[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oddaliła się.Krótkotrwały kwiat.Nasionko zmieniło się w łodygę, a potem w trujące kwiecie, istało się to w ciągu jednego dnia.Jasno płonący jad, niszczący wszystko, co podeszło zbyt blisko.Monstrum.Rhivijskie duchy  maleńka grupka mę\czyzn, kobiet, dzieci i starców, odzianychw futra i skóry, o okrągłych twarzach ogorzałych od słońca i wiatru  śledziływzrokiem oddalającą się Srebrną Lisicę.Stary duch, który z nią rozmawiał, nieporuszył się, dopóki nie zniknęła im z oczu za wygładzonymi przez erozjęnadbrze\nymi wzgórzami.Potem przetarł oczy grzbietem czterech rozpostartychpalców w geście smutnego po\egnania. Rozpalcie ogień  rozkazał. Przygotujcie łopatkę ranaga.Wędrujemy po tejkrainie ju\ wystarczająco długo, by dostrzec ukrytą wewnątrz mapę. Jeszcze raz  westchnęła stojąca obok staruszka.Duch wzruszył ramionami. Rzucająca kości nakazała nam znalezć jej matkę. Znowu przed nami ucieknie.Jak uciekała przed ay.Jak zając. Nie szkodzi.Rzucająca kości rozkazała.Poło\ymy łopatkę na ogniu.Zobaczymy kształtującą się mapę. Dlaczego tym razem miałaby być prawdziwa?Duch schylił się powoli, by przycisnąć dłoń do miękkiego mchu. Dlaczego? Otwórz swe zmysły, wątpiąca.Ta kraina. uśmiechnął się .o\yła.Bieg.Wolność!Dosiada duszy boga, czuje pod sobą mięśnie dzikiej, staro\ytnej bestii.Dosiadaduszy.Która nagle rozśpiewała się z radości.Mchy i porosty pod łapami, spryskującafutro na nogach woda z kału\.Woń bujnego, płodnego \ycia.świat.Bieg.Ból jest ju\ zanikającym wspomnieniem, niejasną wizją klatki z kości,narastającego nacisku, coraz płytszych oddechów.Odrzuca głowę do tyłu i wydaje z siebie wycie, które wstrząsa firmamentem.Z oddali dobiegają odpowiedzi.Coraz bli\sze.Postacie, szare, brązowe i czarne błyski ruchu, które przemierzają tundrę,pokonują wzgórza, opadają w płaskie doliny i szerokie moreny.Ay.Kuzyni.DzieciBaaljagg  Fanderay  duchy wspomnień, które były duszami T lan Ay.Baaljagg nieuwolniła ich, zatrzymała je w sobie, w swych snach, w ponadczasowym świecie, wktóry pradawny bóg tchnął wieczne \ycie. Ay.Ich bóg rzucił niebu wyzwanie swym zwierzęcym głosem i teraz przybywały doniego.I.do kogoś jeszcze.Togg zwolnił, uniósł głowę.Ay otaczały go ze wszystkich stron.Klan za klanemdługonogich wilków z tundry.Wszystkie kłębiły się wokół.Była tu.Zjawiła się.Znalazła go.Bieg.Coraz bli\ej.Bark w bark z Baaljagg, z ay, która przez tak długi czas nosiłajej zranioną, zagubioną duszę.Baaljagg, która przybyła połączyć się ze swymikuzynami ze snów.Emocje.Niezmiernie silne.I nagle u jego boku pojawiła się Fanderay.Ich zwierzęce umysły zetknęły się.Na moment.Nie dłu\ej.To wystarczyło.Otarli się o siebie barkami.Para staro\ytnych wilków.Bóg i bogini.Spoglądał na nich, nie wiedząc, kim jest ani gdzie się znajduje, ani dlaczego jestświadkiem tego spotkania.Spoglądał i czuł tylko łagodną radość.Bieg.Czekały na nich trony.Mhybe uniosła gwałtownie głowę.Jej