[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jestem biologiem, nie matematykiem - wzruszyła ramio-nami kobieta.- A ty znowu wyjeżdżasz z tym swoim kreacjoni-zmem.Nadal twierdzisz, że Bóg stworzył dla nas Raj Utraco-ny?- Nie jestem pewny, czy to był Bóg - cicho odparł Meyer.Rozdział 22Spacerw kosmosiePodróż dobiegła końca.Obecnie Marek Au-reliusz z gwiazdolotu przeistoczył się w stacjękosmiczną, majestatycznie zawieszoną nad je-dynym światem systemu Alfa Centauri.Z ka-dłuba niczym ślimak ze swojej skorupy wychy-nęły ukryte do tej pory baterie słoneczne, tele-skopy, różnego rodzaju czujniki rejestrujące fa-le radiowe, plazmowe, promieniowanie ko-smiczne.Dane z urządzeń spływały wprost docentralnego komputera.Wystrzelone zostały sondy i teraz zmierzałyjuż w kierunku Raju Utraconego w celu pobrania pierwszychpróbek powietrza, gleby i roślin.To wszystko miało następniezostać poddane szczegółowej analizie w laboratorium.SinaFinderman zajmie się badaniem flory i fauny, Angelika Soronosprawdzi je pod względem bakteriologicznym, natomiast Teo-dor Meyer zbada próbki geologiczne.Będzie musiał równieżdokonać analizy chemicznej, gdyż po śmierci Yaki Mashari niemieli chemika.Jeśli nie będzie przeciwwskazań, już niedługowylądują na planecie.Ale na razie czekali.Na Marku Aureliuszu było sporo pracy.Pomimo tego, żewiele urządzeń na statku było zautomatyzowanych, sterowa-nych przez komputer, to jednak niektóre rzeczy musiał wyko-nać człowiek.Brak trzech osób załogi był odczuwalny i wszy-scy mieli pełne ręce roboty.To zaktywizowało astronautów i gdy tylko poczuli się po-trzebni, poprawiły się ich nastroje.Wydawać by się mogło, żepoprzednie pół roku było tylko sennym koszmarem, z któregosię wreszcie zbudzili.Zettenberg szybował w przestrzeni kosmicznej.Brak oporupowietrza i bezwładna lewitacja wywołuje w ludziach euforię,ale i lęk.Niezależne od woli człowieka uczucie rodzi się wpodświadomości, wynika z odwiecznego pragnienia oderwaniasię od przyziemnej egzystencji.Jednak to, co niezwykłe, niena-turalne, napawa również strachem.Ubrany w kosmiczny skafander i przypięty stalową liną dostatku wyszedł razem z Czarneckim naprawić uszkodzenie wsekcji czternastej.Z głośników zamontowanych w skafandrzedobiegały radosne okrzyki Daniela, który z niezwykłą prędko-ścią przeleciał mu nad głową.No tak, pomyślał Hubert, odpalił osobisty zespół manewro-wy, w skrócie OZM.Był to rodzaj napędu odrzutowego, zbu-dowany z dwudziestu czterech niewielkich dysz, które wyrzuca-jąc z siebie azot, umożliwiały poruszanie w próżni, a mieścił sięw plecaku przymocowanym z tyłu do skafandra.Za pomocądrążków przyczepionych do rękawów kombinezonu regulowałosię prędkość i kierunek ruchu.Komandor musiał przyznać, że Polak świetnie sobie radzi.W próżni czuł się jak ryba w wodzie.Niech się bawi, załodzenależy się chwila luzu, myślał Hubert, pobłażliwie patrząc naekwilibrystykę podwładnego.Sam jednak nie czuł się komfor-towo.Nie lubił przebywać w stanie nieważkości.Większość astronautów, przebywając na orbicie, przeżywadolegliwości podobne do choroby lokomocyjnej.Problemy zporuszaniem się, nudności, czasem zdarzały się wymioty.Po-wodem niedyspozycji jest błędnik, znajdujący się w uchu we-wnętrznym.Gdy nie ma ciążenia, komórki zmysłowe nie wie-dzą, jak interpretować bezwładny przepływ płynów.Dlategozanim astronauci wyjdą w skafandrach w przestrzeń kosmiczną,zawsze przyklejają sobie plaster z dimenhydrynatem.Związekten zapobiega nudnościom i działa przeciwwymiotnie.Jednakże nie z tego powodu Zettenberg czuł się niekomfor-towo.Przerażała go czarna, niezmierzona otchłań kosmosu.Oczyma wyobrazni widział, jak stalowa linka łącząca go zestatkiem nagle pęka, a on oddala się coraz dalej, dalej, dalej.Otrząsnął się z ponurych myśli i ponownie skupił na powol-nym przesuwaniu się w stronę uszkodzonego sektora.Czynił tonieumiejętnie, odpychając się od wystających części statku iporęczy specjalnie w tym celu zamontowanych.Projektanci Marka Aureliusza zakładali, że może pojawić się koniecznośćwyjścia na zewnątrz, i dostosowali kadłub do kosmicznychspacerów.Pomimo tego męczył się przy tym strasznie.Tak samo jak przy półtoragodzinnej procedurze zakładaniaskafandra kosmicznego, którą musiał przejść, żeby wyjść wprzestrzeń.Najpierw trzeba było założyć urządzenia zbierającemocz i umocować je w pasie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]