[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lotnisko Szeriemietiewo 2 leżało na północ od Moskwy,mniej więcej czterdzieści pięć minut jazdy od centrum, jeśli ruchbył przyzwoity.Gabriel łudził się nadzieją, że to był ich cel, ale pospędzonej w tyle furgonetki godzinie porzucił wszelkie złudzenia.Jakość dróg, kiepska nawet w Moskwie, stała się znacznie gorsza,w miarę jak oddalali się od Aubianki.Każda dziura w jezdnisprawiała, że jego poobijane ciało przeszywał ból i musiał trzymaćsię stalowej pętli, żeby nie spaść z ławki.Niemożnością byłozgadnąć, w jakim kierunku jechali.Nie wiedział, czy jechali nazachód, ku cywilizacji i oświeceniu, czy na wschód, w okrutneserce Rosji.Furgonetka zatrzymała się dwa razy i dwa razy Gabrielsłyszał podniesione gniewne głosy, mówiące po rosyjsku.Pewnienawet nieoznakowana furgonetka FSB nie mogła wyjechać pozamiasto, bez zatrzymania przez bandytów albo szukającej łapówekdrogówki.Kiedy furgonetka przystanęła po raz trzeci, drzwi zostałyotwarte i jeden z agentów wsiadł do środka.Rozpiął kajdankiGabriela i gestem nakazał mu wysiąść.Za nimi zatrzymał się samochód; przesłuchujący gowcześniej funkcjonariusz stał w świetle reflektorów, głaszcząc siępo brodzie, jak gdyby zastanawiał się nad odpowiednim miejscemdo egzekucji.Nagle Gabriel zobaczył swoją walizkę leżącą wkałuży błota, a obok niej torbę ze swoimi rzeczami.Przesłuchującypopchnął torbę czubkiem buta w stronę Gabriela i wskazał nasmużkę żółtych świateł na horyzoncie. To ukraińska granica.Czekają na pana. Gdzie jest Olga? Niech się pan pospieszy, nim zmienimy zdanie, panie A11o n.I proszę nigdy więcej nie wracać do Rosji.Inaczej panazabijemy.I tym razem nie będziemy polegać na dwóchczeczeńskich idiotach, którzy mieli się tym zająć.Gabriel zebrał swoje rzeczy i ruszył w stronę granicy.Czekał na trzask pistoletu i kulę przeszywającą mu plecy, ale nieusłyszał nic oprócz dzwięku zawracających i odjeżdżających kuMoskwie samochodów.Kiedy zniknęły reflektory, ogarnęła gogłęboka ciemność.Skupiał wzrok na żółtych światłach i szedłnaprzód.I przez moment Olga szła koło niego. Jej życie jest wtwoich rękach przypomniała mu. Iwan zabije każdego, kto muwejdzie w drogę.A jeśli kiedykolwiek dowie się, że to jego żonabyła moim zródłem, ją też zabije.Część drugaWerbunek20Lotnisko im.Ben Guriona, IzraelProszę się obudzić, panie Golani.Jest pan prawie w domu.Gabriel otworzył powoli oczy i wyjrzał przez okno kabinypierwszej klasy.Wzdłuż brzegu Morza Zródziemnego niczymsznur klejnotów namalowany ręką van Dycka ciągnęły się światłarówniny nabrzeżnej.Odwrócił głowę w bok i spojrzał na człowieka, który goobudził.Był od niego młodszy o dwadzieścia lat, miał oczy kolorugranitu i bladą, kształtną twarz.Z paszportu dyplomatycznego wjego kieszeni wynikało, że nazywa się Baruch Goldstein i pracujew izraelskim ministerstwie spraw zagranicznych.Naprawdęnazywał się Michaił Abramów.Praca ochroniarza nie byłaspecjalnością Michaiła.Były członek oddziałów specjalnych Szajeret Metkalrozpoczął służbę w Biurze po tym, jak zamordował najwyższychrangą dowódców terrorystów Hamasu i islamskiego dżihadu.Miałjednak