[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Spróbuj.102RSCzekolada, wiśnie, wanilia, wszystkie te smaki połączyły się najej języku.- Bardzo dobre.- Dodałem likieru Midas Chocolat�s.Sięgnął do kieszeni marynarki, wyjął plik kart ze złoconymibrzegami i położył je na blacie kuchennym.- Le Bal de l'Ete jest w tę sobotę.Mam bilety.Leżało tam więcej biletów.- Bal letni?- Tak.To doroczna impreza charytatywna rozpoczynająca sezonletni w Klubie Sportowym Monte Carlo.Bierze w nim udziałarystokracja europejska, koronowane głowy Możecie nawet spotkaćksięcia.- Monaco?- Tak.- Czy jedna z dwóch długich sukni, w których mnie widziałeś,będzie odpowiednia?Pokręcił głową.- Nie.Zorganizuję dla ciebie.- No to nie mogę iść.-.i twoich przyjaciółek odpowiednie toalety - dokończył, jakbymu w ogóle nie przerywała.Westchnęła.Przyparł ją do muru i wiedział o tym.- A jeżeli odmówię, to Candace, Madeline i Amelia nie pójdą nabal?103RSWzruszył ramionami.- Tout a un prix.Wszystko ma swoją cenę.Tak, on chyba żył według tej zasady.Ale jak mogłaby pozbawić pozostałe dziewczyny przyjemnościotarcia się o koronowane głowy?- Nieładnie grasz.- Gram, żeby wygrać.- Dobrze, ze względu na moje przyjaciółki zgadzam się.Zabrzmiało to fatalnie, bardzo niewdzięcznie, ale nie znosiła, kiedynią manipulowano.- Bien.A skoro już jesteś w takim zgodnym nastroju.- wyszedłz kuchni i wrócił po chwili, niosąc torebeczkę.-Dla ciebie.- Uniósłrękę, żeby uciszyć ewentualny protest.- Otwórz, zanim odmówisz.Z oporami otworzyła torebkę i wyciągnęła z niej pudełeczko.Otworzyła i wydała niemy okrzyk.Jej zegarek.Przycisnęła go piersi iopuściła głowę, powstrzymując łzy.Nie miał pojęcia, ile ten zegarekdla niej znaczył.- Dziękuję.- Proszę bardzo.Znalazł go kierowca limuzyny.Pasek sięzerwał, więc zastąpiłem go podobnym.- Moja mama mi go dała, kiedy skończyłam liceum.To byłostatni prezent, przed jej.- słowa uwięzły jej w gardle.Franco pogładził ją po czole, potem po karku, a palce zanurzyłysię w jej włosach.104RS- Cieszę się, że go odnalezliśmy.Teraz skończ, swojego drinka,a potem zejdz na dół i rozbierz się.Za dziesięć minut przyjdziemasażystka.- Masażystka? - Stacy nie była zachwycona, gdy ktoś oglądał lubdotykał jej nagiego ciała.Nie miałaby jednak nic przeciwko temu,żeby poczuć na sobie dłonie Franca.- Ty mnie będziesz masował?Na jego ustach pojawił się uśmieszek.- Ja będę patrzył.A kiedy ona rozluzni już wszystkie twojemięśnie i wyjdzie, wtedy ja cię wezmę, na łóżku do masażu.Obraz, jaki przedstawił, bardzo ją podniecił i zdała sobie sprawę,że polubiła nie tylko Franca, ale całą tę otoczkę bycia kochanką.A tonie była dobra wiadomość.Franco zacisnął pieści i patrzył na oddalające się światłataksówki, którą odjechała Stacy.Co za idiota z niego, że wzruszyły gooczy przepełnione łzami i wdzięcznością.A jednak, gdy Stacy tak naniego spojrzała, przyciskając do piersi ten tani zegarek, z trudem siępowstrzymał od uściskania jej.Nie miał zwyczaju ani przytulać, ani obejmować, ani robićniczego, czego tam jeszcze kobiety w związku oczekują, żeby się niespodziewały więcej, niż im może dać.A łzom nie wierzył.To poprostu broń w kobiecym arsenale.Ile razy Lisette jej używała w czasieich małżeństwa? Po aborcji usiłowała