[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Stwórca.- Co zrobi Stwórca? - wrzasnął na niego Aaron.- Co jeszcze musi się stać, żebyś w końcu zrozumiał,że zostałeś sam? Bóg już cię nie chroni!Twarz Werchiela powoli przybrała postać upiornej maski.A potem anioł zaczął się śmiaćprzerazliwie wysokim tonem, w którym zabrzmiała nutka szaleństwa.- Bardzo dobrze, Nefilimie - zachichotał, patrząc Aaronowi w oczy.- Prawie udało ci się mnienabrać.Wygląda na to, że odziedziczyłeś po swoim ojcu dar wypaczania prawdy.Aaron nie mógł tego dłużej znieść.Ogarnął go dziki szał i wzniósł broń do zadania ostatecznegociosu.- Kto jest moim ojcem? - zażądał odpowiedzi.Ale dowódca Straży Anielskiej okazałsię sprytniejszy, niż Aaron się spodziewał.Zdążył dobyć miecza i zatrzymać śmiertelny ciosNefilima.- Umrzesz z tą wiedzą dzwięczącą ci w uszach - syknął Werchiel, zrywając się na równe nogi, zgorejącym na pomarańczowo sztyletem w zranionej dłoni.Nóż zatoczył w powietrzu łuk, celując wodsłonięte gardło Aarona.- To on wszystko rozpętał.Gdyby nie jego pycha i samolubstwo, nikt z nasby nie upadł. Ostrze sztyletu zbliżało się nieuchronnie, ale Aaron zamarł w oczekiwaniu na prawdę.- Twoim ojcem jest.- zaczął anioł, ale nie dane mu było dokończyć.Z nieba runęły na ziemię snopy oślepiających błyskawic - imponujący pokaz niszczycielskiej siły,palącej wszystkich, których spotkały na swojej drodze.Lehahiasz toczył właśnie śmiertelny pojedynek z jednym z żołnierzy Werchiela, kiedy lodowatoniebieski promień cisnął go do tyłu, zamieniając jego przeciwnika we wrzeszczącą pochodnię, odktórej - pod wpływem ogromnej temperatury - zaczął rozpływać się asfalt.Nigdy wcześniej nie doświadczył czegoś podobnego.Z nieba spadał ulewny deszcz wyładowańelektrycznych, które uderzały we wszystko, co się ruszało.Nie - Lehahiasz poprawił sam siebie,wstając i podnosząc kapelusz z ziemi.Nie we wszystko.Tylko w Potęgi.Przez moment wydawałomu się, że może ma do czynienia z jakąś Boską interwencją, że w ten właśnie sposób Stwórca okazałim swoje przebaczenie.Lecz po chwili, między kolejnymi błyskami światła dostrzegł jej sylwetkę nagruzach kościoła.- Lorelei - Lehahiasz powiedział na głos.A potem patrzył oniemiały, jak jego córka, z głowąodchyloną do tyłu i rękami wzniesionymi do góry, przyzywa moc żywiołów.Z końców jej palcówwypływały strużki magicznej mocy, które wznosiły się w niebo, łącząc się z podstawą niskowiszących, burzowych chmur.Lehahiasz widział wcześniej, do czego jest zdolna Lorelei, ale nigdywcześniej nie był świadkiem takiej mocy.Błyskawice spadały dalej, wycinając w pień wszystkich, którzy starali się przed nimi uciec.Ichspopielone ciała rozrzucał wiatr.Ocalali mieszkańcy Aerie również uciekali w popłochu przedelektryczną rzezią, ale Lehahiasz odwrócił wzrok z powrotem w stronę swojej córki.Podniósł dogóry jeden ze złotych rewolwerów i wystrzelił, mając nadzieję, że zdekoncentruje ją w ten sposób.Lecz Lorelei nawet nie drgnęła, tylko dalej wpatrywała się w niebo, z wyciągniętymi szerokoramionami, sprowadzając na ziemię furię żywiołów.Wraz z nadejściem kolejnej fali błyskawic, Lehahiasz poczuł, jak drży ziemia pod jego stopami.Tymrazem moc jego córki była tak potężna, że aż nie do poskromienia -sięgała w głąb ziemi.Wtedy Lehahiasz przypomniał sobie o tonach toksycznych odpadów,zakopanych pod ziemią na osiedlu Ravenschild.Nie namyślając się ani chwili, puścił się pędem w stronę Lorelei, czując pod stopami kolejnewibracje.Musiał jakoś odwrócić jej uwagę.Ostrzec ją, zanim.W powietrzu rozlegał się huk kolejnych eksplozji, a ziemia trzęsła się pod łapami Gabriela.W oddaliwidać było wyrastające z ziemi słupy ognia w kolorach zachodzącego słońca - zupełnie jakby chciałyiść w zawody z błyskawicami, spadającymi z zasnutego chmurami nieba.Gabriel przeczuwał, że taka chwila musi kiedyś nadejść.Dlatego nie chciał zostawiać Aaronasamego.Ale nie mógł się też sprzeciwić poleceniu swojego pana.Aaron kazał mu strzec Vilmy i to właśnie zamierzał zrobić.Trzej żołnierze Potęg, którzy zmierzali w stronę domu, zatrzymali się naglei spojrzeli w kierunku, z którego dobiegały odgłosy destrukcji.Na chwilę zapomnieli o psie idziewczynie w środku.Wśród huku grzmotów Gabriel usłyszał w pewnej chwili przerazliwe krzyki Vilmy, dobiegającegdzieś z wnętrza domu.Kiedy dotarł na miejsce, zastał dziewczynę pogrążoną w czymś, co zpoczątku wydało mu się sennym koszmarem.Ale kiedy wsłuchał się w jej głos, zorientował się, żenawet pogrążona we śnie, Vilma widzi sceny z bitwy, która rozgrywała się pomiędzy Strażą Anielskąa mieszkańcami Aerie.Właśnie dzięki temu Gabriel dowiedziałsię, co dzieje się z jego przyjaciółmi, i wypadł na chwilę na ulicę.I dobrze się stało, bo inaczejnigdy nie domyśliłby się, że za chwilę zostaną zaatakowani.Aniołowie odwrócili się z powrotem do niego.W dłoniach ściskali kurczowo ogniste miecze.Pewnie przyciągnął ich tutaj zapach Vilmy - pomyślał Gabriel.Zapach jej nowej, niedawno odkrytejnatury.Labrador przypadł do ziemi i wydał z siebie ostrzegawczy warkot.Sierść na jego karku i ogonie podniosła się - to moc, którą zaszczepił w nim Aaron zaraz powypadku, dała o sobie znać.Gabriel wiedział, że jest teraz nie tylko zwierzęciem i zaakceptował to.Tak jak Aaron miał na Ziemi zadanie do wykonania, tak i on również [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire