[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łyd, czy z przekonania, czy z obawy podejrzeń, żadnych mu dawać nie chciał;ta ostrożność może ocaliła mu życie.Unikał zresztą Cajusa, wiedząc, że każdykrok ich był donoszony panu, a z samym Macronem widywać się starał tylkoprzy świadkach.Nie na rękę to było wodzowi pretoryanów, który Cajusa sobie zapewniwszy,marząc o przyszłej władzy i wpływie, niecierpliwie ich skosztować pragnął, a zanarzędzie występku chciał użyć żyda.Obawiał się wszakże pierwszy myśl swojąmu objawić.Helios, widząc niebezpieczeństwo, wypraszał się z powrotem do Rzymu, ale nanie pozwolenia nie mógł otrzymać.Tak prawie dwa lata upłynęły nie przyniosłszy żadnej zmiany na wyspie którapanowała światu, dwa lata jak dwa wieki długie.Tyberyusz tylko powrócił do obyczajów swoich, a Priscusowi znów trzeba było,szukając dlań nowości, jechać nad brzegi Campanii, do Neapolis, Pompei,Cumów, Baji, po chłopców i dziewcząt orszaki, które zmieniać i pomnażaćmusiał; przebrana ludność pobliższa, zmuszała go zapuszczać się w głąb kraju iczatować na przybywające z niewolnikami okręty.Hypathos jeden pozostał najdłużej Cezarowi miłym; w smutnej swej niewolijedyną znajdował pociechę, tuląc się do starego Heliosa; przybycie jego nawyspę dało biednym wygnańcom jakiś promyk nadziei.Z razu trudno im było schodzić się z nim i dłuższą przebyć chwilę; pózniej grotawdzięcznego Ulpa posłużyła za schronienie bezpieczne i miejsce narady.Wyleczony z okrutnych ran na twarzy, choć do człowieka nie podobny iodrażającego oblicza, rybak przywiązał się sercem poczciwem do swojegozbawcy i do litościwego Hypathosa.Poganin, ale nie zepsuty, bo odsunięty odspołeczeństwa zgniłego, od rozpusty i strachu, Ulp jeden miał tu serce ludzkie iuczucie, które przezwyciężało bojazń; życie dlań nie było wielkim darem, aniśmierć strachem wielkim.Nocą więc Rachel i Juda, znanemi sobie ścieżkami, zukrycia przechodzili do groty na drugim wyspy końcu i tam w kryjówce Ulpa,oczekiwali na Heliosa i Hypathosa, którzy ich łatwiej odwiedzić mogli, niż wniedostępnem ich gniezdzie.Starzec błąkał się po wyspie swobodny i przechadzki jego po dzikichwybrzeżach nie zwracały uwagi; Hypathos zręcznie umiał oszukiwać tych,którzy go śledzili i mylić ich pogoń za sobą.Tak pomimo szpiegów Cezara,schadzki ich dotąd zostawały tajemnicą.Tyberyusz przywiązywał się coraz bardziej do pięknego chłopaka, ale niekiedykrwawem okiem spoglądał nań, jakby myśl jakaś dzika przelatywała mu przezgłowę; czasem słowy dziwniejszemi jeszcze rozpytywał go o śmierć i życie.Wreszcie w posłusznem, złamanem ale smutnem zawsze chłopięciu, nie mogącku sobie wyrobić ani przywiązania, ani wesela, które na licu jego widziećpragnął, niecierpliwił się, odpychał, niepokoił i głaskał, To chłopię powiedział raz Macronowi zawczasu napiętnowane jest naśmierć bogom, nosi smutek victimy na czole i płakać tylko umie.Któż wie?możeby to była przyjemna bóstwu błagalna ofiara? krew ma siłę potężną!.Często wśród zabaw w gaju Wenery, Cezar rozkazywał szaleć Hypathosowi,szukając w oczach jego ognia młodości i szału, ale zapalona chwilkę w oczachnamiętność wnet gasła i smutek jej miejsce zajmował.Hypathos, zepsutywcześnie, brzydził się jednak widokiem tego pogańskiego rozpustowania, aserce jego i żądze zwracały się gdzieindziej.%7ładna z greckich dziewcząt, żadnaz Armenek i Rzymianek Tyberyuszowego orszaku nie pociągała go ku sobie,choć wszystkie chciwemi nań patrzały oczyma; kochał bowiem tajemnieRachelę, żonę brata, i miłość ta występna paliła go ogniem rozpaczy.Rosnąc cochwila, na czole prześlicznego chłopięcia malowała się niepokonanymsmutkiem.Ta nieprzezwyciężona tęsknota, to taedium vitae, będące uczuciempowszedniem społeczeństwa, które się kończyło samobójstwem wśród uczty,niepojętemi się zdawały w chłopcu młodym, pieszczonym i szczęśliwym.Nie lubił pan twarzy zamyślonych i posępnych: wszelka myśl była dlańpodejrzaną, smutek go niepokoił; głupota i szał były mu najmilsze, a Cajuswybornie w tem do jego usposobienia się stosował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]