[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dokładnie toGary, znaczy Graham, ale zawsze nazywaliśmy go Gi Gi.— Wstrząśnięty tym, żeona też go widzi, nie potrafiłem wymyślić nic lepszego, prócz tej fatalnej funta.gigi, no i tak go też ochrzciłem.Spojrzał na mnie, jakbym właśnie nasikał mu nagłowę.— Cześć, Gi Gi.Jestem Pauline.Posłał jej swój sprawdzony wielokrotnie uśmiech, taki za milion dolarów.Sampamiętałem, jak to działa.Gdy onieśmielona Pauline odwróciła głowę, syknął namnie z cicha.— Gi Gi?— Frannie nigdy nam o tobie nie wspominał.Nie wiedziałyśmy nawet, że madalekiego kuzyna.Nowo narodzony Gi Gi nonszalanckim gestem zakręcił widelcem wkoło pal-ców.To malownicza sztuczka.Gdy miałem trzynaście lat, nauczyłem się jej odprzyjaciela, Sama Bayera.98— Sama wiesz, jaki jest stryj Frannie.— Stryj? Tak go nazywasz? Skąd jesteś?— LA.Kalifornia.— Wiem, gdzie leży LA — prychnęła, ale uśmiechnęła się przy tym na tylekokieteryjnie, że o żadnej urazie nie mogło być mowy.I to była ta sama dziewczyna, którą przezwałem Pleksi, bo wedle mojej wiedzyzajmowała się dotąd sztuką unikania życia.Nigdy nie słyszałem jeszcze, by mó-wiła do kogoś takim głosem, jak teraz do juniora.Nie myślałem nawet, że potrafisię tak odzywać: nieśmiało i zmysłowo zarazem.Co więcej, świetnie wiedziała,co robi, i to już przekraczało moje granice pojmowania.Nieśmiała jak nieszczę-ście, konkretna i rzeczowa dziewczyna zabrała się nagle do flirtowania niczymkiepska aktoreczka w telenoweli.Nie interesowało jej nawet, z kim flirtuje.Za-stanowiłem się przelotnie, czy spodobałaby mi się taka dziewczyna, gdybym miałtyle lat, co junior.Uznałem, że nie.Niemniej Gi Gi chyba ją polubił.Poklepał krzesło obok siebie, by dodać jejodwagi.— Siądziesz i zjesz z nami śniadanie, Pauline?— Nie jadam śniadań, ale kawę to chętnie.— Co robisz tak wcześnie, Pauline? Nigdy nie wstajesz o tej porze.— Wiem, ale usłyszałam wasze głosy, więc zeszłam.A wcześniej tatuaż za-czął mnie boleć i pewnie dlatego się obudziłam.Dogłębnie poruszony Gi Gi gwizdnął przeciągle.— Proszę, masz tatuaż? Chyba nigdy nie znałem dziewczyny z tatuażem.— Pia Hammer miała tatuaż — poprawiłem go.Pokręcił głową.— Tak, ale ona była szurnięta.Nawet oddechy sobie liczyła.Myślałem o zdro-wej na umyśle jednostce żeńskiej.Pauline przesunęła spojrzenie ze mnie na Gi Gi.Powoli i uwodzicielsko.Od-czekała, ile trzeba dla pełnego efektu, i dorzuciła ostatni, kluczowy szczegół.Cał-kiem normalnym tonem, jakby chodziło o rzecz powszednią.— Zrobiłam sobie tatuaż na pupie.No, prawie, tuż powyżej.Dokładnie nakręgosłupie.— Zamilkła i sprawdziła, jak to przyjmuję.Szczęśliwie widziałemjuż jej tyłkodzieło i twarz nawet mi nie drgnęła.Gdy doszła do wniosku, że nierzucę się na nią i nie dostanie lania, pociągnęła wątek: — Czasem jeszcze boli.Zrobisz mi kawy, Gi Gi? Pójdę się tylko ubrać i zaraz wracam.— Jasne.— Wstał natychmiast i podszedł do maszynki.— Macie Gaggię! Tonajlepszy ekspres.Pauline wskazała na mnie i zatoczyła oczami.— Przez Franniego.To snob kawowy jakich mało.Mi wystarczyłaby zwykłakawa, ale on dopieszcza swoje obsesje.99— Ale jak się zasmakuje w dobrej kawie z ekspresu, to trudno później wró-cić do tego puszkowego gówna — powiedział Gi Gi, majstrując przy maszynce.Z poświęceniem udawał, że potrafi ją obsługiwać.Musiałem tłumić śmiech, widząc, jak stara się zrobić wrażenie na mojej my-szowatej zazwyczaj pasierbicy.— Jak uważasz — rzuciła Pauline i opuściła kuchnię, a wcześniej spojrzałaprzeciągle przez ramię.Wiadomo, na kogo.Gdy już poszła, założyłem ręce na karku, skrzyżowałem nogi i zachrypia-łem: — Weź się Gi Gi do tej Gag-gii.— Pierdolony Gi Gi! Co to niby za imię?— Skrót od funtagigi.Nawet on musiał się roześmiać.— Nieźle to wykombinowałeś na gorąco.Tyle że mogę się kojarzyć z tymfilmem Gigi.Z Maurice’em Chevalierem.— Nie sądzę, żeby ktokolwiek pomylił cię z Leslie Caron.Pokazać ci, jak todziała?— Dobrze by było.Nie chciałbym, żeby Pauline wzięła mnie za wsioka.— Naprawdę ci się podoba? — spytałem, może trochę zbyt wątpiącym tonem.Nie zdołałem się opanować.Aby ukryć zakłopotanie, pospieszyłem wyjąć z szaf-ki torebkę z kawą i młynek.Otworzyłem opakowanie i powąchałem zawartość.Cudo.— Tak, naprawdę.Rzeczywiście ma tatuaż na tyłku? No, no.Ja nigdy bym te-go nie zrobił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]