[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PoczÅ‚apaÅ‚em, kulejÄ…c, do pokoju, wÅ‚Ä…czyÅ‚em jej najbardziejulubionÄ… pÅ‚ytÄ™ ze starego albumu Roxy Music i powiedziaÅ‚em, \e jestem zbyt zmÄ™czony i obolaÅ‚y nazabawÄ™ w chowanego.Przez chwilÄ™ nuciÅ‚a bezgÅ‚oÅ›nie razem z Brianem Ferry.- Zagrajmy w prawdÄ™ lub wyzwanie - powiedziaÅ‚a.- Dobra, ale ja pytam pierwszy.- W porzÄ…dku.- Czy to ty powiedziaÅ‚aÅ› o mnie Hanlonowi?OdpowiedziaÅ‚a mi dość niechÄ™tnym spojrzeniem.- Nie umiaÅ‚aÅ› dochować sekretu, prawda?Dotknęła palcami krwawych plam na koszulce.- Teraz potrafiÄ™ - powiedziaÅ‚a.AyknÄ…Å‚em piwa, liczÄ…c na to, \e w koÅ„cu mnie uÅ›pi.Owszem, byÅ‚em zmÄ™czony, wyczerpany,spocony i obolaÅ‚y.Ale nie miaÅ‚em ochoty na sen.Znów pomyÅ›laÅ‚em o Hanlonie i o tym, jak noc po nocyprzewraca siÄ™ na łó\ku, nie mogÄ…c zasnąć i wsÅ‚uchujÄ…c siÄ™ w gÅ‚os dziewczyny, którÄ… zabiÅ‚.SpojrzaÅ‚em naodbicie mojego pokoju w oknie.Widmowy ja ugniataÅ‚ na poÅ‚y realny materac rozciÄ…gniÄ™ty na podÅ‚odze.AJ przykucnęła obok mnie i przeglÄ…daÅ‚a moje pÅ‚yty CD.W tle sÅ‚yszaÅ‚em cichÄ… muzykÄ™.Avalon.- Twoja kolej - powiedziaÅ‚em.ZostawiÅ‚a pÅ‚yty, na czworakach przeszÅ‚a do materaca i opadÅ‚a obok mnie.W oknie zobaczyÅ‚em,\e materac ugiÄ…Å‚ siÄ™ pod jej ciÄ™\arem.UsiadÅ‚a tak blisko, \e d\insami niemal muskaÅ‚a moje biodro, alepowietrze obok mnie byÅ‚o zimne i puste.- Prawda lub wyzwanie, TK.Co chciaÅ‚eÅ› robić, gdy doroÅ›niesz? Pytanie mocno mnie zaskoczyÅ‚o.Jako brzdÄ…c chciaÅ‚em robić kilka rzeczy jednoczeÅ›nie -myÅ›laÅ‚em o tym, \eby być tekÅ›ciarzem piszÄ…cym przeboje, paleontologiem, did\ejem w jakimÅ› nocnymprogramie radiowym, ale tak naprawdÄ™ nigdy o tym powa\nie nie myÅ›laÅ‚em.WÅ‚aÅ›ciwie nie umiaÅ‚emsobie wyobrazić samego siebie jako dorosÅ‚ego.Zwiat i tak byÅ‚ ju\ peÅ‚en dorosÅ‚ych, \ywych i umarÅ‚ych.-Nie wiem - odpowiedziaÅ‚em.- To oznacza wyzwanie.Musisz zrobić, co ci ka\Ä™.- Nie, naprawdÄ™, nic mi nie przychodzi do gÅ‚owy.AJ skrzywiÅ‚a siÄ™ pogardliwie.- Postaw inne pytanie.UniosÅ‚a oczy w górÄ™.Å›eby lepiej myÅ›leć, skuliÅ‚a siÄ™, obejmujÄ…c nogi rÄ™kami i przyciskajÄ…c kolanado piersi.MiÅ‚o byÅ‚o mieć towarzystwo, choćby tylko widoczne w obiciu na okiennej szybie.- Will, prawda lub wyzwanie.- Wal.