[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Panda jest całkiem zwyczajnym podarunkiem, uwielbianym przez Europejczyków.Myśl otym jak o prezencie dla jej dziecka.Natomiast czasopismo porno po prostu uzupełnia sygnałrozpoznawczy.Pandy i świńskie obrazki zazwyczaj niezbyt do siebie pasują.- Wręcz przeciwnie, to połączenie jest iście freudowskie.- Jeden zero dla czubków.Po prostu rób, co ci powiedziałem.- Powiedziałem? Nigdy mi nie wyjaśniłeś, co mam powiedzieć tej kobiecie.- Spróbuj: Cieszę się, że cię widzę" albo Jak się miewa mała?".To bez znaczenia.Oddaj jej pandę i wracaj do schodów ruchomych najszybciej, jak możesz, ale nie biegnij.-Zjechali na dolny peron i Conklin dotknął ramienia Panova, kierując go w prawo.- Uda ci się,trenerze.Zrób po prostu to, co ci powiedziałem i wracaj tutaj.Wszystko będzie w porządku.- To się o wiele łatwiej mówi siedząc na miejscu, które zazwyczaj zajmuję.Panov doszedł do końca peronu, gdy na stację z hukiem wjechał pociąg z Luowu.Doktor stanął koło ostatniego filara i gdy setki pasażerów zaczęło wysypywać się z drzwiwagonów, niezgrabnie wcisnął pod pachę czarno-białą pandę i podniósł czasopismo nawysokość oczu.A kiedy wreszcie stało się to, na co czekał, omal nie zemdlał z wrażenia.- To ty, Haroldzie! - trącając go w ramię zawołała głośno falsetem wysoka, mocnoumalowana postać ubrana w szarą, plisowaną spódnicę i w miękkim kapeluszu z szerokimrondem na głowie.- Poznałabym cię wszędzie, kochanie!- Cieszę się, że cię widzę.Jak się miewa mała? - ledwo wykrztusił Morris.- Jak się miewa A l e k s? - odpowiedział nagle cicho męski bas.- Jestem mu coświnien i zawsze spłacam długi, ale to wariactwo! Czy on ma jeszcze wszystkie klepki wporządku?- Nie jestem pewien, czy ma je którykolwiek z was - rzekł zdziwiony psychiatra.- Szybko - rzuciła dziwna postać.- Zbliżają się.Proszę mi dać pandę, a kiedy zacznębiec, niech się pan wmiesza w tłum i znika stąd.Proszę mi to dać!Panov zrobił, co mu kazano.Uświadomił sobie, że kilku mężczyzn przeciska się przezidących grupami pasażerów i zbliża do nich z różnych stron.Nagle mocno umalowanymężczyzna w damskim ubraniu wbiegł za filar i pojawił się z drugiej strony.Zrzucił z nógbuty na wysokich obcasach, znowu okrążył filar i niczym piłkarski obrońca wpadł w tłumkoło pociągu wymijając Chińczyka, który próbował go złapać.Przemykał międzyzaskoczonymi ludzmi wymachując pięściami, a za nim ruszyli w pościg inni mężczyzni.Powstrzymywali ich coraz bardziej wrogo nastawieni pasażerowie, którzy za pomocą walizeki plecaków starali się odeprzeć ten zaskakujący atak.W pewnym momencie, kiedy na peroniezapanował chaos przypominający niemal zamieszki uliczne, panda została wetknięta w ręcewysokiej Europejki, trzymającej rozłożony rozkład jazdy.Natychmiast chwycili ją dwajdobrze ubrani Chińczycy.Kobieta wrzasnęła, Chińczycy spojrzeli na nią, krzyknęli coś jedendo drugiego i rzucili się do przodu.Morris Panov znowu zrobił to, co mu polecono.Szybko zmieszał się z odchodzącymtłumem po drugiej stronie peronu i wzdłuż toru piątego pobiegł z powrotem w kierunkuruchomych schodów, przed którymi ustawiła się już kolejka.Kolejka była, ale nie byłoAleksa Conklina! Starając się opanować ogarniającą go panikę, Mo zwolnił kroku, ale dalejposuwał się do przodu.Rozglądał się wokoło, wypatrując Conklina w tłumie na peronie iwśród jadących schodami do góry.Co się stało? Gdzie się podział agent CIA?- Mo!Panov odwrócił się gwałtownie w lewo.W krótkim okrzyku zabrzmiała zarówno ulga,jak i ostrzeżenie.Conklin przesunął się i ukrył za filarem znajdującym się dziesięć metrów zaruchomymi schodami.Szybkimi, gwałtownymi ruchami dawał znać, że musi pozostać naswoim miejscu, Mo zaś ma powoli i ostrożnie do niego podejść.Panov zrobił minęczłowieka, którego zirytowała kolejka przed schodami i w związku z tym postanowił, żezanim podejmie próbę przedostania się do wyjścia, poczeka, aż tłok się zmniejszy.%7łałował,że nie pali albo że nie zachował chociażby pornograficznego pisemka wyrzuconego wcześniejna tory.Przynajmniej miałby się czym zająć.Zamiast tego założył ręce do tyłu i pozornie bezcelu zaczął spacerować po opustoszałej części peronu, rzucając spod zmarszczonych brwispojrzenia na czekających.Wreszcie dotarł do filara, wślizgnął się za niego i zaparło mu dechw piersiach.U nóg Conklina leżał na brzuchu mężczyzna w średnim wieku.Miał na sobie płaszczprzeciwdeszczowy.Na jego plecach opierała się proteza Aleksa.- Poznaj Matthew Richardsa, doktorze.Matt jest starym specjalistą od sprawDalekiego Wschodu jeszcze z wczesnych sąjgońskich czasów.Wtedy zetknęliśmy się po razpierwszy.Oczywiście, był wtedy młodszy i o wiele zręczniejszy.Ale cóż, czyż wszyscy niebyliśmy kiedyś młodsi?- Na rany boskie, Aleks, pozwól mi wstać - błagał Richards kręcąc głową na tyle, naile pozwalała mu jego horyzontalna pozycja.- Głowa mnie boli jak diabli.Czym mniewyrżnąłeś, łomem?- Nie, Matt.Butem z mojej nie istniejącej nogi.Ciężki, prawda? Ale wiele możewytrzymać.A jeżeli chodzi o to, żebym pozwolił ci wstać, to doskonale wiesz, że nie zrobiętego, dopóki nie odpowiesz na moje pytania.- Do diabła, przecież odpowiedziałem! Jestem marnym, szeregowymfunkcjonariuszem operacyjnym, a nie szefem rezydentury.Zajęliśmy się tobą, bo dostaliśmydyrektywę z SD, z poleceniem wzięcia cię pod nadzór.A potem Departament Stanu przysłałkolejną deerkę", której nawet nie widziałem!- Powiedziałem ci, że trudno mi w to uwierzyć.Tworzycie tu bardzo zwartą grupkę,wszyscy wszystko widzą.Bądz rozsądny, Matt.Cofnijmy się daleko w przeszłość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]