[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uniosła natychmiast górną część ciała i z całej siły uderzyła mnie ręką.Frank zerwał się zkrzesła i przyklęknął obok łóżka.Chwycił jej dłoń i mocno przytrzymał przy swojej piersi.Najego twarzy malowała się troska.- Ruth, lekarz przyszedł - powiedział.Ton jego głosu był błagalny.- Jest tutaj, żeby cipomóc.Zrobiło mi się go żal.Tak naprawdę niewiele mogłem zdziałać, aby jego żona poczułasię lepiej, poza kontynuowaniem leczenia pierwotnej infekcji.Mimo wszelkich postępów wmedycynie, Ruth mógł pomóc jedynie czas, a i to nie było pewne.Niemniej jednak łagodny głos jej męża zdawał się ją uspokajać i z powrotem ułożyłasię na łóżku.Prowadziłem dalej badanie.- Co z jedzeniem, doktorze? Jak mam sprawić, żeby jadła?- Może się to panu teraz nie udać.- Ale jeśli nie będzie jadła, umrze! - Sfrustrowany rzucił mi gniewne spojrzenie - Czychce pan, żeby umarła?- Nikt nie chce, żeby umarła, proszę pana.- Jak ma wydobrzeć, nic nie jedząc?- Frank, niech pan zrozumie, robimy wszystko, co tylko możemy.Pielęgniarki iasystentki naprawdę się starają.Przy każdym posiłku siedzą przy Ruth i cierpliwie próbują podać jej jedzenie.Jestempewien, że część przełyka.Nawadniamy ją dożylnie płynami dostarczającymi pewneskładniki odżywcze.W miarę jak zespół majaczeniowy będzie się zmniejszał, zacznieodzyskiwać apetyt, taką mam w każdym razie nadzieję.- Ale wyleczyliście jej infekcję, doktorze, prawda?- Tak, wyleczyliśmy, jednakże wynikły z niej stan zagubienia potrzebuje czasu, abysię cofnąć.- Odniosłem wrażenie, że w kółko powtarzam to sarno.- Ale jeśli nie zacznie jeść, nie powinniście jej założyć sondy do karmienia? - Teraz wjego głosie usłyszałem błaganie.- Proszę pana, nie sądzę, żeby to zmieniło ogólny wynik.Poza tym, gdy pańska żonabyła jeszcze w stanie wypowiadać się za siebie, powiedziała, że nie chce sondy, którapomagałaby jej w odżywianiu.Należałoby chyba uszanować jej życzenie.Pogratulowałem sobie w duchu, że we trójkę przedyskutowaliśmy tę sprawę nawczesnym etapie choroby Ruth, kiedy wciąż jeszcze mogła uczestniczyć w rozmowachdotyczących swojej przyszłości.Ze wszystkich tematów, które poruszam z pacjentami i ichrodzinami, dyskusja o sondach służących do karmienia jest prawdopodobnie najtrudniejsza.Widziałem rodziny nękane rozterką, czy założyć taką sondę pacjentowi z demencją, któryzaczynał tracić wagę.Podjęcie tej decyzji jest dla nich niezwykle trudne ze względu na powszechnemniemanie, że taka ingerencja przedłuża życie.W rzeczywistości, w zaawansowanymstadium demencji, zakładanie sondy jest bez sensu.Obiektywnie mówiąc, nigdy niewykazano, że przyczynia się ona do wydłużenia życia pacjenta lub zmniejszenia liczbyprzypadków zapalenia płuc.Natomiast przysparza choremu dodatkowych cierpień: samozakładanie wymaga zabiegu operacyjnego lub endoskopii, ponadto sonda często wypada, cowiąże się z wizytami na pogotowiu, może też powodować infekcję, nierzadko się zapycha.Niestety, wiele osób ma poczucie, że niepodawanie jedzenia pacjentom w ten sposóbjest równoznaczne z głodzeniem ich, z okrutną, niezasłużoną karą.Tymczasem utrata wagipod koniec życia, to naturalny skutek uboczny procesu wyłączania się ciałaprzygotowującego się do śmierci.Pacjenci na tym etapie nie odczuwają głodu ani pragnienia,tak jak osoby zdrowe.Jednak członkowie rodziny nie potrafią przyjąć tego faktu dowiadomości, widząc, jak ktoś, kogo kochają, gaśnie.O wiele łatwiej się z nimi porozumieć,gdy pacjent świadomie wypowiedział się w tej sprawie w bardziej sprzyjającym momencie.Frank spojrzał na mnie z poczuciem winy.- Ma pan rację, doktorze.Ona rzeczywiście mówiła, że nie chce sondy.Ale przecieżmusi jeść.Jak może jej się poprawić, jeśli nie je? - Do oczu Franka napłynęły łzy.Pociekły pojego twarzy, otarł je rękawem.- Miejmy nadzieję, że wkrótce zacznie jeść - uspokajałem go.- Tymczasemutrzymamy podawanie płynów dożylnych i będziemy próbować ją karmić jak dotąd.Poprostu musimy być dobrej myśli.- Ale jeśli to nie zadziała? - Spytał z rozpaczą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]