- Kto byÅ‚ twojÄ… pierwszÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ…?PodciÄ…gnęła kolana do brody i uÅ›miechnęła siÄ™ do mnie, patrzÄ…c spod równo przyciÄ™tej grzywki.W czerni i bieli jej mÅ‚ode ramionka miaÅ‚y goÅ‚Ä™biÄ… szarość, podobnie jak kostki pod d\insami.NosiÅ‚a biaÅ‚epłócienne tenisówki bez skarpetek.Nigdy nie chodziÅ‚a boso, \eby nie pokazywać stóp i tych zroÅ›niÄ™tychpalców.Nawet na basenie zawsze chodziÅ‚a w pÅ‚etwach, wyjÄ…wszy ten dzieÅ„, kiedy jeden z kuzynów - czyto nie byÅ‚em ja?  Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ z niej te pÅ‚etwy; to byÅ‚ ostatni dzieÅ„, kiedy widziaÅ‚em, jak pÅ‚ywaÅ‚a.- Kto byÅ‚ twojÄ… pierwszÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ…?OderwaÅ‚em spojrzenie od okna.- Wyzwanie - powiedziaÅ‚em.- CoÅ› wymyÅ›lÄ™ - odparÅ‚a.Po mizernych trzech godzinach snu obudziÅ‚a mnie para gÅ‚upich drozdów, które chyba nigdywczeÅ›niej nie oglÄ…daÅ‚y Å›witu i strasznie je musiaÅ‚ podniecić ten widok.CzuÅ‚em siÄ™, jakby mnie ktoÅ› pobiÅ‚Å‚y\kÄ… do opon.Aeb mi pÄ™kaÅ‚, bolaÅ‚a mnie caÅ‚a gÄ™ba, a powieki miaÅ‚em tak sklejone, \e musiaÅ‚em jeprzetrzeć i niemal rozlepiać palcami.PierwszÄ… rzeczÄ…, jakÄ… zobaczyÅ‚em, byÅ‚y moje nogi pokancerowanejak dwa stare banany.CaÅ‚e doÅ›wiadczenie przypominaÅ‚o mi wybudzanie siÄ™ z gigantycznego kaca, tylko\e bez przyjemnoÅ›ci upijania siÄ™.AJ staÅ‚a w oknie zwrócona do mnie tyÅ‚em i podziwiaÅ‚a wstajÄ…cy dzieÅ„.- Moje kobiety zwykle zmywaÅ‚y siÄ™, zanim wstaÅ‚em.ObejrzaÅ‚a siÄ™ na mnie wyraznie rozbawiona.- Ja nie - odpowiedziaÅ‚a.DotrzymaÅ‚a obietnicy.Kiedy wstawaÅ‚em, czekaÅ‚a w oknie.Kiedy wyszedÅ‚em, widziaÅ‚em jak,dotrzymujÄ…c mi kroku, przemyka przez szyby zaparkowanych na chodniku samochodów.Raz zajrzaÅ‚em do Krogera, a ona szÅ‚a obok mnie w szybach wystawowych.PokpiwaÅ‚a ze mnie i to mnie bawiÅ‚o, bo takÄ…jÄ… pamiÄ™taÅ‚em, bywaÅ‚a te\ powa\na, co mi przypominaÅ‚o o jej Å›mierci - i byÅ‚a piÄ™kna.TrochÄ™ mi toprzypominaÅ‚o bycie z Josie.MiÅ‚o byÅ‚o budzić siÄ™ rano i znajdować kogoÅ› przy sobie.Samotność dobrzemi ju\ dojadÅ‚a.Minęła doba.WciÄ…\ byÅ‚em obolaÅ‚y.CzekaÅ‚em na telefon od Josie, Dona albo od ich prawnika;telefon, który miaÅ‚ mi zakazać widzeÅ„ z Megan, ale czas jakby siÄ™ zawiesiÅ‚ i telefon zadzwoniÅ‚ dopiero podwu dniach.- PowinieneÅ› go odebrać - stwierdziÅ‚a AJ.- A bo co?UÅ›miechnęła siÄ™.- Dobra wiadomość.PodniosÅ‚em sÅ‚uchawkÄ™, z której trysnÄ…Å‚ potok radosnej hiszpangielszczyzny.ByÅ‚ to kuzyn Vicky,ten poÅ›rednik w handlu nieruchomoÅ›ciami, Johnson Del Grande.