[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.OÅ›wiadczam ci także, że jeżeli opuÅ›cisz kiedy ten sklep; to chyba razem ze mnÄ….Stanowisko Szlangbauma wyjaÅ›niÅ‚o siÄ™ od razu; dziÅ› mnie prÄ™dzej coÅ› powiedzÄ… (ba! nawet zwymyÅ›lajÄ…) aniżeli jemu.Ale czy wynalazÅ‚ kto sposób przeciw półsłówkom, minom i spojrzeniom?.A to wszystko truje biedaka, który mi nieraz mówi wzdychajÄ…c:- Ach, gdybym siÄ™ nie baÅ‚, że mi dzieci zżydziejÄ…, jednej chwili uciekÅ‚bym stÄ…d na Nalewki.- Bo dlaczego, panie Henryku - spytaÅ‚em go - raz siÄ™, do licha, nie ochrzcisz?.- ZrobiÅ‚bym to przed laty, ale nie dziÅ›.DziÅ› zrozumiaÅ‚em, że jako Å»yd jestem tylko nienawistny dla chrzeÅ›cijan, a jako meches byÅ‚bym wstrÄ™tny i dla chrzeÅ›cijan, i dla Å»ydów.Trzeba przecie z kimÅ› żyć.ZresztÄ… - dodaÅ‚ ciszej - mam piÄ™cioro dzieci i bogatego ojca, po którym bÄ™dÄ™ dziedziczyć.Rzecz ciekawa.Ojciec Szlangbauma jest lichwiarzem, a syn, ażeby od niego grosza nie wziąć, bieduje po sklepach jako subiekt.Nieraz we cztery oczy rozmawiaÅ‚em o nim z Lisieckim.- Za co - pytam - przeÅ›ladujecie go? Wszakże on prowadzi dom na sposób chrzeÅ›cijaÅ„ski, a nawet dzieciom urzÄ…dza choinkÄ™.- Bo uważa - mówi Lisiecki - że korzystniej jadać macÄ™ z kieÅ‚basÄ… aniżeli samÄ….- ByÅ‚ na Syberii, narażaÅ‚ siÄ™.- Dla geszeftu.Dla geszeftu nazywaÅ‚ siÄ™ też Szlangowskim, a teraz znowu Szlangbaumem, kiedy jego stary ma astmÄ™.- KpiliÅ›cie - mówiÄ™ - że stroi siÄ™ w cudze pióra, wiÄ™c wróciÅ‚ do dawnego nazwiska.- Za które dostanie ze sto tysiÄ™cy rubli po ojcu - odparÅ‚ Lisiecki.Teraz i ja wzruszyÅ‚em ramionami i umilkÅ‚em.Źle nazywać siÄ™ Szlangbaumem, źle Szlangowskim; źle być Å»ydem, źle mechesem.Noc zapada, noc, podczas której wszystko jest szare i podejrzane!A swojÄ… drogÄ… Stach na tym cierpi.Nie tylko bowiem przyjÄ…Å‚ do sklepu Szlangbauma, ale jeszcze daje towary żydowskim kupcom i paru Å»ydków przypuÅ›ciÅ‚ do współki.Nasi krzyczÄ… i grożą, ale nie jego straszyć; zaciÄ…Å‚ siÄ™ i nie ustÄ…pi, choćby go piekli w ogniu.Czym siÄ™ to wszystko skoÅ„czy, Boże miÅ‚osierny.Ale, ale!.CiÄ…gle odbiegajÄ…c od przedmiotu zapomniaÅ‚em kilku bardzo ważnych szczegółów.Mam na myÅ›li Mraczewskiego, który od pewnego czasu albo krzyżuje mi plany, albo wprowadza w bÅ‚Ä…d Å›wiadomie.ChÅ‚opak ten otrzymaÅ‚ u nas dymisjÄ™ za to, że w obecnoÅ›ci Wokulskiego trochÄ™ zwymyÅ›laÅ‚ socjalistów.Później jednakże Stach daÅ‚ siÄ™ ubÅ‚agać i zaraz po Wielkiejnocy wysÅ‚aÅ‚ Mraczewskiego do Moskwy podwyższajÄ…c mu nawet pensjÄ™.Nie przez jeden wieczór zastanawiaÅ‚em siÄ™ nad znaczeniem owej podróży czy zsyÅ‚ki.Lecz gdy po trzech tygodniach Mraczewski przyjechaÅ‚ stamtÄ…d do nas wybierać towary, natychmiast zrozumiaÅ‚em plan Stacha.Pod fizycznym wzglÄ™dem mÅ‚odzieniec ten niewiele siÄ™ zmieniÅ‚: zawsze wygadany i Å‚adny, może cokolwiek bledszy.Mówi, że Moskwa mu siÄ™ podobaÅ‚a, a nade wszystko tamtejsze kobiety, które majÄ… mieć wiÄ™cej wiadomoÅ›ci i ognia, ale za to mniej przesÄ…dów aniżeli nasze.ja także, póki byÅ‚em mÅ‚ody, uważaÅ‚em, że kobiety miaÅ‚y mniej przesÄ…dów aniżeli dziÅ›.Wszystko to jest dopiero wstÄ™pem.Mraczewski bowiem przywiózÅ‚ ze sobÄ… trzy bardzo podejrzane indywidua, nazywajÄ…c ich „prykaszczykami”, i - caÅ‚Ä… pakÄ™ jakichÅ› broszur.Owi „prykaszczykowie” mieli niby coÅ› oglÄ…dać w naszym sklepie, ale robili to w taki sposób, że nikt ich u nas nie widziaÅ‚: Włóczyli siÄ™ po caÅ‚ych dniach i przysiÄ…gÅ‚bym, że przygotowywali u nas grunt do jakiejÅ› rewolucji.SpostrzegÅ‚szy jednak, że mam na nich zwrócone oko, ile razy przyszli do sklepu, zawsze udawali pijanych, a ze mnÄ… rozmawiali wyÅ‚Ä…cznie o kobietach, twierdzÄ…c wbrew Mraczewskiemu, że Polki to „sama prelest” - tylko bardzo podobne do Å»ydówek.UdawaÅ‚em, że wierzÄ™ wszystkiemu, co mówiÄ…, i za pomocÄ… zrÄ™cznych pytaÅ„ przekonaÅ‚em siÄ™, iż - najlepiej znane im sÄ… okolice bliższe Cytadeli.Tam wiÄ™c majÄ… interesa: Å»e zaÅ› domysÅ‚y moje nie byÅ‚y bezpodstawnymi, dowiódÅ‚ fakt, iż owi „prykaszczykowie” zwrócili nawet na siebie uwagÄ™ policji.W ciÄ…gu dziesiÄ™ciu dni, nic wiÄ™cej, tylko trzy razy odprowadzano ich do cyrkułów.Widocznie jednak muszÄ… mieć wielkie stosunki, ponieważ ich uwolniono.Kiedym zakomunikowaÅ‚ Wokulskiemu moje podejrzenia co do „prykaszczyków” - Stach tylko uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i odparÅ‚:- To jeszcze nic.Z czego wnoszÄ™, że Stach musi być grubo zaawansowany w stosunkach z nihilistami.ProszÄ™ sobie jednak wyobrazić moje zdziwienie, kiedy zaprosiwszy raz Klejna i Mraczewskiego do siebie na herbatÄ™ przekonaÅ‚em siÄ™, że Mraczewski jest gorszym socjalistÄ… od Klejna.Ten Mraczewski, który za wymyÅ›lanie na socjalistów straciÅ‚ u nas posadÄ™!.Ze zdumienia przez caÅ‚y wieczór nie mogÅ‚em ust otworzyć; tylko Klejn cieszyÅ‚ siÄ™ po cichu, a Mraczewski rozprawiaÅ‚.Jak żyjÄ™, nie sÅ‚yszaÅ‚em nic równego.MÅ‚odzieniec ten dowodziÅ‚ mi przytaczajÄ…c nazwiska ludzi, podobno bardzo mÄ…drych, że wszyscy kapitaliÅ›ci to zÅ‚odzieje, że ziemia powinna należeć do tych, którzy jÄ… uprawiajÄ…, że fabryki, kopalnie i maszyny powinny być wÅ‚asnoÅ›ciÄ… ogółu, że nie ma wcale Boga ani duszy, którÄ… wymyÅ›lili księża, aby wyÅ‚udzać od ludzi dziesiÄ™cinÄ™.MówiÅ‚ dalej, że jak zrobiÄ… rewolucjÄ™ (on z trzema „prykaszczykami”), to od tej pory wszyscy bÄ™dziemy pracowali tylko po osiem godzin, a przez resztÄ™ czasu bÄ™dziemy siÄ™ bawili, mimo to zaÅ› każdy bÄ™dzie miaÅ‚ emeryturÄ™ na starość i darmo pogrzeb.Wreszcie zakoÅ„czyÅ‚, że dopiero wówczas nastanie raj na ziemi, kiedy wszystko bÄ™dzie wspólne: ziemia, budynki, maszyny, a nawet żony.Ponieważ jestem kawalerem (nazywajÄ… mnie nawet starym) i piszÄ™ ten pamiÄ™tnik bez obÅ‚udy, przyznam wiÄ™c, że mi siÄ™ ta wspólność żon trochÄ™ podobaÅ‚a.Powiem nawet, że nabraÅ‚em niejakiej życzliwoÅ›ci dla socjalizmu i socjalistów.Po co oni jednak koniecznie chcÄ… robić rewolucjÄ™, kiedy i bez niej ludzie miewali wspólne żony?Tak myÅ›laÅ‚em, ale tenże sam Mraczewski uleczyÅ‚ mnie ze swoich teoryj, a zarazem bardzo pokrzyżowaÅ‚ moje plany.Nawiasowo powiem, że serdecznie chcÄ™, ażeby siÄ™ Stach ożeniÅ‚.Gdyby miaÅ‚ żonÄ™, nie mógÅ‚by tak czÄ™sto naradzać siÄ™ z Colinsem i paniÄ… Meliton, a gdyby jeszcze przyszÅ‚y dzieci, może zerwaÅ‚by wszystkie podejrzane stosunki.Bo co to, żeby taki czÅ‚owiek jak on, taka żoÅ‚nierska natura, żeby kojarzyÅ‚ siÄ™ z ludźmi, którzy bÄ…dź jak bÄ…dź nie wystÄ™pujÄ… na plac z broniÄ… przeciw broni.WÄ™gierska piechota i wreszcie żadna piechota nie bÄ™dzie strzelać do rozbrojonego przeciwnika.Ale czasy zmieniajÄ… siÄ™.Otóż bardzo pragnÄ™, ażeby siÄ™ Stach ożeniÅ‚, i nawet myÅ›lÄ™, że upatrzyÅ‚em mu partiÄ™.Bywa czasem w naszym magazynie (i bywaÅ‚a w tamtym sklepie) osoba dziwnej urody.Szatynka, szare oczy, rysy cudownie piÄ™kne, wzrost okazaÅ‚y, a rÄ…czki i nóżki - sam smak!.PatrzyÅ‚em, jak raz wysiadaÅ‚a z dorożki, i powiem, że mi siÄ™ gorÄ…co zrobiÅ‚o wobec tego, com ujrzaÅ‚
[ Pobierz całość w formacie PDF ]