[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Na taras, proszę pana?— Do baru — polecił starszy pan.— W porządku, Esther.Możesz teraz iść i przebrać się w strój wieczorowy.Spotkamy się na tarasie za pół godziny.Pan Rafiel i Jackson odeszli razem, a Esther Walters opadła na krzesło obok panny Marple.Delikatnie rozcierała ramię.— Wydaje się bardzo lekki — zauważyła.— Ale teraz czuję, że zdrętwiała mi ręka.Nie widziałam pani nigdzie dzisiaj po południu.— Rzeczywiście.Siedziałam z Molly Kendal — wyjaśniła panna Marple.— Czuje się już chyba znacznie lepiej.— Moim zdaniem nic jej nie było — orzekła pani Walters.Panna Marple uniosła brwi.Głos Esther był wyraźnie oschły.— Chce pani powiedzieć, że… sądzi pani, że ta próba samobójstwa…— Sądzę, że to nie była żadna próba samobójstwa — odparła Esther Walters.— Ani przez chwilę nie wierzyłam, że przedawkowała tabletki, i uważam, że doktor Graham doskonale o tym wie.— Zaintrygowała mnie pani — przyznała panna Marple.— Ale skąd to przypuszczenie?— Och, jestem całkiem pewna, że mam rację.Takie rzeczy zdarzają się bardzo często.Zdaje się, że chodzi o to, aby zwrócić na siebie uwagę — wyjaśniła Esther.— „Będziesz żałował, kiedy umrę?” — zacytowała panna Marple.— Coś w tym rodzaju — zgodziła się sekretarka —chociaż nie sądzę, aby w tym przypadku była to akurat ta przyczyna.Tak postępują zwykle kobiety, którym bardzo zależy na mężach, chociaż oni są już nimi znudzeni.— Pani zdaniem Molly Kendal nie bardzo zależy na mężu?— A co pani myśli? — spytała Esther Walters.Panna Marple zastanowiła się.— Przyznam, że brałam to pod uwagę — powiedziała.Po chwili milczenia dodała: — Być może się myliłam.Esther uśmiechała się lekko drwiąco.— Wie pani, słyszałam trochę na ten temat.O całej historii z…— Od panny Prescott?— Och, nie tylko — odparła Esther.— W jej życiu był jakiś mężczyzna.Interesowała się nim, lecz rodzina była mu przeciwna.— Tak — rzekła panna Marple.— Też o tym słyszałam.— Potem wyszła za Tima.Być może coś do niego czuła.Ale tamten człowiek nie dał za wygraną.Zastanawiałam się nawet, czy nie przyjechał tutaj za nią.— Naprawdę? Ale kto to jest?— Nie mam pojęcia — odpowiedziała.— Na pewno są bardzo ostrożni.— Sądzi pani, że zależy jej na tamtym mężczyźnie? Esther wzruszyła ramionami.— Przypuszczam, że to łajdak.Ale tacy zazwyczaj wiedzą, jak skutecznie zawrócić dziewczynie w głowie.— Nie wie pani o nim nic bliższego? Esther potrząsnęła głową.— Nie.Znam tylko przypuszczenia innych osób, ale na tym nie można się opierać.Może ma żonę i dlatego jej rodzina była mu przeciwna albo jest rzeczywiście łajdakiem.Może dużo pił albo złamał prawo, nie wiem.Jednak jej nadal na nim zależy.Tego jestem całkowicie pewna.— Coś pani zobaczyła albo usłyszała? — próbowała zgadnąć panna Marple.— Wiem, co mówię — oświadczyła Esther.Jej głos brzmiał twardo i nieprzyjaźnie.— A te morderstwa… — zaczęła panna Marple.— Nie może pani o nich zapomnieć? — zapytała Esther.— Teraz jeszcze zawraca pani głowę panu Rafielowi.Niech pani da sobie z tym spokój.Nigdy nie dowie się pani niczego więcej.Jestem pewna.Panna Marple popatrzyła na nią.— Pani chyba coś wie, prawda? — zapytała.— Tak.Myślę, że wiem.Jestem prawie pewna.— Czy nie powinna więc pani powiedzieć komuś o tym?— Dlaczego miałabym mówić? Jaki byłby z tego pożytek? Nie potrafiłabym niczego udowodnić.Zresztą, co by to zmieniło? Łatwo się dzisiaj wykręcić od zarzutów.Nazywają to ograniczoną poczytalnością.Człowiek spędza kilka lat w więzieniu, a potem wychodzi na wolność.Zawsze tak jest.— Ale załóżmy, że pani nic nie zrobi i w wyniku tego zostanie zamordowany ktoś jeszcze.Pojawi się kolejna ofiara…Esther potrząsnęła głową z przekonaniem.— To się nie zdarzy — powiedziała.— Nie może mieć pani pewności.— Jestem pewna.W każdym razie, nie widzę kto mógłby zostać… — Zmarszczyła brwi.— Zresztą może to jest ograniczona poczytalność — dodała, trochę zaprzeczając samej sobie.— Zapewne nic nie można poradzić, jeśli ktoś jest niezrównoważony psychicznie… Och, nie wiem! Najlepiej by się stało, gdyby ona wyjechała z kim chce, a my zapomnielibyśmy o wszystkim.Spojrzała na zegarek, wydała okrzyk przerażenia i wstała.— Muszę się przebrać — rzekła.Panna Marple pozostała na miejscu i patrzyła za odchodzącą.Pomyślała, że zaimki zawsze bywały zagadkowe.Osoby pokroju Esther Walters szczególne często używały zaimków na chybił trafił.Czyżby Esther Walters była z jakiegoś powodu przekonana, że za śmierć majora Palgrave’a i Victorii odpowiedzialna jest kobieta? Tak to zabrzmiało.Staruszka zamyśliła się.— Ach, panna Marple! Siedzi pani samotnie i nawet nie robi na drutach?Był to doktor Graham, na którego czekała tak długo i bezowocnie.Teraz jednak zjawił się, a nawet usiadł z własnej inicjatywy.Miał wyraźnie ochotę na kilkuminutową pogawędkę.Panna Marple wiedziała, że doktor nie zostanie długo.On także chciał się przebrać do kolacji, którą jadał raczej wcześnie.Powiedziała mu, że tego popołudnia siedziała przy łóżku Molly Kendal.— Aż trudno uwierzyć, że ona tak szybko odzyskuje siły — zauważyła.— No cóż — odrzekł lekarz — wcale mnie to nie dziwi.Nie zażyła zbyt wielkiej dawki.— Och, słyszałam, że zażyła około pół buteleczki tabletek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]