-Oto potÄ™ga pozytywnego myÅ›lenia, todos! Godzina po naszej ostatniej rozmowie byÅ‚a najgorszÄ… w moim\yciu! ByÅ‚em zaÅ‚amany! I nagle.wie pan, co mi przyszÅ‚o do gÅ‚owy? Wie pan, co zrobiÅ‚em?Zaskoczony potrzÄ…snÄ…Å‚em gÅ‚owÄ…, co nie jest przyjÄ™tym wyrazem przeczenia podczas rozmówtelefonicznych, ale Del Grande nie daÅ‚ mi dÅ‚ugo czekać na rozwiÄ…zanie zagadki.- ZadzwoniÅ‚em do Houston Press i daÅ‚em ogÅ‚oszenie:  Autentyczny Nawiedzony Dom - NA SPRZEDAÅ›! Na \Ä…daniedodajemy zaÅ›wiadczenie wystawione przez miejscowego eksperta Williama Kennedy ego, którego sÅ‚awÄ™ustaliÅ‚ artykuÅ‚ w »Houston Chronicle«! Oto, co zrobiÅ‚em!- O mój Bo\e!-  Press wychodzi co czwartek rano, prawda? Wie pan, ile miaÅ‚em zgÅ‚oszeÅ„ do poÅ‚udnia?JedenaÅ›cie.PokazaÅ‚em dom JEDENASTU klientom.Mas gente33 dzwoniÄ… caÅ‚y czas.Nie tacy, co sÄ…moimi staÅ‚ymi klientami.Todos nuevos!34 Sami nowi klienci!- Å›artuje pan - powiedziaÅ‚em.AJ szczerzyÅ‚a siÄ™ do mnie z okna.- Ale do rzeczy.PrzedstawiÄ™ panu mój pomysÅ‚.Wie pan, w handlu nieruchomoÅ›ciami sÅ‚yszysiÄ™ o takich rzeczach.Casas frecuentadas.Casas malecidas35.Duchy w Å›cianach czy fundamentach.Zawsze sÄ… z tym kÅ‚opoty.Pero ahora36, od teraz, gdy siÄ™ o czymÅ› takim dowiem wkraczamy razem zpanem.Si es verdad37, jak pan mi powie, \e taki dom jest naprawdÄ™ nawiedzony, ja siÄ™ zajmÄ™ jegosprzeda\Ä….33Liczni ludzie.34Wszyscy nowi.35Domy nawiedzone.Domy zaczarowane.36Lecz teraz.37JeÅ›li to prawda. - W jaki sposób?RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™.- O to ju\ niech pana gÅ‚owa nie boli! Widzi pan, ka\dy z tych domów bÄ™dzie domem z gwarancjÄ…Willa Kennedy ego!- Chwila, moment.- OczywiÅ›cie, za to dodatkowe zaÅ›wiadczenie dam panu pół punktu ceny wywoÅ‚awczej.- Ale\ ja.- No dobrze, ceny sprzeda\y!Przez chwilÄ™ siÄ™ zastanawiaÅ‚em, co te\ znaczy te pół punktu.- Nie wiem.- Niech bÄ™dzie caÅ‚y punkt! Madre de Dios, chce mnie pan zrujnować? Na tym miejscu, gdziebyliÅ›my ostatnio, trafia pan cztery tysiÄ…ce dolarów za dwadzieÅ›cia minut pracy! MaÅ‚o panu? - jÄ™knÄ…Å‚bÅ‚agalnie.Podczas dÅ‚ugiej chwili milczenia, która po tym zapadÅ‚a, wykombinowaÅ‚em, \e czymkolwiek niebyÅ‚by ten punkt, mogÄ™ kupić za niego caÅ‚y wagon pieprzonych bÅ‚yskawicznych zupek.- Zgoda.- steknÄ…Å‚em sÅ‚abym gÅ‚osem.- Bueno! Do wieczora przyÅ›lÄ™ panu czek na cztery tysiÄ…ce dolarów ze sprzeda\y ostatniego domu.Ale to za wyÅ‚Ä…czność, rozumie pan? Tylko my dwaj [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire