X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy to suknia przywiezionaz klasztoru? Za bardzo przypomina habit i przynajmniej od dwudziestu lat jest nie�modna.Teraz nasuknie zużywa się zdecydowanie mniej materiału.Pokażę ci.- Podszedł do Anny i odgarnął do tyłufałdy po obu bokach, aż szata nabrała linii, opływającej kibić dziewczyny.- Służące na pewno będąumiały skroić taki fason.Spojrzała w dół na siebie.Teraz zarys piersi i bioder stał się wyraznie widoczny.- Rozumiem, moje szaty mają być podobne do sukien Catherine.- Jej suknie także są zbyt sute w stosunku do fasonu, o którym mówię.- Skąd tyle wiesz o kobiecych strojach? Morvan cofnął się o krok i przyjrzał się efektowi, który udało mu się osiągnąć.- Przecież żyłem na dworze, gdzie tego typu sprawy są najważniejszym tematem rozmów.A pozatym moja siostra wyszła za kupca bławatnego.Stał bardzo blisko Anny, dotykał jej bioder.Ogarnęło ją jakieś żenujące podniecenie.Zesztywniała,żeby powstrzymać drżenie.Zdradził ją jednak lekki rumieniec i wiedziała, że Morvan to zauważył.Ukryła zakłopotanie, okazując żywe zainteresowanie krojem sukni.- Już rozumiem, co masz na myśli.Muszę przerobić tę suknię.Tak na wszelki wypadek.- Wyjęłamu materiał z rąk i zrobiła ruch, jakby chciała odejść.Nie pozwolił jej.Zdecydowanym ruchem przesunął lewą rękę na plecy dziewczyny i zatrzymał ją wmiejscu.Spojrzał jej w oczy.Zobaczyła w głębi ciemnych oczu Morvana płomień i gwałtowniezłapała oddech.On tymczasem szybkim ruchem zdjął jej z głowy welon.Dziewczyna odprowadziła wzrokiemmiękko opadający na podłogę woal, a Morvan zaczął wyciągać jej spinki z włosów.Oswobodzoneloki rozsypały się na ramiona.- I jeszcze jedno: kiedy kobieta zamierza negocjować z mężczyzną, nie powinna ukrywać swejurody.- Palce Morvana przesunęły się wzdłuż głowy dziewczyny w po�szukiwaniu ostatnichspinek.- Naszą męską słabością jest to, że im bardziej jesteśmy zachwyceni, tym bardziej stajemysię hojni.- Pochwycił gęstwinę loków i podniósł je do nosa, by poczuć ich zapach.- Kiedy jeścięłaś? W klasztorze czy w czasie choroby?- W klasztorze - szepnęła tak cicho, że niemal nie słyszała własnych słów.- Są piękne.Już nigdy ich nie ścinaj.Chciała mu wyjaśnić, że w klasztorze zawsze obcina się włosy.Ale nie była w stanie wydobyć zsiebie głosu, bo Morvan znów na nią patrzył.Jego oczy, w których znów tańczyły iskierki, szukałyjej wzroku.Klasztor nagle oddalił się o tysiące kilometrów, a termin powrotu doń przesunął się wjakąś niezwykle odległą przyszłość.Morvan był wyraznie rozbawiony, kiedy mówił z nią o stro�jach, teraz jednak uśmiech zniknął zjego twarzy, która stała się niemal surowa, a czarne oczy płonęły w niej niesamowi�tym ogniem.Anna wiedziała, że powinna go odepchnąć, ale nie mogła się na to zdobyć.Męska ręka na jejplecach zdawała się parzyć; ożywione aż do bólu ciało dziewczyny czekało na coś, co ma nastąpić.Wydawało jej się, że stoją tak już od niepamiętnych czasów, ni to złączeni, ni to roz�dzieleni.Morvan spojrzał na jej szyję.- A tej sznurówki nie ściąga się tak mocno, żeby aż dusiła.Anna śledziła szeroko otwartymi oczami palce mężczy�zny, które powoli rozwiązały węzeł ileniwie rozsznurowywały suknię.Ruchy miał bardzo wolne, jakby działał z pełnymwyrachowaniem, wiedząc, jakie wywołuje w An�nie uczucia.Oparł dłoń nad piersiami dziewczyny, podczas gdy jego palce nie ustawały w swej pracy.Kiedyskończył, nie cofnął ręki; dotykał czubkami palców odsłoniętej przed chwilą skóry.Jak cudownie było czuć jego dotyk! Podniecający i uspo�kajający, niebezpieczny i dający poczuciebezpieczeństwa równocześnie.Anna podniosła głowę i spojrzawszy na Morvana, zacisnęła zęby.