszka.Ale dobrze jest, Ŝe mamy zarówno Dies irae, jak i Hymn do słońca.Słowem, według naszej tezy, przyjście świętego Franciszka na świat było jakby narodzeniem się w jakimś ciemnym domu dziecka zdejmującego zeńklątwę; dziecka, które rośnie nieświadome tragedii i triumfuje nad nią dzięki swej niewinności.Dziecko takie powinno być nie tylko niewinne, ale i nieświadome.Cały sens tej historii polega na tym, Ŝeby mogło ono rwać zieloną trawę nie wiedząc, iŜ rośnie na grobie zamordowanego człowieka, albo piąć się na jabłoń nie wiedząc, Ŝe była ona szubienicą samobójcy.Taka była amnestia i pojednanie, jaką świeŜość ducha franciszkańskiegoprzyniosła całemu światu.Ale z tego nie wynika, aby ów duch miał narzucać całemu światu swoją niewiedzę.OtóŜ sądzę, Ŝe byłby się starał narzucić ją całemu światu.Niektórym franciszkanom wydałoby się słuszną rzeczą, by poezja franciszkańska wygnała prozę benedyktyńską.Dla owego symbolicznego dziecka było to zupełnie racjonalne.Było dość słuszne, aby dla takiego dziecka świat był duŜym, nowym pokojem dziecinnym, ze świeŜo wybielonymi ścianami, na których mogłoby sobie pacykować kredą własne malunki, naiwne w rysunku i wesołe w kolorze: początki wszelkiej naszej sztuki.Było dość słuszne, aby taki pokój dziecinny wydawał mu się najwspanialszymmieszkaniem, jakie sobie tylko człowiek moŜe wyobrazić.Ale w Kościele BoŜym jest mieszkań wiele.KaŜda herezja dąŜyła do zawęŜenia wpływów Kościoła.Gdyby ruch90franciszkański stał się jakąś nową religią, byłaby to mimo wszystko ciasna religia.JeŜeliby tu i ówdzie stał się jakąś herezją, byłaby to ciasna herezja.Sprawił to, co sprawia wszelka herezja: przeciwstawił duchowi nastrój.Ten nastrój był naprawdę pierwotnie pięknym i wspaniałym nastrojem wielkiego świętego Franciszka, ale nie był całością ducha BoŜego czy nawet człowieczego.I faktem jest, Ŝe ten nastrój sam zwyrodniał, gdyŜ z nastroju stał się monomanią.Sekciarze, których nazwano fraticellami, ogłosili o sobie, Ŝe są prawdziwymi synami świętego Franciszka, i zerwali kompromis z Rzymem na korzyść kierunku, który chętnie by nazwali "całkowitym programem asyskim".Niezadługo ci odłączeni franciszkanie poczęli wyglądać równie dziko jak biczownicy.Zaczęli rzucać nowe a gwałtowne anatemy: wyklęli małŜeństwo, to znaczy wyklęli ludzkość.W imię najbardziej ludzkiego ze świętych wypowiedzieli wojnę ludzkości.Nie wyginęli oni na skutek jakiegoś specjalnego prześladowania; wielu z nich dało się w końcu przekonać, Ŝe trzon ich, który pozostał nieugięty, nie wytworzył nic, co by wnajmniejszym stopniu mogło komu przypominać świętego Franciszka.Wadą ich było, Ŝe byli mistykami i tylko mistykami, mistykami, a nie katolikami, mistykami, a nie chrześcijanami, mistykami a nie ludźmi.Odpadli dlatego, Ŝe po prostu nie chcieli słuchać głosu rozsądku.A święty Franciszek, choć jego zwroty ideowe mogły się wielu wydawać szalone i romantyczne, byłjednak przywiązany do rozsądku jednym niewidzialnym iniezniszczalnym włoskiem.Ten wielki Święty był zdrów, a z samym dźwiękiem wyrazu "zdrowie" jak z głębszym, z harfy wydobytym tonem wracamy do czegoś naprawdę głębszego niŜto wszystko, co w nim wyglądało na jakąś niemal chochlikowąekscentryczność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]