[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Spokój chłopcze.Każdy z twoją arogancją potrzebuje trochę żartów.-Przyniósł jej rękę do ust i przygryzł jej kostki groznie, jej śmiech zmienił się- 164 -nagle w pisk alarmu.- Nie licz na to - ostrzegła, jego białe zęby błyszczały jak udrapieżnika.- Jestem jak każdy mężczyzna.Spodziewam się, że kobiety, którą kochambędzie mnie uwielbiała i myślała że jestem doskonały.Parsknęła lekceważąco.- Będziesz musiał pokonać długą drogę do tego.Jego czarne oczy, były tak zniewalające, płonąc na jej twarzy.- Nie sądzę, trwało to aż tak długa, kochanie.- Idz znalezć sobie coś do jedzenia.Musimy się spotkać z innymi -powiedziała trochę rozpaczliwie Tempesat.Nie mógł patrzeć na nią w tensposób.Po prostu nie mógł.- A gdy odejdę, co będziesz dla mnie zrobić? - zapytał, pocierając jej kostkiwzdłuż cienia jego szczęki.Uczucie wysłało mroczny ogień ścigający się przezjej krew.- Będę dobrą dziewczynką i poczekam tu na ciebie.- Zrobiła do niegominę.- Nie martw się tak bardzo, Darios.Nie jestem naprawdę typu szukającymprzygód.Jęknął na to wierutne kłamstwo.- Moje serce nie zniesie tego, jeśli będziesz jeszcze bardziej ryzykować.-Jego czarne oczy przyszpiliły ją.- Posłuchaj mnie uważnie, Tempest.Nie chcęwrócić i znalezć cię wisząca na kolejnym klifie.Ona przewróciła oczami.- W jakie ewentualne kłopoty mogę tutaj wpaść? Nie ma nikt w zasięgukilometrów.Naprawdę, Darios, popadasz w paranoję.- Podeszła do głazu zpłaskim szczytem.- Po prostu tu usiądę i pokontempluję naturę, aż wrócisz.- Inną alternatywą jest dla mnie, aby przywiązanie cię do drzewa - rzekł wzadumie, z poważną twarzą.- Spróbuj - zachęcała go, zielone oczy migotały ogniem.- Nie kusi mnie - ostrzegł, mając dokładnie to na myśli.Zbadał głazsamodzielnie.Z Tempest, coś musiało się zdarzyć.Wąż pod skałą, laskidynamitu wysadzające go.Tempest wyśmiała go.- Odejdz.Czy masz jakieś pojęcie, jak blady jesteś? Obawiam się, że zachwilę zdecydujesz, że jestem twoją przekąską.- Wymachując jedną nogąskrzyżowała nogi w jedną i w drugą stronę, udając osłabienie, mrugnęła naniego, chcąc móc cofnąć słowa.Nie chciała dać mu żadnego pomysłu.- Czymam pojęcie jak naprawdę dziwne jest to wszystko?- 165 -Wyłonił się nad nią, wysoki i niezwykle silny.- Wiem tylko, że lepiej byś siedziała tu, kiedy wrócę.- Powiedział to jakrozkaz.Tym razem nie jak aksamit na żelazie.Tylko czyste żelazo.Powiedział,to między zębami, aby pokazać jej jego zamiary.Tempest uśmiechnęła się do niego, z całkowitą niewinnością.- Nie mogę sobie wyobrazić co miałbym ewentualnie zrobić.Pocałował ją wtedy, bo była tak cholernie kusząca, że myślał że może sięspalić, jeśli tego nie zrobił.Jej usta były niesamowicie miękki i giętki, takąmieszanką słodkiego ognia i gorączki i gorącego miodu, że miał kłopoty by sięoderwać.Głód bił w niego do tego stopnia, że z trudem walczył by niepowąchać jej gardła i poszukać jej smaku, bogatego i gorącego, płynącego wjego organizmie.Czuł jak jego kły wydłużają się na tę myśl i szybko od niejodskoczył.Jego niespokojny sen i długa noc aktywności seksualnej osłabiłyjego samokontrolę.Musiał się pożywić.W jednej chwili Darios ją