[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale widocznie widząc, że na płaszczyznie naukowej ze mną przegrywa, zrobił tę uwagęwobec Organizatora grupy, że jestem chory na serce na pewno i wymagam zbadania.Był toruch, który przed sprawdzianem aktywności postawił całą organizację ZMP, zarówno wgrupie, jak i na roku.Zebranie ogólne zwołano; w wolnych wnioskach grupa zobowiązała się zdyscyplinowaćmnie; a niektórym i to się nie spodobało za bardzo, żądali więcej, nagany z wpisaniem do akt;ale na zajęciach to tematy do myślenia nadal zadawał wyłącznie Adju, jak kiedyś ja;nie byłem na zebraniu, bo może bym się z zarzutami zgodził, ale udawałem chorego; iżeby mi się nie nudziło zbytnio, poszedłem do kina na pierwszy wtedy w Polsce filmkryminalny pt. Niedaleko od Warszawy , do którego scenariusz ułożył poeta nowatorskiAdam Ważyk, a mnie poezja wtedy jeszcze trochę interesowała.Ktoś słabo uświadomiony w treści filmu mógłby teraz pomyśleć, że nie miałem racji, niewarto było jeszcze i to dodatkowe, wolne niby popołudnie przeznaczać na wysłuchiwanie zekranu agitki ideologicznej! ale ja byłem też nie uświadomiony co do filmu, propagandowegoi socrealistycznego całkiem, nie poetyckiego!zostałem i tak oceniony jako ten, co zły moralny wpływ wywiera na Koleżanki, a przyokazji i Kolegów, zaniedbuje się w nauce; nawet i wcześniej mi przychylni strażnicy mojegospania zaczęli się potem do mnie nie odzywać, stroić grozne miny, z których wnioskowaćmiałem, że już tym razem to im nie umknę; w końcu wyszło na jaw, jaki to typ! szeptano; zdecydowanie obcy nam wzorzec ideowy! i jak niekorzystny wpływ rozsiewa na wydziale!na następnym zebraniu już wykluczono mnie z ZMP, i razem ze mną kolegę, który miałnieszczęście, w innym zresztą czasie, obejrzeć na nieszczęsny film Niedaleko odWarszawy , i tylko że nie poszedł na zajęcia.Obraziłem się na moją grupę; wróciłem do pokoju z piętrusami; tam doszła mnie wieśćjeszcze o kryminale podług burżuazyjnych wzorców! ;usnąłem sobie spokojnie, jak pierwszy raz w akademiku; a obudziwszy się ogłosiłemstrajk: w dwunastoosobowym pokoju, na mojej pryczy.53Jaką formę strajku wybrać?ano głodowy, bo akurat skończyły mi się zapasy żywności; teraz niech i towarzysz Stalindowie się, jeśli gdzie jeszcze żyje, jakich to twardzieli wychował sobie u nas już socjalizm.Wytrwałem cztery noce i pięć dni.Noce trudniejsze były, bo przy pełnej obsadzie sali,która robiła co mogła, by nie zauważać w ogóle, że istnieję!Współczułem im mimo wszystko, przecież z tym swoim zbiorowym ani mru-mru! jakośsię męczyli.Na piątą noc poszło, a moi twardziele nic, uważają że mnie nie ma; nawet i poeta co akuratwiersz pisał na kapitalistycznej plaży Copacabana ryczy jazz ,a prosty lud to męczy i prześladuje, a on, Połeta wierności chce dotrzymać kolektywowi; inajtrudniej mu jest, bo rymu nijak nie idzie dobrać do jazz ; w międzyczasie odkrył i zapisałże Bóg schował się do tabernakulum ,ale to też, cholera, kłopot, jaki do tego rym?! jeszcze gorszy do wyszukania;i był tam kolega Pchlacz, raz się nawet przysiadł do mnie, ale milczał; poprzyglądał się zboku tylko nietwórczym wysiłkom Półety, z uśmiechem niby drwiącym, jakby razem ze mną;posiedział i pomilczał, odszedł; uchodził do niedawna za mego kolegę, teraz nawet i niekandydata;a zwlokłem się z tej środkowej pryczy kiedyś, och, jak to dobrze, że nie najwyższa,przytrzymać się jest za co! bo już powiedziałem sobie, że następnej nocy tu nie będę!powolutku ubrałem się, do tramwaju poszedłem; nocny pociąg mnie zawiózł doMniejszego Miasta; co moje to moje jednak! tu każdy szpital mnie tu przyjmie, i zrozumieją!30Po raz pierwszy tak naprawdę długo i swobodnie mogłem wreszcie sobie zacząć nieistnieć; ulgę dodatkową podarowała mi gorączka; przez tydzień mogłem spać dowoli, niedbając co powiedzą na zebraniu, nikt nie chciał mi brać niczego za złe; wreszcie soma zaczęłaprzypasowywać się i do psyche, choć podłamany już mój duch trochę mnie zdradzał, nieczułem się pewnie; ale może to i pierwsza oznaka, że chore ciało zgra się kiedyś i z leniwąresztą.Pomajaczyłem sobie trochę.W prześwitach świadomości raz przytrafiło się pomyśleć oharmonii jakiejś gdzieś,pełnej, niekwestionowanej, może i z wyboru? byli w niej tacy, co to szykowali gdzieś dlamnie miejsce! służyło mi coś, co się należało - -Myślami już przytomny zacząłem wracać do gimnazjum, nie tej szkółki wyższej, co sięzowie uczelnią.W nim ostatni raz może, jeszcze pochylali się nade mną jacyś, chcieli, bymich przekonał do czegoś, czego to ja naprawdę chcę! Lekarze i pielęgniarki też zachowywalisię wobec mnie jakoś skromnie, wchodzili do mego pokoiku jakby czuli się winni, że zbytpózno rozpoznali tę żółtaczkę? przecież ona została mi wstrzyknięta jeszcze w PALMIE,notabene przed strajkiem - -kolejny tydzień przyniósł mi ponowną, lecz krótszą już, utratę przytomności, potemmogłem pomyśleć już, jak to realnie już mnie tu nie było.Zwijałem się, walczyłem zwyrośniętym ponad stan mojej wytrzymałości wielkim ciałem.Taka cisza godzinami trwała jak wieczna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]