[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Owe trzy osoby wydawały się bardzo ożywione i nerwowe.Już z daleka, gdysiedziały jeszcze w bryczce, słychać było donośny, piskliwy głos pułkownika,rozlegający się w ciszy wieczoru.Obydwie siostry bezskutecznie próbowały do-równać mu cienkimi, słabymi głosikami.Anna Róża i Lothar stali przy oknie pięknego, dużego salonu w stylu LudwikaXIV i przyglądali się ze śmiechem przyjazdowi trojga nowych gości, podczas gdyciocia Henia wraz z bratem zagłębili się w przeglądaniu starego albumu.DoktorHaffner wyszedł, by powitać przybyłych. Nasi nowi współmieszkańcy wydają się być strasznymi oryginałami powiedział z uśmiechem Lothar.Anna Róża potwierdziła. Siostry są zachwycające.Wyglądają, jakby były z minionej epoki.Nie będąkontrastować z nastrojem panującym w Retzbach.Panna Sabina Uchteritz i jej siostra Arnoldyna nie przypuszczały, że są ob-serwowane.Nieporadnie usiłowały wyjść z bryczki, z typowo staropanieńskąnienaturalnością podpierając się o rękę doktora Haffnera, szarpiąc, targając stra-chliwie i z troską czarne, jedwabne suknie i peleryny.Były to bowiem jedynesuknie, jakie posiadały, aby sprawić sobie nowe na tę podróż, były za biedne.LRT Czarne suknie, które miały na sobie, uszyte zostały co najmniej przed dwudziestulaty.Siostry od młodości przyzwyczajone były do noszenia podobnych ubrań;teraz też wyglądały prawie jak blizniaczki.Wrażenie to pogłębiało jeszcze nie-zaprzeczalne podobieństwo.Zresztą różnica wieku nie była duża, tylko dwa lata.Młodsza była Arnoldyna, nazywana zdrobniale przez siostrę Inką i podkreślającąnieustannie fakt, że jest o dwa lata młodsza.Panna Sabina, nazywana Binką, jakostarsza, czuła się odpowiedzialna za siostrę.To była jednak jedyna różnica międzystarszymi paniami.Inka i Binka nie tylko nosiły takie same suknie ozdobionedokładnie takimi samymi koronkami.Miały również identyczne, mocno znisz-czone peleryny, jak i takie same kapelusze.Zmieszne kapelusiki przykrywały srebrnoszare włosy, troskliwie zakręconew loczki, misternie ułożone na czole.Przypuszczalnie owe loki były sztuczne, alerównież i one były bardzo do siebie podobne i przypominały fryzury typowe dlaokresu biedermeierowskiego.Inka i Binka poza pelerynami posiadały jeszcze parasolki, dwie identycznenadmuchiwane poduszki, które nosiły przewieszone przez ramię, zrolowane ple-dy, koszyczki, do których schowały przygotowany na podróż prowiant, i małetorebki.Trwożliwie poczekały, aż służący wyjmie to wszystko z bryczki, po czymzaniesie do domu.Pułkownik Uchteritz niestety nie wzbudzał sympatii swoim wyglądem.Jegotwarz miała sinawy kolor, sprawiał wrażenie choleryka, a ten, kto z nim rozma-wiał, musiał się nieustannie obawiać, że jego rozmówca w każdej chwili może,dostać apopleksji.Mimo iż znał obie siostry zaledwie jeden dzień, bezceremonialnie odsunął jeod doktora Haffnera, po czym nieustępliwie sam zajął ich miejsce przy jego boku. A więc pan, doktorze, jest wykonawcą testamentu świętej pamięci Mate-usza? Hm! Bardzo mnie to cieszy.Pan wie z pewnością, jakie zarządzenia zawieratestament, hm, nieprawdaż? No, niech pan nie robi ceregieli.A jeżeli chodzi opokrewieństwo.ja właściwie jestem najbliższym krewnym i mam chyba naj-większe szanse, prawda? Przecież kuzyn Mateusz, który sprzątnął mu sprzed nosanarzeczoną, nie może na nic liczyć, hm? Nie mogę tego brać za złe świętej pamięciMateuszowi.Po tej