go zmiękczyć, płacząc itwierdząc, że skoro on więcej czasu spędza w pracy niż z nią, towidocznie jej nie kocha i nie chciałby mieć z nią dziecka.105RSRzeczywiście w ostatnim roku ich małżeństwa spędzałwiększość czasu w pracy, żeby wypracować nowe zródła dochodu ipokryć długi, które zaciągnął ojciec w związku z kolejnym rozwodem.Franco nie wyjaśnił tego Lisette, co wyglądało, jakby uwierzył w jejtłumaczenia, biorąc na siebie część odpowiedzialności za stratę swegodziecka.Nie zniósłby takiego ciężaru.Lepiej pamiętać, że Lisette, podobnie jak jego matka, byłastraszną egoistką.Podjęła decyzję, której nie miała prawa samapodejmować, a potem znalazła sobie kozła ofiarnego, czyli jego.A doszpitala przyjechał już po nią jego następca.Zatrzasnął drzwi frontowe.Stacy Reeves niczym się nie różniłaod innych kobiet, które znał.Po prostu jeszcze nie udało mu sięrozpracować jej strategii.Zanim to zrobi, będzie korzystał z jejpięknego ciała i odsyłał ją do hotelu na noc taksówką, dopóki niebędzie miał dosyć.A spać będzie sam, jak zwykle.- Rany, czy to książę William? - spytała przyciszonym głosemAmelia w sobotnią noc.Stacy skierowała wzrok w tę samą stronę, między olśniewającowyglądających gości zgromadzonych w Klubie Sportowym MonteCarlo.Zauważyła wysokiego blondyna z arystokratycznym nosem.Nie interesowała się rodami panującymi i nie rozpoznałaby żadnegoksięcia, nawet gdyby jej uścisnął rękę, ale jednak robił na niejwrażenie fakt, że jest na jednej sali z bohaterami magazynów zpoczekalni u dentysty.106RS- Powiesz mi, jak zdobyłaś bilety na Le Bal de l'Ete? -spytałaCandace, która wyglądała oszałamiająco w atłasowej sukni w kolorzeplatyny.Vincentowi nie udało się do nich dojechać, ale ona znosiła todzielnie.-Vincent mówił, że można je zdobyć, tylko jeśli się jestbardzo sławnym albo bardzo bogatym członkiem klasy wyższej.Stacy popatrzyła na swoje współlokatorki ubrane w sukniezakupione przez Franca.Podał Stacy nazwę elitarnego sklepu naAvenue des Beaux Arts i powiedział, że właścicielka się nimi zajmie.- Musisz spytać Franca.- Więc to coś poważnego między wami? - spytała Amelia,ubrana w suknię z jasnożółtego tiulu.- Dla mnie to on wygląda naksięcia z bajki i Dobrego Wróża w jednym, niezwykle atrakcyjnymopakowaniu.Stacy pogładziła kwiatowy wzór z koralików na swojejturkusowej sukni i zastanowiła się nad odpowiedzią, która niezaszokowałaby przyjaciółek.Opowiadanie im, że kierowca przyjechałpo nią w poniedziałek, we wtorek i w środę wieczorem i zawiózł ją dowilli Franca na kolację i seks, nie było najlepszą odpowiedzią.Samamyśl o tych wieczorach przyprawiała ją o dreszcz.Jednak od czwartku rano nie było go w mieście i jej ciało, któreprzez tyle lat obywało się bez seksu, teraz reagowało syndromemodstawienia.Fakt, że Franco odkrył w niej jej własną seksualność, októrą się nawet nie podejrzewała, nie oznaczał żadnegozaangażowania uczuciowego z jej strony.Nie tęskniła za nim ani nictakiego.Miała więcej czasu dla przyjaciółek.Zaczynała powoli czuć,107RSże jest częścią grupy, a nie poza nią.Nie były jednak aż takzaprzyjaznione, żeby im przedstawić nieupiększoną wersję.- Nie, nic poważnego.Tylko wakacyjny romans, jak radziłaMadeline
[ Pobierz całość w formacie PDF ]