[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zagryza wargi.Jest gotowa, anawet pała Ŝądzą, by inny posiadł jej ciało.Nie chodzi jej jednak o zbyt skomplikowane igraszki, na samą myśl o tym odchodzi ją ochota.Nie powinna była zdawać się na łaskę tego włoskiego geniusza!JuŜ chce powiedzieć do Maria: Ma pan rację wykorzystując kaŜdą okazję, ale dlaczego nie zadowala się pan tym, co ja oferuję? Pokochajmy się, a potem proszę odesłać mnie do domu, abym mogła połoŜyć się obokmego męŜa.Pan zaś będzie się mógł wtedy zabawić ze swoim Anglikiem.Ale w tej samej chwili wyobraŜasobie własne zakłopotanie, w jakie wprawiłoby ją ugrzecznione, ale zarazem pełne lekcewaŜenia stanowisko Maria, który odparłby: Moja droga, jest pani w błędzie.Owszem, pani mi się podoba, nawet bardzo! Ale.Tym samym tonem, jaki sobie akurat wyobraŜała, Mario przerywa jej rozmyślania:- Chciałbym, aby pani nogi były widoczne tak dalece, jak to moŜliwe.Quentin będzie siedział na tym pufie.Czy zechciałaby pani odwrócić się trochę w tę stronę, tak aby mógł patrzeć na pani kolana i zerknąć pod spódnicę?Emmanuelle ogarnia zawrót głowy.Dłoń Maria spoczywa na jej nagim ramieniu, a jego długie palcedotykają niemal jej piersi.Łagodnie popycha ją, by odwróciła się nieco w prawo, podczas gdy drugą ręką chwyta za rąbek czarnej spódnicy i podciąga ją ukośnie do góry, odsłaniając jedno udo bardziej niŜ drugie: lewe tylko do połowy, prawe zaś aŜ do pachwiny.- Nie, proszę nie zakładać jednej nogi na drugą - dodaje.Właśnie tak jest wspaniale.I proszę się teraz nie ruszać.OtóŜ i on.Jego dłoń ześlizguje się z niej na podobieństwo fali, powracającej do morza.Mario wskazał przybyszowi miejsce, obdarzając przy tym Emmanuelle uśmiechem, tak jak czyni towyrozumiały nauczyciel, pragnąc dodać otuchy speszonemu na egzaminie kandydatowi.Ale najbardziejonieśmielony w tym towarzystwie zdawał się być Anglik.On nawet nie patrzy na moje uda, uświadomiła sobie Emmanuelle, przy czym owo fiasko wymyślnychplanów Maria sprawiło jej nie tyle przykrość, co raczej przekorną satysfakcję.Nagle dostrzegła w Quentinie nie przeciwnika, a sprzymierzeńca.Wyglądał zresztą bardzo pociągająco.Musiała przyznać w duchu, Ŝe jest niezwykle przystojny i wcale nie sprawia wraŜenia pederasty!Gość nie znał, niestety, ani jednego słowa po francusku.Zawsze składa się tak pechowo, pomyślałaEmmanuelle, Ŝe ląduję w ramionach człowieka bywałego w świecie, ale zupełnie niezdolnego, jeŜeli chodzi o języki.Dwuznaczność tego sformułowania rozbudziła w niej lubieŜne myśli; usiłowała wyobrazić sobiewłasne odczucia, kiedy język Quentina odszukałby jej język, a potem podąŜałby w dół, ku jej łonu.A potem wydało jej się, Ŝe ten język wnika w nią.Z trudem przyszła do siebie, próbując zrobić uŜytek z tych kilku zdań angielskich, jakie zdąŜyła sobie przyswoić w trakcie krótkiego-jak dotąd - pobytu w Bangkoku.Nie oŜywiło to wprawdzie rozmowy w istotny sposób, ale wprawiło w zachwyt Quentina.Mario najwidoczniej nie zamierzał bawić się w tłumacza; mieszał napoje i wydawał polecenia słuŜącemu.Mówił w jakimś dźwięcznym języku, w którym Emmanuelle nie mogła rozpoznać ani intonacji, anidźwięków miejscowej gwary, z jaką zdąŜyła się juŜ oswoić.W końcu usadowił się na dywanie przed sofą,plecami do Emmanuelle, twarzą do gościa.Obaj rozmawiali przez dłuŜszą chwilę po angielsku.Quentinusiłował kilkakrotnie wciągnąć ją do rozmowy, ale Emmanuelle uznała, Ŝe to wszystko trwa juŜ zbyt długo.- Nie rozumiem ani słowa - oświadczyła.Mario, nie kryjąc zdumienia, uniósł do góry jedną brew.- Nie szkodzi.I zanim Emmanuelle zdołała zareagować na to niestosowne zachowanie, poderwał się, usiadł obok niej,objął ją w talii i odchylił nieco do tyłu, wykrzykując przy tym z zachwytem, który ją sparaliŜował.- Non e bella, Garo?Nie wypuszczał jej z objęcia.Nie chcąc stracić równowagi, Emmanuelle uniosła nogi, odsłaniając je jeszcze bardziej (w pełni zdawała sobie z tego sprawę, ale tym razem ta świadomość sprawiła jej przyjemność).Mario muskał przez chwilę palcami jej usta, po czym najspokojniej w świecie zaczął zsuwać jej głębokowydekoltowany pulower.Najpierw obnaŜył ramię, a następnie czubek piersi, której przypatrywał się teraz, wydymając wargi.- Jest naprawdę piękna, nie sądzisz? - odezwał się.Anglik skinął potakująco głową.Mario z powrotem zasłonił jej pierś.- Podobają ci się jej nogi? zapytał.Zadał to pytanie po francusku i Quentin zmruŜył jedynie oczy.Mario nie dawał za wygraną.- Są bardzo ładne! A przede wszystkim są od stóp po biodra okazem czystej zmysłowości.Delikatnie przesunął palcami po połyskującej złociście łydce.- Nie ulega wątpliwości, Ŝe nie są stworzone do chodzenia.Nachylił się nad Emmanuelle.- Chciałbym, aby podała mu pani nogi.Zgoda?Nie bardzo rozumiała, co Mario ma na myśli, i znowu zakręciło jej się w głowie.Chcąc odsłonić zupełnie jej uda i łono, Mario musiał drugą ręką unieść jej ciało nieco do góry.Mimo upału Emmanuelle załoŜyła dziś po raz pierwszy od dnia przyjazdu do Bangkoku pończochy.Jedwabiste loczki na rombie utworzonym przezpasek do podwiązek i fałdy pachwiny przylegały ciasno do ciała, spłaszczone przez czarny, przejrzystymateriał majteczek.- Chodź - odezwał się Mario.- Weź.Dostrzegła jeszcze, jak tamten zbliŜa się do niej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]