[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Używić by się z tego nie używił.Kartoflebyły swoje, krowę się uchowało, świniak zawżdy galanty kwicał wchlewie, kuń był, bo stary mój jezdził na furmanki do miasteczka i wo-ził różnych ludzi do kolei albo i %7łydów, na ten przykład, za rubla, jaksię dało.A mnie to paninka cięgiem wołała do dworu na posługi, a todo prania, a to do robienia płótna, a to kiej się krowa ocielić miała.Zwięta panienka, a to naszego Walka to tak wyuczała, co chłopak zna iNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG73drukowane, i pisane, a na złotym untarzyku to cytać poredzi z kużdejstrony, mistranture tyż zna galancie, bo do mszy świętej księdzu Szy-monowi sługuje.A chłopak ma dopiro na dziesiąty rok zatrzymałasię.aby wytrzeć nos w fartuch i obetrzeć załzawione rozczuleniemoczy. Prawda, mój syn Wałek ma na dziesiąty rok, mów, matka, doku-mentnie szepnął poważnie chłop. Juści na dziesiąty, albo od Zielnej, albo na samą Siewną. Mówcie prędzej, bo, widzicie, ja się mam czasu prosił Boro-wieoki, który chociaż się nudził podczas tego bezładnego opowiadaniai mało słyszał, siedział cierpliwie, bo wiedział, że chłopi lubią sięprzede wszystkim wygadać i wyżalić po ludzku, a robił to głównie dla-tego, że pochodzili z Kurowa. Rzeknij, matka, co ostało, bo wielmożnemu panu spieszno. To z łaski Boski i z łaski panienki i bez to, co stary miał kunia izarabiał, i bez to, co się czasem przedało, a to prosiaka jakiego, a togąskę, a to czasem jaką kapkę mleka albo i półkwartek masła i jajków,tośwa się miały niezgorzy.Cała wieś nam zazdrościła, że to my pierw-sze były przy dworze, że to nas panienka uważała, że to w izbie i obra-zy święte były pikne, we złotych ramach, że to i odzienie zawżdy byłojak się patrzy, żeśwa się to nie bijały, bo panienka cięgiem mówiła, żeto grzych i obraza boska największa; że to mój u księdza Szymona czę-sto był i woził go do kolei, to bez to pomstowały na nas.A już najgor-sza to była ta Pietrkowa, co to siedzi ino bez miedzę.Kłótnica taka, żeją i ksiądz Szymon już nieraz z ambony napominał.Nic nie pomogło,cięgiem tylko bij zabij na mnie.A taka niepoczciwa, co szczekała pocały wsi.że to ze dworu wynoszę kaszę, że mój kradnie siano z dwor-skich stogów.Widzieliście wy, ludzie! Ażeby nam tak kulasy poupa-dły, jak jej ozór ten przeklęty odleci za szczekanie, jeśliwa co wzięły.Ale żeby to ino to! Cóż ona więcej zrobiła, mówcie szepnął prawie z rozpaczą, bokobieta gadała coraz szczegółowiej, ośmielona jego życzliwym wzro-kiem. A to bez nią myśwa się spaliły.Bo było tak, że zawżdy, jak to posomsiedzku się przytrafia, gąsiaki moje, już takie w knotach, co bymnijak nie mogła sprzedać po pięćdziesiąt kopiejek, przeszły na jej po jle, ale nie było i pacierza, ino co dziobami chwyciły chila tyla trawkę, ata suka zapowietrzona poszczuła je.Ażebyś Boga przy skonaniu nieoglądała, ażebyś! Zaraz mi zdechnęło pięcioro tych gąsków, bo je takNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG74pies pogryz.Com się wypłakała, to jaże trudno wypowiedzieć.Staryprzyjechał, ja mu mówię, a on mirzekł: Inszej rady ni ma na taką, ino sprać tak, coby gnaty poczu-ła. Prawda, rzekłem tak, mów dalej, matka. Sprałam ją rzetelnie, zdarłam za te kudły, co ma kiej czarownica,utytłałam w gnojówce, skopałam kiej sukę.A to mi potem wieprzakaprzetrąciła.Poszliśwa na sądy.Niech ta sprawiedliwość sądzi, kto wi-nowaty wykrzyknęła rozkrzyżowując ręce. A kiedyż was spaliła? Ja nie mówię, co ona, ino że bez nią, bo jakieśmy siedzieli w są-dzie, przylata wozny i pedo: Chałupa się wam, Sochowa, pali! Jezus Maria, jakby mi kto łystypoprzetrącał, ruszyć się z miejsca nie mogłam. No, dosyć, rozumiem.A teraz chcecie znalezć robotę w fabryce? Juści tak, wielmożny panie.Bośwa zeszły na dziady, bo się spali-ło wszyćko: i chałupa, i obora, i całki lewentarz, nic, ino teraz iść poproszonym.Zaczęła płakać spazmatycznie, a chłop stał wciąż poważnie, zapa-trzony w Borowieckiego, odgarniając jednakim ruchem głowy grzywę,co mu co chwila spadała na oczy i twarz. Znacie tu kogo w Aodzi? Są tutak ludzie z naszych stron, jest Antek Michałów, jest, po-wiedz dokumentnie, matka. Juści, że są, ino nie włada, kaj ich szukać. Przyjdzcie do mnie, Socha, we wtorek o pierwszej godzinie.Ro-botę wam znajdę.Mateusz krzyknął na lokaja poszukaj im miesz-kania i zaopiekuj się nimi.Mateusz krzywił się niechętnie i pogardliwie patrzył na nich. No, idzicie z Bogiem, a we wtorek przyjdzcie. Przyjdziewa, mów no, matka.Ale kobieta schyliła się do nógKarolowi i obejmując je prosiła: A tom po tej ostatniej kurze, co się nie spaliła, uzbierała mendeljajków, to niechta wielmożnemu panu będą na zdrowie, bo ze szczyre-go serca dajem i położyła mu u nóg węzełek. Prawda, niechta będą na zdrowie i pochylił się także do nóg. No, dobrze, dziękuję wam, przyjdzcie we wtorek. Zostawił ich iposzedł do drugiego pokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]