aferze był taki zamknięty w sobie! Napisałem do niego setkiLRT listów, tłumacząc mu, że jesteśmy przecież, że tak powiem, najbliższymi krew-nymi i że ja również samotnie żyję na tym świecie.Moglibyśmy mieszkać razem,hm, bez kobiet, ja też jestem starym kawalerem.Ale nie odpowiedział mi na żadenlist, na żaden, co pan na to? Ale pomyślał o mnie w pierwszej kolejności w na-grodę za moje przywiązanie, hm? No, niech pan powie, doktorze!Do tej pory nie pozwolił doktorowi Haffnerowi dojść do słowa, a jego twarznabrała zatrważającej barwy.Doktor Haffner nie wiedział, jak się od niego uwolnić. To się okaże dopiero jutro rano, po otwarciu testamentu panie pułkowniku.LRT  Hm, no cóż.Ale mógłby mi pan dać przynajmniej jakąś małą wskazówkę,rozumie pan.Jeżeli odziedziczyłbym Retzbach, w co nie wątpię, pan prowadziłbymoje interesy.Niech pan powie chociaż coś ogólnie, doktorze.No, żeby można sięprzynajmniej zorientować.Na twarzy doktora Haffnera zjawił się skrywany, sarkastyczny uśmiech. Cierpliwości do jutra, panie pułkowniku.Oprócz uprawnień mam jeszczezobowiązania do nieudzielania wiadomości na temat testamentu do chwili jegootwarcia.A teraz przepraszam, czy byłby pan tak dobry i puścił moje ramię,chciałbym pomóc naszym paniom. Ach, to zbędne, nasze stare damy już są na górze.Niech się pan z nimi niezadaje, doktorze.To są okropne, stare panny, mdlejące ze strachu, gdy ktoś kich-nie w ich obecności, i jedzą nieustannie mocno miętowe cukierki, których zapachunie mogę znieść.Ale doktor Haffner starał się uwolnić jeszcze energiczniej, choćby ze strachu,że pułkownik swoim silnym uściskiem podrze mu surdut, po czym zniknął po-śpiesznie w salonie, w którym uprzednio pozostawił Billachów i Lothara.Pułkownik Uchteritz spojrzał na niego ze złością.No, ten stąd wyleci, jak tylko będę miał tu coś do powiedzenia, pomyślałrozsierdzony.Potem krzyknął do czekającego na polecenia służącego, by zapro-wadził go do jego pokoju.Tymczasem pani Brygida Engel zaprosiła pocieszne stare panny do przygo-towanej dla nich sypialni.Zostały same.Pani Brygida powiedziała im jeszcze, żeza godzinę ma zamiar podać kolację, w której wezmą udział również pozostaligoście.Panna Binka powoli i troskliwie zdjęła czarne rękawiczki i położyła je przedlustrem.W tym momencie panna Inka z gracją, żwawo wybiegła z bocznegopokoiku. Ach, Binko, Retzbach jest wspaniałą, starą posiadłością! Nie mogę dojść dosiebie z wrażenia!  wykrzyknęła ciepło swoim słabiutkim głosem.LRT  Tak, Inko, tu jest naprawdę prześlicznie.Ale proszę cię, nie i wzruszaj sięza bardzo i nie biegaj tak szybko.Strasznie się boję, że naszej sukienki nie wy-trzymają; jedwab jest taki delikatny. Dobrze, będę bardziej uważna, Binko.Nasze sukienki powinny wytrzymaćjeszcze te parę dni, a nawet jeżeli zrobi się jakaś dziura, to porządnie ją zacerujemyi ozdobimy koronką. Ależ, Inko! Chcesz całkowicie zepsuć sukienki?! Poczekaj, zdejmijmy je izałóżmy dzienne suknie.Nasze jedwabne stroje bardzo ucierpiały w czasie po-dróży, a w bryczce pan pułkownik nieustannie przydeptywał mi rąbki spódnicy.Pomogły sobie wzajemnie rozebrać się z nadwerężonych przez czas sukien. Podoba ci się pan pułkownik, Binko?  zapytała nieśmiało młodsza sio-stra.Binka zaprzeczyła energicznym ruchem głowy. Nie, Inko, on mówi tak przerazliwie głośno, zażywa tabakę, a galanterii iuprzejmości nie ma za grosz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire