[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale na pewno znów grałeś z Liesel naorganach.Liesel była gospodynią proboszcza, urzędowała na plebanii i podobnie jak jej chlebodawcadawno temu przekroczyła sześćdziesiątkę.Przed trzydziestu laty ta para przez wiele miesięcybyła na ustach całej wsi.Wtedy Liesel potrzebowała akuszerki, ale nie do porodu.Gerta Franken wiedziała do czego i mówiła o tym tak, jakby to było wczoraj.Równie żywoprzypominała sobie czas, kiedy Heinz Lukka stracił przedni ząb, który musiał potem zastąpićporcelanową koroną.Heinz Lukka opowiadał w gospodzie Ruhpolda, że poślizgnął się na mokrejposadzce w swojej łazience i tak nieszczęśliwie uderzył o kant umywalki, że złamał ząb.Nieszczęśliwy wypadek zdarzył się na początku listopada sześćdziesiątego dziewiątego,dobry tydzień po tym, jak Heinz Lukka uwolnił z rąk zamaskowanej postaci Marię Jensen, którawtedy jeszcze nazywała się Laessler.Gerta Franken wiedziała swoje i opowiadała ludziom, że tonie był żaden kant umywalki, tylko pięść Bruna Kleu, która dwukrotnie trafiła Heinza Lukkęw szczękę w jej ogrodzie.Gerta Franken opowiadała również, że w końcu pazdziernika sześćdziesiątego dziewiątegonie było żadnej napaści, a już na pewno żadnego gwałtu.Bruno i Maria spacerowali po polnejdrodze, przytulali się do siebie, ściskali i całowali, a w końcu przenieśli się do jej ogrodu.W krzakach doszło potem do tego, do czego zwykle dochodzi w krzakach, kiedy spotka się tamzakochana para.Maria wcale się nie broniła, tylko trochę marudziła.Było jej zimno i dlatego niechciała rozebrać się do naga, jak sobie tego życzył Bruno.Nagle pojawiło się psisko Lukki, które regularnie zapędzało się do jej ogrodu.A gdzie byłpies, tam niedaleko musiał być i pan.Heinz Lukka z początku stał tylko na drodze i czekał, ażpies załatwi swoje sprawy.Tymczasem jego pupil zdążył już obsikać wszystkie krzaki i teraznaprzykrzał się parze kochanków.Kiedy Bruno chciał go przepędzić, Lukka zbystrzałw mgnieniu oka i poszczuł Bruna psem, ponieważ sam miał chrapkę na Marię.Resztę samiwymyślili, żeby Maria nie miała nieprzyjemności ze strony swojego brata, a Erich Jensen niewyciągnął konsekwencji z jej niezdecydowania.Bądz co bądz w tamtym czasie Maria spotykałasię już regularnie z Erichem.Gerta Franken od dawna cierpiała na bezsenność.Noc w noc siedziała przy oknie w swoimpokoju, skąd miała doskonały widok na całą okolicę.Większość polnych dróg aż do połowy latosiemdziesiątych była w fatalnym stanie i właściwie tylko traktory mogły po nich bezpieczniejezdzić.Ten, kto jechał swoim samochodem do Bendchen, ryzykował utknięcie w głębokichkoleinach.Dlatego większość zakochanych par wolała spotykać się na biegnącej na tyłachogrodów szerokiej drodze, której niekwestionowaną zaletą była asfaltowa nawierzchnia.A ktonie miał samochodu, ten wynosił się cichaczem do ogrodu Gerty, gdzie ukryty przed oczamiciekawskich mógł cieszyć się sekretnym tete-a-tete na łonie natury.Niektórzy z entuzjastów tegoidyllicznego miejsca mieli żony lub mężów, ale nigdy ich tutaj nie przyprowadzali.To właśnie Gerta Franken zainspirowała Bena do korzystania z lornetki, która w pózniejszymokresie stała się nieodłącznym elementem jego zewnętrznego wystroju.Po zapadnięciu zmrokustaruszka nie mogła rozpoznać, kto z kim spaceruje, siedzi w samochodzie lub zabawia sięw krzakach.Dzięki lornetce twarze stawały się bardziej wyraziste, a opowieści Gerty bardziejszczegółowe.Opowieści te zatruwały życie niejednemu przykładnemu małżeństwu.I niejedenmąż, i niejedna żona życzyli Gercie wszystkiego co najgorsze.Kiedy nogi nie odmawiały jej jeszcze posłuszeństwa, w każde słoneczne popołudnie GertaFranken przesiadywała na ławce przy rynku.Po przeciwległej stronie rynku stał dom, w którymna parterze mieściła się apteka, a nad nią duże mieszkanie Ericha i Marii Jensen.Obokwynajmował niewielki lokal Heinz Lukka.Kiedy ktoś przechodził obok jej ławki, Gerta Frankenzaczynała głośno lamentować, żaląc się, że nawet zajadli wrogowie idą ręka w rękę, jeśli mająten sam cel a mianowicie pozbycie się raz na zawsze starej, biednej kobiety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]