[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaufaliśmy sobie.W kwestii życia i śmierci.To bardzo ważne.Ale dośćtego. Odetchnęła głęboko. Jestem zmęczona.O Boże. Skąd to zmęczenie? To jeden z tych dni.Zrobisz coś dla mnie? Rano zostawiłam śmieci wpralni.Wyrzucisz je? Teraz?582RLT Byłabym wdzięczna.Drobna przysługa w porównaniu z uratowaniemżycia, ale bardzo cię proszę. Dobrze.Ułożyła usta do uśmiechu, gdy wyszedł, najwyrazniej rozdrażniony.Wypiła kolejny łyk brandy i czekała.Po powrocie stanął przed nią. Dziś rano zostawiłaś te śmieci? Tak. Zanim uratowałem ci życie albo się do tego przyczyniłem? Tak. Dlaczego?Potrząsnąwszy włosami, popatrzyła mu prosto w oczy. Bo uznałam, że nigdzie nie wyjedziesz, a ponieważ kocham cię prawiecałe moje życie, chcę, żebyś został ze mną.Jesteś najlepszym przyjacielem,jakiego kiedykolwiek miałam, i jedynym mężczyzną, którego darzyłammiłością.Mam żyć bez ciebie tylko dlatego, że w wieku dwudziestu lat byłeśgłupi? To kwestia dyskusyjna.Czy byłem głupi, czy nie. Przeciągnął dłoniąpo jej włosach. Wreszcie jesteś moja, Lil. Tak. Wstała, krzywiąc się lekko. A ty znowu jesteś mój. Padła muw ramiona. Tego chcę powiedziała. Dużo tego.Pójdziesz ze mną? Wiem,że to głupie, ale pragnę przejść się w świetle księżyca, bezpieczna, zakochana iszczęśliwa.Z tobą. Wez kurtkę rzucił. Na dworze jest zimno.Gdy wyszli, spłynął na nich blask księżyca, czysty i biały.Bylibezpieczni, zakochani i szczęśliwi.583RLTW ciszy, w chłodnym powietrzu wczesnej wiosny, nad doliną zabrzmiałpomruk pumy.I poniósł się nad wzgórza widoczne na horyzoncie.584RLT
[ Pobierz całość w formacie PDF ]