całował, jakby nigdy nie pozwolił jej odejść, a wnastępnej już go nie było, po prostu zniknął.Jego miejsce zajęły opary mgły,sunące się smugą od niej w kierunku głębszego lasu.Patrzyła z mętlikiem wgłowie na zjawisko niemal bezczynnie, nie pewna, czy to naprawdę stało się zDariosem, czy to jakiś dziwny efekt stworzony przez atmosferę i wysokiwodospad.To było piękne, pryzmat barw i migotanie światła jak niezliczoneświetliki przedzierające się przez drzewa.Zastanawiała się, czy wyczuł ofiarę, izadrżała na dobór słów, które wyszły z jej głowy.Zaczęła wdychać, biorąc zapachy nocy w płuca.To było niesamowite, comogły przynieść i opowiedzieć różne zapachy.Darios miał rację, to było tylkokwestią pozostania bardzo spokojnym i słuchania całego otoczenia.Ostrość.Tobyło niemal przytłaczająca.Drzewa, woda, nietoperze, zwierzęta.Ona poklepałgłaz, z sympatią, że zdawał się tak solidny.Czuła się jak gdyby Darios obudziłją i przyniósł ją od samego wnętrza ziemi by na nowo odkryła piękno przyrody.Coś nieznacznie niezgodne z tendencją docierało w jej magiczny świat, aleto było tak powolny, tak podstępne, że ledwo to zauważyła.Wszystko wokółniej było tak ekscytujące, widziana przez nowe oczy, prawdziwe przebudzenie.Kolor wody były szczególnie fascynujące, sposób w jaki wiatr grał z jejpowierzchnią, szarpiąc i drażniąc ją w spienione pianę.Ale dokuczliwewtargnięcie trwało, żałosny dzwięk, brzęk, jakby coś było sprzeczne zprawością jaką widziała.Tempest zmarszczyła brwi i potarła czoło.Zaczęło boleć, pulsujący, corazgorzej, gdy siedziała nieruchomo.Wstała, przemieszczając swoją wagę z nogi- 166 -na nogę, i bardzo starannie przyjrzała się po otoczeniu, starając się zobaczyć bezżywych kolorów i szczegółów, postrzegają rzeczywistość wokół niej.Jej stopazaczęła boleć, więc zsunęła but i uklękła, by natrzeć stopę.Ale bólu nie było,nie pochodził stamtąd gdzie się zraniła.Był głęboko w tkankach, i onawiedziała, że nie był to jej ból, że czuje echa czegoś lub kogoś kto jest ranny.Nagła cisza zdawała się tonąć w lesie, wyciszając wszystkie zwierzęta.Słyszałaszum skrzydeł i myślała, że rozumie nagłą ciszę.Polująca sowa sprawiła żemyszy i małe zwierzęta skryły się w przytulnych domach.Jednak nietoperzenadal zajęte były owadami nad jej głową.Starannie odłożyła swojego buta iwyprostowała się.Cienka wstążka śladu jelenia prowadziła do rozproszonej granicy lasu.Błądziła za nim, coś ciągnąc ją w tym kierunku.Nie chciała iść daleko, poprostu chciała znalezć zakłócającą nutę naruszania piękno przyrody.Odczucietrwało nawet gdy szła minimalnym śladem.Czasami prowadziła do gąszczkrzaków i cierni.Czuła obecność królików skulonych pod cierniami.Pozostawały nieruchomo, tylko kurcząc wąsy.Nowa intensywność kolorów natury i szczegółów zaczęła pokrywać się zjej potrzebę polowania na ponure dzwięki sączące się do jej mózgu.Skradała sięspoglądając na rozgwieżdżone niebo i od czasu do czasu obracając się wpełnych kołach podziwiając las.Paprocie stawały się coraz wyższe, kiedy szłagłębiej do środka.Mech pokrywał pnie drzew rosnących aż do nieba.Dotknęłakory jednego i była pod wrażeniem, kompleksowej mieszanką tekstur
[ Pobierz całość w formacie PDF ]