- Kiedy negocjujesz z mężczyzną, nigdy nie patrz na niego w taki sposób - ostrzegł cichym głosem.- Może uznać to za wyzwanie i poczuć przymus pokazania ci, gdzie jest miejsce kobiety.- A gdzie jest to miejsce?- Tutaj.- Gwałtownym ruchem przyciągnął ją do siebie i przytulił tak mocno, że poczuła jego siłę iżar.Walczyła z nieodpartą reakcją własnego ciała, ale ręce, które uniosła, by odepchnąć Morvana,zacisnęły się na jego bilionach.Musiała się poddać, musiała oddać mu kontrolę nad sobą.On tymczasem rozsunął materiał, uwolniony przed chwilą z więzów sznurówki.Pochylił głowę idotknął wargami ob�nażonego ciała.Delikatne pocałunki sprawiły, że Annie wy�dawało się, iżwbijają się w nią płonące strzały.Gwałtownie złapała oddech i mocniej objęła jego ramiona.Morvan wsunął palce we włosy dziewczyny, podniósł jej głowę i poszukał ustami jej warg.Pierwszy prawdziwy pocałunek całkowicie odebrał jej siłę.Zabrał ją aż do gwiazd, wysoko ponad La Roche de Roald i jego problemy.Na całym świecie nie było nikogo poza tym mężczyzną, którywypełnił ją tak obezwładniającymi wraże�niami.Pocałunek był delikatny, był muśnięciem warg, subtelnym skubaniem kącików ust.Ale po chwilinacisk męskich warg stał się natarczywszy, obejmujące ją ramiona bardziej wyma�gające.Przycisnął ją mocniej; wyczuwała piersiami prężące się mięśnie męskiego torsu.Gdy powiódłjęzykiem wzdłuż warg Anny, instynktownie je rozchyliła, a wtedy natychmiast znalazł się wewnątrzi dotknął podniebienia.Przebiegło ją cudowne drżenie.Wargi Morvana przesunęły się powolutku ku szyi i uchu Anny, by po chwili wrócić znów do ust.Ale tym razem żądały, były głodne.Męskie dłonie przesunęły się w dół pleców i zawędrowały nabiodra; palce budziły w dziewczynie kolejne fale rozkoszy.Pomyślała, że osiągnęli taką bliskość, jaka tylko jest moż�liwa między ludzmi, ale Morvan wsunąłw tym momencie dłonie pod jej pośladki i przyciągnął ją do swych bioder.Wyczuła napierającą nanią męskość i wreszcie dotarła do niej rzeczywistość tego, co się między nimi dzieje.Zesztywniała.Natychmiast to wyczul, zatrzymał się i spojrzał na nią; trzymał ją na uwięzi tymi niesamowiciepłonącymi oczami, które żądały od niej tego, czego jeszcze nikt nigdy nie ostał.- Nie bój się.Nigdy cię nie skrzywdzę.- Pieszczotliwie powiódł ręką wzdłuż ciała Anny.Jego palcezamknęły się wreszcie wokół piersi.Nie była przygotowana na niezwykłą intensywność tego doznania.Krzyknęła i gwałtowniewciągnęła oddech.Usta Morvana natychmiast znalazły się na jej wargach.Palcami odnalazł sutkiAnny i zaczął je delikatnie pocierać przez cieniutki materiał.Mózg dziewczyny przestał pracować,jakby zamroczony niepomnym na wszystko szaleństwem.Przylgnęła do mężczyzny, jakby chciałasię z nim stopić.Dłonie Morvana tańczyły po jej ciele z mistrzostwem, potęgowały rozkosz, aż stała się jakaś ostra,gwałtowna, do�magająca się czegoś.Dziewczyna otworzyła oczy.Patrzył na nią, obserwował, jakreaguje na każdą nową pieszczotę.Pod�niosła rękę i dotknęła jego gorącej twarzy.- Tak - powiedział, jakby ten dotyk był pytaniem albo jakby pomógł mu podjąć decyzję.Pocałowałją zaborczo.Pogłębiał i przedłużał pocałunek, a jego ręka sunęła w dół ciała dziewczy�ny.Gładziłjej udo, podciągając coraz wyżej spódnicę sukni.Jakby w odpowiedzi na coraz bardziej podniecający, coraz bardziej intymny dotyk, Anna przylgnęłado niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire