[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. O co panu chodzi? odezwała się Abbey po pełnych trzydziestu sekundachmilczenia. Czy.Czy Janice jest w domu? Obawiam się, że nie.Wyglądał na zawiedzionego. Nazywam się Boyd Baxter.Pracuję w firmie Stafford i Hall i. W kancelarii mego ojca? Och, ty na pewno jesteś Abbey.Tak myślałem, jesteś taka podobna do Janice. Zawsze mi to mówią odpowiedziała chłodnym głosem.Młody mężczyzna zaczerwienił się nieco. O, z pewnością.Przyniosłem papiery dla twojej matki.Abbey podejrzliwie zerknęła na teczkę.Co Janice planowała? Zmienićtestament? Rozkręcić jakiś interes? Spisać umowę przedślubną? A może ogłosićbankructwo? To bez sensu.Postanowiła więcej nie myśleć o głupich podejrzeniachFlynna. Gdybyś zechciał je zostawić. zaczęła. Wolałbym z nią pomówić.Czy spodziewasz się jej wkrótce?Abbey przygryzła wargi.Janice nie wspominała, że oczekuje tego człowieka,ale fakt pojawienia się tutaj o dość póznej porze wskazywał, że sprawa jest ważna.Może matka miała powody, żeby prowadzić interesy poza godzinami urzędowania. Powinna niedługo wrócić powiedziała po chwili. Gdybyś zechciał zaczekać.Boyd Baxter potwierdził ochoczym skinieniem głowy.Abbey zaprowadziła godo wielkiego salonu, włączyła przyćmione światła przy obrazach i otworzyła drzwina taras.Rozejrzał się dookoła i westchnął z zachwytem. Słyszałem, że to najelegantszy salon w mieście. Położył teczkę na jasnej lnianej kanapie i podszedł do lśniącego fortepianu.Grywasz czasem? Kiedyś grałam.Ale dawno temu i niezbyt dobrze, jak sądzę.Może przyniosęci coś do picia? Kawy? Abbey patrzyła na niego i myślała, że z tymi dużymiłagodnymi oczami wygląda trochę jak szczeniak spaniela. Chyba zostało jeszczetrochę w dzbanku.Ale w chwili, kiedy weszła do kuchni, Flynn właśnie wylewał resztę do zlewu. Dziękuję! zezłościła się. Teraz będę musiała zaparzyć świeżą. Dla kogo? zdziwił się, nie widząc za nią nikogo.Opłukał dzbanek i podałjej, ociekający wodą. Przyszedł Boyd Baxter z jakimiś papierami dla matki.Zostawiłam go wsalonie. Dlaczego? A jak myślisz? Nasypała pełną łyżkę kawy do dzbanka. Trudno, żebymgo tu przyprowadziła, prosto na domową sielankę.Chyba, że zechciałbyś muwyjaśnić całą sprawę. Jeśli to adwokat Janice, to pewnie już wie.Zwykłe kubki, których używano na co dzień, stały tuż pod ręką w kredensie,ale Abbey sięgnęła po filiżankę z chińskiej porcelany. Nie musisz zostawać i nudzić się w jego towarzystwie.Flynn starannie złożył ścierkę do naczyń i sięgnął po kubek. To w imię obowiązku mruknął. Jestem pewien, że Janice będzie midziękować za to, że zostałem. Nie musisz go zabawiać. Wcale nie zamierzam.Wystąpię jako przyzwoitka. Nie potrzebuję żadnej. Abbey czuła, że się czerwieni.Flynn smutno potrząsał głową. Wiesz, trochę za bardzo starasz się mnie pozbyć.Ciekawe, co jest takiegointeresującego w tym Boydzie Baxterze.No, nieważne.Lepiej się pospiesz z tąkawą.Niegrzecznie z naszej strony kazać biednemu Boydowi czekać.Rozdział 4Abbey nawet nie próbowała odpowiedzieć, było oczywiste, że bez względu nato co powie, Flynn się odegra.Z podniesioną głową wymaszerowała z kuchni. Przyniosę kawę, jak tylko będzie gotowa! Niech Boyd się nie niecierpliwi! zawołał za nią z nutą rozbawienia w głosie.Abbey burknęła coś pod nosem.Gdy weszła do salonu, Boyd zerwał się narówne nogi.Posłała mu czarujący uśmiech. Kawa będzie za chwilę. Nie chciałbym sprawiać kłopotu odezwał się, jego oczy jeszcze bardziejprzypominały spaniela. Kawa to nie żaden kłopot. Skinęła na niego, żeby usiadł i sama usadowiłasię na rogu kanapy. Nie, tylko.To znaczy.Jeżeli w czymś przeszkodziłem.Twarz Abbey nagle poszarzała.Było jasne, że Boyd słyszał wszystko, comówił Flynn.Jak i to, że Flynn chciał, żeby to słyszał.Podniósł głos, jakbyprzemawiał w wielkiej hali! W niczym, poza zmywaniem naczyń, proszę mi wierzyć! powiedziałastanowczo i postanowiła, że nigdy nie będzie grać z Flynnem, nawet w szachy.Napewno i przy tej grze byłby śmiertelnie zawzięty.Boyd nerwowo przebierał palcami po zapięciu skórzanej teczki, którą trzymałna kolanach. Od jak dawna jesteś w mieście? zapytała Abbey.Przyjął jej pytanie zwyrazną wdzięcznością. Zaledwie parę lat.Chciałem wrócić w te strony po skończeniu Harvardu, afirma pani ojca miała ustaloną reputację na prawniczym rynku.Była znana wcałym kraju. Czy nadal jest? Abbey zadała to pytanie z autentycznej ciekawości,wiedziała, że matka nadal prowadzi interesy z prawnikami, ale Janice rzadko o tymwspominała.Pozbawiona energicznego kierownictwa Warrena Stafforda firmaStafford i Hall szybko mogła na powrót stać się małą prowincjonalną kancelarią.Boyd sprawiał wrażenie nieco zaskoczonego jej niewiedzą. Ależ tak! Pan Stafford zgromadził wspaniałych ludzi, którzy nadalwspółpracują z firmą.Oczywiście, żaden z nich nie zasługuje, aby zająć jegomiejsce.Był mistrzem.To wstyd, bo tyle mogliśmy się od niego nauczyć.Tak, nie byłoby też tylu innych problemów.Gdyby Warren Stafford żył,Janice byłaby teraz w salonie i nalewała kawę.Frank Granger pewnie reperowałbyczyjś popsuty zamek, a Flynn mógłby być gdziekolwiek, tylko nie przy brudnychnaczyniach w kuchni u Staffordów! Cóż, to tylko życzenie, które nie może sięspełnić. To doskonała posada Boyd ciągnął z powagą. Miałem szczęście, żezostałem wybrany.Abbey ocknęła się z zamyślenia. I my mamy szczęście, że do nas trafiłeś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]