[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt zodrobiną oleju w głowie nie zostałby w lesie podczas tej śnieżycy.Wciążrobimy, co możemy, ale chciałem być wobec niej szczery.No, i wobec ciebie. Jest wiele miejsc, w których można przeczekać burzę śnieżną.Nawzgórzach i w dolinie.Jeśli ma się trochę doświadczenia, prowiant i odrobinęszczęścia. To fakt.Podzwoniliśmy tu i tam, pytając, czy w okolicznych hotelach imotelach nie zameldował się ktoś, kto wyglądałby, jakby wrócił ze szlaku.Bezskutku.Kamera została włączona i działa, nikt niepowołany nie kręcił się też wpobliżu rezerwatu ani farmy Chance'ów. Wygląda na to, że sprawdziliście, co się da. Ale to nie znaczy, że zamykamy sprawę.A ja nie lubię niezamkniętychspraw; gnębią mnie. Willy stał przez chwilę w milczeniu, patrząc na śnieg ina niebo. Dobrze widzieć Sama na nogach.Mam nadzieję, że będę równiekrzepki jak on, gdy dojdę do jego wieku.Jeśli będziesz chciał mi cośpowiedzieć, daj znać. Dzięki, że przyjechałeś.Willy pokiwał głową i klepnął Siostrzyczkę po boku. Aadna klaczka.Uważaj na siebie, Coop.215RLTDobra pomyślał Coop.Ale przede wszystkim musiał uważać na kogośinnego kogoś w rezerwacie.Zajął się koniem: Siostrzyczka została wyczesana i dostała jabłko.Wykonał resztę obowiązków, teraz tak dla niego rutynowych jak ubieranie sięrano.Ponieważ wiedział, że babcia zaparzyła kawę, poszedł do kuchni.Chwilę pózniej wkroczył do niej dziadek, bez laski.Coop zwalczył chęćskomentowania tego, zwłaszcza gdy Sam spojrzał na niego spodzmarszczonych brwi. Wciąż biorę ją z sobą, gdy wychodzę na dwór, bo inaczej noga daje misię we znaki.Po prostu robię próby i tyle. Uparty stary kozioł zauważyła babcia, wróciwszy z pralni zkoszykiem bielizny. Nie ja jeden. Sam podszedł do niej, wziął koszyk i podczas gdy Coopwstrzymał oddech, pokuśtykał, żeby postawić go na krześle. No.Poczerwieniał z zadowolenia, gdy się odwrócił i mrugnął do Coopa. Możebyś nalała chłopom kawy, kobieto.Lucy zacisnęła usta, ale wcześniej ich kąciki uniosły się lekko. Och, siadaj.Sam cicho westchnął i zajął miejsce za stołem. Czuję zapach pieczonego kurczaka. Zaczął węszyć jak wilk.Słyszałem też coś o tłuczonych ziemniakach.Musisz pomóc mi to zjeść, Coop,bo ta kobieta utuczy mnie jak prosię przed nabiciem na ruszt. Mam coś do zrobienia.Ale jeśli usłyszycie, że ktoś zakrada się tupóznym wieczorem, to będę ja.Przyjdę po resztki. Zostawię trochę dla ciebie i podrzucę ci do domku zaproponowałaLucy.216RLTBarak nazywany był teraz domkiem. Nie przejmuj się mną.Poradzę sobie. W porządku. Postawiła przed nimi kawę, a potem przesunęła dłoniąpo ramieniu Coopa. Aadnie się tam urządziłeś, ale zajrzyj jeszcze na strych.Mógłbyś wziąć więcej mebli. Nie mogę siedzieć na kilku fotelach jednocześnie, babciu.Chciałem cipowiedzieć, że klacz, Siostrzyczka, robi postępy. Widziałam, że nad nią pracujesz. Nalała wody, którą właśniezagotowała w czajniku, żeby zaparzyć herbatę, bo wolała ją zamiast kawy o tejporze dnia. Jest taka łagodna. Myślę, że nada się dla dzieci, zwłaszcza jeśli nie będą chciały jezdzićzbyt szybko.Miałem nadzieję, że wezmiesz ją kilka razy na przejażdżkę,babciu.Zobacz, jak ci się na niej jezdzi. Wezmę ją jutro. Zawahała się przez chwilę, a potem zwróciła domęża: Może wybierzesz się ze mną, Sam? Dawno nie jezdziliśmy razem. Jeśli chłopak może obyć się bez nas dwojga. Chyba dam sobie radę stwierdził Coop.Dopił kawę i wstał. Idę sięumyć.Nie potrzebujecie czegoś, zanim wyjdę? Chyba damy sobie radę z uśmiechem powtórzyła za nim babcia.Jedziesz gdzieś? Uhm.Muszę do kogoś zajrzeć.Lucy uniosła brwi, patrząc porozumiewawczo na Sama, gdy za Coopemzamknęły się drzwi. Założę się, że ten ktoś ma duże ciemne oczy. Lucille, nie jestem frajerem i nie zakładam się z tobą.217RLTPo zachodniej stronie nieba widać było smugi czerwieni i dzień powoliprzechodził w wieczór.Zwiat był bezkresny i biały, ziemia tkwiła wciąż wokowach zimy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]