[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hanna usiadła na łóżku i otworzyła szeroko oczy.Znajdowała sięwe własnej sypialni.Przez okno wpadało do pokoju blade światłoporanka.Była sobota.Dzisiaj, a me w szóstej klasie.Dot stał napoduszce i lizał jej twarz.Dotknęła policzka.Nie było na nimkrwi, tylko psia ślina. Musisz to znalezć.A j ak znajdziesz, opowiem ci wszystko ".Hanna jęknęła, przetarła oczy i sięgnęła po swój kawałeksztandaru, który leżał na nocnym stoliku.Co za głupi sen.Szkodasię nawet nad nim zastanawiać.W korytarzu usłyszała jakieś głosy.Najpierw radosny głos taty, apotem piskliwy chichot Kate.Hanna ścisnęła w dłoniprześcieradło.Dość tego.Kate ukradła jej ojca, ale na pewno nieukradnie Mike'a.Nagle wszystkie senne obrazy wyparowały jej z głowy.Wyskoczyła z łóżka i szybko włożyła kaszmirową sukienkę,cudownie podkreślającą jej kształty.Wczoraj nalekcji literatury podsłuchała, jak Noel Kahn i Mason Byersrozmawiali o weekendowym spotkaniu drużyny lacrosse wklubie sportowym Philly.Jeśli jechał tam Noel, to Mike też siętam pojawi.Jeszcze nie rozmawiała z Mi-kiem na tematewentualnego zaproszenia Kate na imprezę do Radleya, bo niewiedziała, co powiedzieć.Teraz podjęła decyzję.Mike mógł chodzić tylko z jedną dziewczyną z Hanną.Nadeszła pora, by pokazać Kate, gdzie jej miejsce.Klub sportowy Philly mieścił się w tej części centrumhandlowego, gdzie również znajdowały się sklepy z byle jakąodzieżą, do których Hanna nie weszłaby, nawet gdyby jej za tozapłacono.Od lat się tam nie pokazywała.Dostawała wysypki nawidok tkanin z domieszką akrylu, T-shirtów z głupimi napisami ikolekcji przygotowanych przez jakieś gwiazdki aspirujące domiana projektantów mody.Zaparkowała swojego priusa i gwałtownie trzasnęła drzwiami,rzucając okiem na stojącą obok zardzewiałą hondę.Kiedyprzechodziła przez parking, jej iPhone zapikał, informując ją, żedostała nowego SMS-a.Sięgnęła po telefon z duszą na ramieniu.Przecież to na pewno nie od A.Wiadomość przysłała Emily. Jesteś gdzieś w pobliżu? Dostałamkolejnego SMS-a.Musimy pogadać".Hanna wsunęła telefon z powrotem do kieszeni, zagryzającwargi.Wiedziała, że powinna zadzwonić do Emily i opowiedziećjej o dziwnym zachowaniu Wildena, kiedy odwoził ją wczoraj dodomu.Ale teraz miała na głowieinne sprawy.Powrócił do niej poranny sen.Jaką wiadomośćpróbował przekazać jej mózg? Czy Ali wiedziała, kto ukradł jejzdobycz? Czy to możliwe, że Ali narysowała na kawałkusztandaru jakąś podpowiedz, która mogła pomóc odnalezć jejzabójcę? Poza tym Ali powiedziała: Czasem me zauważam, żeśpiewam", jakby Hanna powinna wiedzieć, o co jej chodzi.Czyto było jakieś powiedzonko Ali, a może usłyszała to zdanie odkogoś innego? Hannie nic nie przychodziło do głowy.Odszukałanawet w pamięci wspomnienia o osobach, które w życiu Aliodegrały epizodyczne role.Jak choćby ten Holender, któryprzyjechał do Rosewood Day na wymianę między szkołami i dałAli w prezencie drewniane chodaki na znak swego uczucia.Alboten brzydal z tłustymi włosami, właściciel wypożyczalniskuterów wodnych nad jeziorem Pocono, który zawszepowtarzał, że grzeje siedzenie specjalnie dla Ali".Albo pan Salt,jedyny mężczyzna pracujący w bibliotece szkolnej, który chciałpożyczyć Ali pierwsze wydanie Harryego Pottera, gdyby miałaochotę sobie poczytać.Ohyda.Ale Hanna nie przypominałasobie, żeby ktokolwiek choćby napomykał o śpiewaniu.Owszem, skądś znała tę frazę, ale pewnie słyszała ją w której zidiotycznych piosenek słuchanych przez Kate.A może towieśniacki slogan, który szkolny chór umieszczał na nalepkachna zderzak.Dziki rytm techno zaatakował ją, zanim jeszcze zdążyła otworzyćdrzwi do siłowni.W recepcji za ladą stała dziewczyna wróżowym sportowym staniku i czarnych spodniach do jogi.- Witamy w klubie sportowym Philly! - zaszczebiota-ła.- Czymoże pani okazać kartę członkowską? - Podniosła urządzenie,które wyglądało jak skaner kodów kreskowych. Jestem gościem odparła Hanna. Och! Dziewczyna miała olbrzymie oczy, okrągłą twarz ibezmyślną minę.Przypominała Hannie szmacianą lalkę, z którądzieci jej sąsiadów wychodziły zawsze na spacer. Czy możepani w takim razie wypełnić formularz dla gości? Recepcjonistka podsunęła jej jakąś kartkę. Jednodniowykarnet kosztuje dziesięć dolarów. Nie, dziękuję! rzuciła Hanna i ruszyła w stronę wejścia.Nie miała zamiaru płacić za coś takiego.Recepcjonistkawestchnęła z oburzeniem, ale Hanna nawet się nie odwróciła.Stukając obcasami, minęła sklep, gdzie sprzedawano elastyczneszorty, piankowe pokrowce na iPhona i sportowe biustonosze, apotem przeszła obok szafy z ręcznikami.Hanna obrzuciłapomieszczenie pogardliwym spojrzeniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]