ciało zesztywniało.Szarpnęła się, próbującwyrwać się z jego uścisku.Choć był niedu\y, nie potrafiła sprostać jego sile. To tylko wilki, dziewczyno.Nie mamy się czego bać.Nie mamy się czego bać.To kłamstwo.Zcigały mnie.Raz po raz urządzały namnie łowy w tej pustej krainie.Teraz zjawiły się znowu.Tylko posłuchaj.A ten Daru,który mnie dzwiga, nie ma nawet no\a. Coś jest przed nami  wydyszał Kruppe, przesuwając swój niezgrabny uchwyt,gdy zachwiał się na nogach pod jej cię\arem. Było mi łatwiej, kiedy jeszcze byłaśstaruszką  wysapał. Teraz, gdybyś tylko znalazła w sobie wolę, mogłabyś mniezwalić z nóg.Nie, mogłabyś mnie ponieść!Wola.Czy rzeczywiście potrzebuję tylko woli? śeby wyrwać się z jego uścisku?śeby uciec? Uciec dokąd? Dziewczyno, wysłuchaj słów Kruppego! Kruppe cię błaga! Ten.ten świat niejest ju\ jego snem! Rozumiesz? Muszę go przekazać.Przekazać komuś innemu!Gramolili się z wysiłkiem na łagodny stok.Wycie za ich plecami zbli\ało się szybko.Zostaw mnie. Najdro\sza mhybe, jak\e trafnie cię nazwano! Teraz naprawdę stałaś się naczyniem! Przejmij ode mnie ten sen.Pozwól, by wypełnił twojego ducha.Kruppemusi ci go przekazać.Rozumiesz?Wola.Wykręciła nagle ciało i uderzyła go łokciem w \ołądek.Wciągnął gwałtowniepowietrze i zgiął się wpół.Kiedy upadł, wytoczyła się z jego uścisku i zerwała nanogi.Biegły ku niej dziesiątki tysięcy wilków.Wiodły je dwie gigantyczne bestie, którepromieniowały oślepiającą mocą.Mhybe krzyknęła, odwróciła się.Otwierała się przed nią płytka niecka.W niej długa, niska chata z łukowatychkości i skór połączonych konopnym sznurem.Ziejące szeroko wejście.Przed chatą zbita ciasno grupka Rhivijczyków.Mhybe powlokła się ku nim chwiejnie.Wilki otaczały ją ju\ ze wszystkich stron.Krą\yły w dzikim, chaotycznym kręguwokół chaty, ignorując mhybe i Rhivijczyków.Kruppe podniósł się z jękiem za trzecią próbą i klucząc, podszedł do mhybe.Spojrzała nań bez zrozumienia.Wyciągnął z rękawa wyblakłą chusteczkę i otarł pot z czoła. Moja droga, gdybyś uderzyła mnie trochę ni\ej. Co to? Co się dzieje?Grubasek umilkł i rozejrzał się wokół. To znaczy, \e są w środku. Kto? Ale\ Togg i Fanderay, oczywiście.Przyszły zasiąść na Tronie Bestii.Czy raczejna Tronach.Oczywiście nie znaczy to, \e gdybyśmy weszli do środka,zobaczylibyśmy dwa wilki siedzące na krzesłach.Z pewnością sama obecność jest ju\symbolem posiadania.Wyobraznia podpowiada Kruppemu inne, bardziej,powiedzmy, prozaiczne, obrazy, ale lepiej pomińmy je milczeniem, tak? A teraz,dziewczyno, pozwól Kruppemu się oddalić.Ci, którzy teraz się zbli\ają, no có\, tojest przekazanie snu i szlachetny Kruppe musi się teraz odsunąć na dalszy plan.Odwróciła się.Spoglądał na nią stary Rhivijczyk ze smutnym uśmiechem na twarzy. Prosiliśmy ją, \eby poszła z nami  oznajmił.Mhybe zmarszczyła brwi. Kogo prosiliście? Twoją córkę.Ten świat jest przeznaczony dla ciebie.Istnieje tylko w twejduszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire