[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak? - Rachel postanowiła jeszcze przez chwilę odgrywać komedię.Usiadła na krawędzi biurka i założyła nogę na nogę.- A co?- Dobrze wiesz.- Odetchnął głęboko i machinalnie włożył ręce dokieszeni.- Wypiła trochę za dużo.Przyszedłem, żeby wezwać taksówkę, a onaza mną.- Rachel oglądała swoje paznokcie.- Rzuciła się na mnie.- Czy chcesz z tym wystąpić do sądu?- Przestań.Ja próbowałem się.bronić.- Wdziałam tę batalię.Miałeś szczęście, że wyszedłeś cało.- Co miałem robić? Znokautować ją jednym ciosem? - Chodził od ścianydo ściany.- Powiedziałem jej, że mnie nie interesuje, ale nie dawała za wygraną.- Jesteś taki słodki - powiedziała, mrugając zalotnie.- Zmieszne - rzucił przez ramię.- Naprawdę śmieszne.Zamierzaszrozegrać to do samego końca?- Bingo! - Wzięła nóż do listów i zaczęła sprawdzać ostrze.- Jakoobrońca chciałabym spytać, czy paradowanie za barem w tych obcisłychczarnych dżinsach.- Nie paraduję za barem.- W takim razie inaczej sformułuję pytanie.- Kciukiem sprawdziła ostrośćklingi.- Panie Muldoon, czy może mi pan powiedzieć, przypominam, że zeznajepan pod przysięgą, czy może pan powiedzieć sądowi, że nie zrobił pan niczego,by dać pozwanej do zrozumienia, że jest pan do wzięcia?- Nigdy.To znaczy, tobie może i tak.- Zack wiedział, kiedy przestać.Skrzyżował ramiona na piersi i spojrzał prosto w twarz Rachel.- Odmawiamzeznań.- Tchórz.- Oczywiście.- Niepewnie patrzył na nóż w rękach Rachel.- Nie maszchyba zamiaru wypróbować go na mnie?- Chyba nie.- Tak naprawdę to wcale nie jesteś zła, co, kotku?- O to, że nakryłam cię w kompromitującej sytuacji z seksbombą? -Roześmiała się krótko i przesunęła dłonią po ostrzu.- Dlaczego miałabym sięgniewać, moja słodyczy?- Może uratowałaś mi życie.- Uważał, że wpadł w jej ton, ale wolałzachować ostrożność.- Nie wiesz, co chciała ze mną zrobić.Ona jestinstruktorem jogi.- Ojej - powiedziała Rachel i przygryzła usta.- Czym ci groziła?- No.Posłuchaj.- Pochylił się i szepnął jej parę słów do ucha.Rachelzachichotała.- A potem.- O rany.Czy uważasz, że to jest anatomicznie możliwe?- Chyba trzeba by mieć podwójne stawy, ale dla chcącego nic trudnego.Spróbujmy.- Ty chyba lubisz być podrywany.- Frywolny śmiech błyszczał w jejoczach.- To było poniżające.- Ustami muskał jej szyję.- Czuję się taki.tani.- Uspokój się.Przecież cię uratowałam.Całowali się długo.W końcuukrył twarz w jej włosach.- Rachel, nie wiesz, jak mi z tobą dobrze.- Chyba wiem.- Zamknęła oczy i przytuliła go mocno.- Naprawdę?- Tak.- W ciągu ostatnich dni sporo przemyślała.- Wydaje mi się, żeczasami ludzie do siebie pasują.Mówiłeś o tym kiedyś.Odsunął się, ujął jej twarz w dłonie i spojrzał prosto w oczy.Nie miałapewności, co w nich wyczytuje, niemniej poczuła przyspieszone bicie serca.- My pasujemy do siebie.Mówiłaś, że nie chcesz się wiązać.%7łe maszpriorytety.- Gadałam mnóstwo rzeczy.- Rachel, chcę, żebyś się tu wprowadziła.- Zobaczył jej zdziwienie iszybko ciągnął dalej, żeby nie przerwała.- Wiem, że nie chciałaś się wiązać.Jateż.Ale będziesz miała czas na zastanowienie.Poczekamy, aż wszystko sięwyjaśni z Nickiem.Pozwól, że przedtem ci powiem, jak bardzo cię potrzebuję.Nie wystarczają mi kradzione chwile.- To poważna decyzja.- Ale ty nie działasz pod wpływem impulsu.- Pochylił się, żeby dotknąćjej ustami.- Pomyśl o tym - szepnął i pocałował ją mocno.Rachel nie mogła myśleć.Wszelkie postanowienia odpłynęły w nicość.- Zack, muszę.- Nick wpadł do biura i zamarł.Zobaczył Rachelprzytuloną do brata, jej dłonie w jego włosach, oczy lekko zamglone.Szybko sięopanowała i teraz był w nich popłoch i prośba o wybaczenie.Ale Nick widziałtylko zdradę.Krzyknęła jego imię, ale już było za pózno.Zack wyczuł nadchodzącycios, ale nie zrobił nic, by go uniknąć.Zachwiał się, na ustach poczuł krew.In-stynktownie chwycił Nicka za nadgarstki, żeby uniemożliwić atak, on jednakwyrwał się i przygotowywał do następnej rundy.- Przestańcie! - zawołała Rachel.Stanęła między braćmi i z furiąodepchnęła ich od siebie.- To niczego nie załatwi.Zack wziął ją pod ręce, podniósł i postawił z boku.- Nie przeszkadzaj.Czy chcesz tutaj? - spytał Nicka.- Czy wolisz nadworze?- Na litość boską! - zawołała.- Gdzie sobie życzysz - powiedział Nick.- Ty skurczybyku! Zawsze byłeśtylko ty! - Na oślep zadawał razy, a Zack, widząc ból w jego oczach, postanowiłnie oddawać.- Wszędzie musiałeś być pierwszy! - Oddychał z trudem,przypierając brata do ściany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]