cechę, dzięki której idealnie nadawał się do odeskortowaniaGabriela z Europy Wschodniej z powrotem do Izraela.Michaiłurodził się w Moskwie, był synem dwojga naukowcówdysydentów i mówił płynnie po rosyjsku.Spędzili razem większą część dnia.Po przejściu przezgranicę Gabriel poddał się czekającemu na niego oddziałowifunkcjonariuszy ukraińskiej SBU.Zabrali go do Kijowa iprzekazali Michaiłowi oraz dwóm innym pracownikom Biura.ZKijowa pojechali do Warszawy i wsiedli na pokład samolotu El Al.Nawet w samolocie Szamron nie ryzykował życia Gabriela.Połowa obsługi kabiny pierwszej klasy składała się z agentówBiura, a przed startem cały samolot przeszukano, by sprawdzić,czy nie ma na pokładzie materiałów radioaktywnych albo innychtoksyn.Jedzenie Gabriela trzymano w osobnym, zalakowanympojemniku.Posiłek przygotowała żona Szamrona, Dżila. Glatt koszer w wydaniu Biura powiedział Michaił.Zwięte według żydowskich praw i wolne od rosyjskich trucizn.Gabriel próbował się wyprostować, ale nerka znowuzaczęła go boleć.Zamknął oczy i czekał, aż ból ustąpi.Michaił nielubił latać, zaczął nerwowo stukać palcem w rozłożony przed nimstolik. Michaił, głowa mnie przez ciebie boli.Michaił zatrzymałpalec. Odpocząłeś trochę? Nie bardzo. Powinieneś był patrzeć pod nogi na schodach, gdyodwiedzałeś KGB. Nazywają się teraz FSB, Michaił.Nie czytałeś ostatniogazet? KGB już nie istnieje. Skąd ci to przyszło do głowy? Kiedy dorastałem wMoskwie, to wciąż było KGB i teraz też jest KGB. Spojrzał nazegarek. Za parę minut wylądujemy.Na płycie będzie czekałkomitet powitalny.Kiedy skończysz składać raport, możesz spaćprzez cały miesiąc. Chyba że moje sprawozdanie to uniemożliwi. Jest aż tak zle? Coś mi mówi, że wkrótce się dowiesz.W kabinie rozległ się elektroniczny dzwięk.Michaiłspojrzał na napis zapiąć pasy i poklepał Gabriela po ramieniu. Zapnij się.Nie chcesz chyba, żeby stewardesa się naciebie zezłościła.Gabriel podążył wzrokiem za spojrzeniem Michaiła izobaczył idącą powoli wzdłuż kabiny Chiarę.Miała na sobiezgrabny błękitny mundur El Al.Surowym tonem napominałapasażerów, żeby podnieśli oparcia i złożyli stoliki.Michaił wypiłresztkę piwa i w zamyśleniu podał jej pustą butelkę. Nie sądzisz, że obsługa pokładowa była beznadziejna? Nawet jak na standardy El Al zgodził się Gabriel. Chyba powinniśmy rozpocząć nowy programszkoleniowy. To dzięki takim pomysłom dostaniesz wysokiestanowisko przy Bulwarze Króla Saula. Może powinienem zgłosić się na ochotnika, żebypoprowadzić trening? Co, pracować z naszymi dziewczynami? Byłbyśbezpieczniejszy, jeślibyś wrócił do Gazy i uganiał się zaterrorystami z Hamasu.Gabriel oparł głowę o podgłówek i zamknął oczy. Na pewno nic ci nie jest, Gabrielu? Mam tylko połubiankowego kaca. Nie dziwię się. Michaił milczał przez chwilę. KGBtrzymało tam mojego ojca przez sześć miesięcy, kiedy byłem mały.Mówiłem ci kiedyś o tym?Nie mówił, ale Gabriel przeczytał jego akta. Po sześciu miesiącach spędzonych na Aubianceoświadczyli, że mój ojciec jest chory na głowę, więc wysłali go doszpitala psychiatrycznego na leczenie.Rzecz jasna to była ścierna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]