[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pózniej -KLEINES, malutka kawiarnia, ulubione miejsce spotkańaktorów.Następnie, po zakupieniu kilku rzeczy, a przedewszystkim zupełnie nie wiadomo, na jaką okazję,jedwabnego, wyszywanego złotą nitką sari -FRAUENHUBER, kawiarnia, w której podobno grywałMozart, i która znajduje się w samym centrum zakupów.Jeszcze pózniej DIGLAS, a tam ukochane danie mojegomęża, szparagi (w Wiedniu właśnie festiwal szparagów!).Sari, Szparagi, Szale, Spotkania - wszystko na S.Ach! Szal!Kupiłam trzy szale! Po cholerę!? Nie wiadomo.Z przerażeniem myślę, ze czeka nas jeszcze póznymwieczorem poważna kolacja i spotkanie ze wszystkimiwspółpracownikami męża.Ciekawe, gdzie i co będziemymusieli zjeść i ile czasu wysie-dzieć".Jestem zmęczona tymi zakupami i kawiarniami,wolałabym grać byle co i byle gdzie, a nie.cały dzień ijeszcze ta kolacja! A poza tym, od dziś wiem dokładnie, cokryje się pod powiedzeniem austriackie gadanie".Dobrego wieczoru.Jutro mi obiecują muzeum, ale niewierzę.Moim zdaniem znów będziemy siedzieć w kawiarni.PS Przeczytałam zrobiony przeze mnie dzisiaj zapis, jestto obraz mojego absolutnego egotyzmu.Przepraszam.22 kwietnia 2001, niedziela, 8.52Wczoraj, niebacznie zapytana o plany zawodowe,opowiedziałam scenariusz filmu, który chciałabym zrobić wPolsce.Scenariusz Luster według książki MałgorzatySaramonowicz pod tym samym tytułem.Marzę, żeby zrobićten film.Opowiedziałam i się zaczęło.Do ranadyskutowaliśmy o eutanazji, o fakcie zalegalizowania jej wHolandii, o stosunku do tego wydarzenia.Rozpętały się takieemocje, że zdominowały cały wieczór i noc.Każdyopowiadał niezliczone historie o umieraniu znajomych,bliskich, rodziców.Zastanawialiśmy się nad granicą międzyśmiercią a życiem, skoro uznano, że jest to moment, w którymumiera mózg, a w tej chwili już istnieje, testowany wAmeryce, lek przedłużający życie mózgu o dwie godziny.Postwierdzeniu śmierci klinicznej, zamraża się organizm do -31stopni, podaje ten lek i można ciało przewiezć, nie wiem.gdzie, ale zyskać na czasie, a po dwóch godzinach, poprzywróceniu właściwej temperatury, próbować ratować toistnienie na nowo,mózg dzięki temu lekowi nie umiera od razu.Na razie jestto specyfik testowany na zwierzętach, ale próby się udają.Dyskusjom nie było końca.Moja bohaterka, dwunasto-,trzynastoletnia harcerka, sierota, wychowywana przez trzechmężczyzn: wuja aptekarza i dwóch jego przyjaciół, lekarza ipatologa sądowego, dziewczynka, która ze współczucia imiłości pomaga umierać swoim podopiecznym, chorymstarym kobietom, zdobywając kolejne sprawności harcerskie,okazała się dla nich postacią tak interesującą, że spojrzałamna całą sprawę tego projektu na nowo.Moje problemy znamówieniem wszystkich na ten film sprawiły, że ostatnioprzestałam myśleć realnie o jego zrobieniu.Szkoda, bowłaśnie okazuje się, ze teraz temat jest gorący.Ile nieprawdopodobnych historii o śmierci wczorajusłyszałam, o błaganiu o śmierć, o błogosławieństwie śmiercibez bólu.Ile jednocześnie oburzenia wobec prób prawnegouregulowania zabijania.Co za temat! Z perspektywy Polskitego az tak nie czułam.Dobrego dnia.Wyobrazcie sobie, jednak idę do muzeumsztuki zdobniczej.To będzie niezwykłe.Jestem pewna!23 kwietnia 2001, poniedziałek, 7.44Wczoraj znów od wczesnego rana siedzieliśmy wkawiarni, a pózniej w restauracji, rozmawiając z dawnoniewidzianymi przyjaciółmi i znajomymi.Przez chwilębyliśmy w muzeum, które od dawna chciałam zwiedzić.Pozatym przypomniałam sobienagle, ze mam aparat i gwałtownie odrabiałam zaległości,ale, jak zwykle, fotografowałam same głupoty.To lubięnajbardziej.Moich zdjęć Wam nie pokażę.Pozostałe robiłmój mąż, aczkolwiek z najwyższym obrzydzeniem, bo:Po pierwsze, nie cierpi i pogardza tym cyfrowymaparatem.Po drugie, uważa, ze to kabotyństwo fotografować się takw ogóle.Po trzecie, nie cierpi mojego internetowego dziennika,który go niepokoi, a nie czytał nawet zdania, bo nie umiewejść do Internetu i w ogóle nie chce tam wchodzić.Po czwarte, dlatego że jest zazdrosny o wszystko, coodwraca moją uwagę od niego, a bardzo duzo rzeczyodwraca, i ja go rozumiem.Po piąte, twierdzi, że całe to fotografowanie umacnia mójegoizm itd.Pewnie generalnie ma rację.Niemniej zamieszczamzdjęcie przez niego zrobione.To JA podczas śniadania wCaf Schwarzenberg.Mam tych zdjęć jeszcze sześćdziesiąt,ale reszty nie pokażę, bo wyglądam na nich okropnie.Towedług mnie złośliwość mojego męża, specjalnie takfotografuje, żebym nie wpadla w samouwielbienie, a mnie tonie grozi zupełnie, ale i za to go lubię.Dobrego dnia.Jadę teraz do Włocławka grać Helvera.24 kwietnia 2001, wtorek, 7.54Mam dla Was niespodziankę, wczoraj, czytając urocząksiążeczkę Marii Iwaszkiewicz Z moim ojcem o jedzeniu,znalazłam przepis na sławne magdalenki - ciastka w kształciemuszli madelaine".Od smaku tego ciastka zaczyna sięProustowska epopeja - jak pisze pani Maria.Tak więc najpierw pozwolę sobie zamieścić mojąniedawną wypowiedz na temat czytania i ulubionych książek,którą napisałam zaczepiona w tej sprawie przez GazetęWyborczą", a potem podam wam przepis z książki pani MariiIwaszkiewicz i wtedy zrozumiecie, dlaczego tak ucieszyłamsię z tej receptury.Gdyjby ktoś mnie zapytał, co lubię robić najbardziej, co misprawia przyjemność, niewątpliwie jedną z rzeczy wymienionychna pierwszym miejscu byłoby czytanie książek.Co więcej, byłabyto jedna z pierwszych pozycji na liście odpowiedzi na pytania: Co wydaje się Pani niezbędne w życiu", Bez czego Pani niewyobraża sobie życia?", Co jest dla Pani koniecznościążyciową?" itd.Nie mam tu zamiaru wyjaśniać, dlaczego, chcętylko poczynić dość intymne zwierzenie: Czytanie jest dla mnie poprostu lekarstwem.Jest antidotum na przypadłość, którąodczuwam jako śmiertelną, na.nerwy.Mój niepokój, lęk,wątpliwości, ból istnienia, bylejakość, pośpiech, partactwo,chamstwo zabijam czytaniem.A lekiem wyjątkowo skutecznym izaczarowanym jest W poszukiwaniu straconego czasu MarcelaProusta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]