[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak twierdzi Thomas, pieniądze nigdy niedotarły do banku w Brukseli i tym bardziej do Polski.200 milionów dolarów przeznaczonychprzez administrację Reagana dla „Solidarności” rozpłynęło się gdzieś pomiędzy bankiemwatykańskim i służbami bezpieczeństwa (CIA, Mosad, KGB, polskie komunistyczne służbyspecjalne?).O planach przekazania pieniędzy wiedziały KGB i Mosad – ten dzięki programowikomputerowemu Promis sprzedanemu władzom PRL przez Roberta Maxwella, który teżzginął w niewyjaśnionych okolicznościach w 1991 roku.Jak pisał Thomas w artykuleopublikowanym we „Wprost”: „Sposób przeprowadzenia tej operacji stał się późniejprzedmiotem publicznego sporu między profesorem Richardem Pipesem, jednym z głównychdoradców prezydenta Ronalda Reagana, a profesorem Zbigniewem Brzezińskim, byłymdoradcą prezydenta Jimmy’ego Cartera do spraw bezpieczeństwa narodowego.Pipes pytałBrzezińskiego: «Jeśli pieniądze nigdy nie dotarły do „Solidarności’, to co się z nimi stało?».Brzeziński nie odpowiedział”.Jak widać na podanych przykładach, jest wiele źródeł, które podają różne sumy i różneokresy ich przepływu dla „Solidarności”.Czy rzeczywiście polski związek zawodowyotrzymał te miliony dolarów, czy tylko uzbierane i przekazane przez związki zawodoweinnych krajów symboliczne pieniądze, które pozwoliły mu przetrwać? A może większośćbrudnych pieniędzy, oficjalnie i legalnie przeznaczonych na walkę antykomunistyczną wPolsce, rozpłynęła się gdzieś po antykomunistyczną w Polsce, rozpłynęła się gdzieś podrodze, tworząc kolejne „czarne fundusze” przeznaczane na kolejne brudne operacje? Trudnopowiedzieć – w końcu u nas finansowano tylko podziemne drukarnie, a nie walkę zbrojną.Skoro jednak poza granicami Polski istnieje ogólne przekonanie, że w „Solidarność”wpompowano setki milionów dolarów pochodzących z nielegalnych interesów, myślę, żerównież w kraju powinno się potraktować tę sprawę poważniej i zacząć szukać prawdy.Wróćmy jeszcze do arcybiskupa Marcinkusa.Co on ma wspólnego z porwaniemEmanueli Orlandi?W jednym ze swoich artykułów pisała Pani o tym wydarzeniu i o pochówku bossa Bandy zMagliany, Renatina De Pedisa, w Bazylice Świętego Apolinarego w Rzymie.O co chodziło wtej sprawie? Czy może się ona łączyć z aferami finansowymi banku watykańskiego?Emanuela Orlandi zaginęła dwudziestego drugiego czerwca 1983 rokuw wieku piętnastu lat.Ostatni raz widziano ją właśnie na placu Sant’Apollinare (czyli w pobliżu bazyliki, w którejdo tej pory spoczywa boss), gdzie chodziła do szkoły muzycznej.Zauważono, jak wsiadała dosamochodu marki BMW, który prowadził jakiś nieznajomy.Dziewczyna była córkąfunkcjonariusza Prefektury Domu Papieskiego, a więc obywatelką Watykanu.Pierwszahipoteza łączyła porwanie Orlandi z zamachem na Jana Pawła II, gdyż zaraz po tymwydarzeniu odebrano w Watykanie liczne telefony od mężczyznyz charakterystycznymanglosaskim akcentem.Ów „Amerykanin”, jak go nazwano, domagał się wymiany Emanueliza Mehmeta Ali Ağcę i twierdził, że dziewczyna jest w rękach „Szarych Wilków”.Wkomunikacie wydanym dwudziestego listopada 1984 roku „Szare Wilki” oświadczały, żeprzetrzymują dwie dziewczyny – Emanuelę Orlandi i Mirellę Gregori (która zniknęła wniewyjaśnionych okolicznościach siódmego maja 1983 roku).Choć nigdy nie udało się ustalićtożsamości „Amerykanina”, niektórzy podejrzewają, że mógł nim być Marcinkus, choć brzmito nieprawdopodobnie.Jeszcze drugiego lutego 2010 roku podczas prywatnego spotkania w Stambule tureckiterrorysta zapewniał brata Emanueli, Pietra Orlandiego, że dziewczyna żyje i jestprzetrzymywana w luksusowej willi w Szwajcarii lub we Francji.Ağca zaraz po wyjściu zwięzienia w Turcji obiecał dostarczyć dokumenty, które zmuszą „Szare Wilki” do uwolnieniadziewczyny.Nic jednak się nie wydarzyło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]