[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie.Nie.Głęboko pod zamkiem ostatnie ziarenka piasku przesączyły się przez klepsydrę,a wysoko na balkonie duch dziewczynki zaświecił jasno przez sekundę, po czym zgasł.Gdybyś ktoś tam był, na pewno usłyszałby ciche westchnienie, pełne radości i spokoju, gdyjej udręka dobiegła końca. Nie! zawył Garbus, gdy jego skóra zaczęła pękać, i z ciała wydobywał się cuchnącygaz.Wszystko przepadło.Po tylu nieopowiedzianych historiach jego życie dobiegło końca.Był tak wściekły, że wbił sobie paznokcie v czaszkę i zaczął ją szarpać, rozrywając skóręi ciało, aż na jego czole pojawiło się głębokie rozcięcie, przesuwając się szybko na grzbietnosa, po czym rozdarło mu usta.Trzymał teraz w rękach po połowie głowy, przewracał dzikooczami, lecz nadal rozdzierał swoje ciało, które rozrywało się przez jego gardło, pierś i brzuchaż do ud, gdzie rozpadło się na dwie części.Wypełzły z nich wszystkie najbardziej paskudnebezkręgowce, jakie kiedykolwiek żyły: robaki, żuki, stonogi, pająki i białe robaki.Wiły się popodłodze, aż znieruchomiały, gdy ostatnie ziarenko piasku przesypało się przez klepsydręGarbus skonał.Leroi z uśmiechem przyglądał się martwemu paskudztwu.David zaczął zamykać oczy,przygotowując ę na śmierć, kiedy Leroi nagle zadrżał.Otworzył usta, by coś powiedzieć, aleodpadła mu szczęka, lądując na kamieniach u jego stóp.Jego skóra zaczęła się łuszczyćjak stary gips.Próbował się poruszyć, lecz nogi odmówiły mu posłuszeństwa.Złamały sięw kolanach i Leroi padł na podłogę, a na jego twarzy i dłoniach pojawiły się pęknięcia.Próbował drapać podłogę, lecz jego pazury kruszyły się jak szkło.Tylko oczy pozostały takiejak dawniej.Teraz wypełniało je zdumienie i ból.David patrzył, jak Leroi zdycha.On jeden rozumiał, co się dzieje. Byłeś koszmarem króla, nie moim powiedział.Kiedy go zabiłeś, zabiłeś też i siebie.Oczy Leroi zamrugały, nic nie rozumiejąc, po czym znieruchomiały.Stał się tylkorozbitym posągiem bestii, której nie ożywiał już niczyj strach.Całe jego ciało pokryły drobnepęknięcia, po czym rozpadł się na milion kawałeczków i zniknął na zawsze.W całej sali tronowej pozostali wilkoni rozpadali się w proch, a wilki pozbawioneprzywódców zaczęły wycofywać się do tunelu, gdy do sali wchodzili strażnicyz uniesionymi tarczami.Tworzyli w ten sposób stalowy mur, przez który jak kolce jeżawystawały końce włóczni.Nie zwrócili uwagi na Davida, gdy chwycił miecz i popędził przezzamkowe korytarze, mijając przerażone sługi, zdumionych dworzan, aż wypadł na świeżepowietrze.Wspiął się na najwyższy mur i wyjrzał na rozciągającą się przed zamkiem dolinę.Wilcza armia znalazła się w totalnej rozsypce.Niedawni sojusznicy zwracali się teraz przeciwsobie, walcząc i gryząc.Szybcy napadali na wolnych, pragnąc jak najszybciej się wycofaći znalezć na własnych terytoriach.Wielkie kolumny wilków pędziły w stronę wzgórz.Powilkonach pozostały jedynie kupki prochu, które na moment zakręciły się w powietrzu, poczym zniknęły uniesione wiatrem.David poczuł, że ktoś kładzie mu rękę na ramieniu.Odwrócił się i zobaczył znajomątwarz.To był Leśniczy.Na ubraniu i skórze miał wilczą krew.Kapała też z ostrza jego siekiery,tworząc ciemne kałuże.David nie mógł wydusić ani słowa.Upuścił miecz i worek i mocno objął Leśniczego.A ten położył dłoń na jego głowie i pogładził po włosach. Myślałem, że pan nie żyje westchnął David. Widziałem, jak wilki ciągnęły pana dolasu. %7ładen wilk nie pozbawi mnie życia powiedział Leśniczy. Udało mi się dobrnąć dochatki handlarza końmi.Zabarykadowałem drzwi i padłem nieprzytomny, dopiero po wieludniach mogłem ruszyć twoim śladem, ale aż do teraz nie mogłem się przedrzeć przez wilki.Musimy szybko stąd iść.Zamek długo nie wytrzyma.David poczuł, jak mury drżą pod jego stopami.Tuż obok pojawiły się wyrwyw kamieniach.Mury zaczęły pękać, a cegły i zaprawa sypały się na kamienie w dole.Labirynt tuneli pod zamkiem zapadał się, niszcząc świat królów i Garbusa.Leśniczy wyprowadził Davida na dziedziniec, gdzie czekał koń.Powiedział Davidowi,żeby na niego wsiadł, lecz chłopiec odszukał w stajni Scyllę.Koń, przestraszony odgłosamibitwy i wyciem wilków, zarżał z ulgi na widok chłopca.David poklepał go po czole i szepnąłi ucha kojące słowa, po czym wskoczył mu na grzbiet ruszył za Leśniczym.Strażnicy nakoniach atakowali uciekające wilki, odciągając je coraz dalej od miejsca bitwy.Przez główną bramę przechodziła fala ludzi.Słudzy i dworzanie objuczeni jedzeniemi skarbami, które mogli unieść, porzucali rozpadający się zamek, zanim skruszył się całkiemna ich oczach.David i Leśniczy obrali drogę prowadzącą z dala od całego zamieszania.Zatrzymali się dopiero na szczycie wzgórza, w bezpiecznej odległości od ludzi i wilków.Stamtąd patrzyli, jak zamek rozpada się w proch, aż pozostała po nim tylko dziura w ziemipełna drewna i cegieł, nad którą unosił się paskudny, duszący pył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]