[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chyba nie.To w zasadzie jej nie dotyczy, więc po cóż miałbym ją mar-twić? Chciałem jedynie zauważyć, że to, co czujesz, jest częścią dorastania.Przyodrobinie szczęścia każdy przechodzi przez to samo. A więc nie znienawidziłeś mnie, dostojny panie? Nienawidzić ciebie? Na Boga, Bericie, nie! Zawiódłbyś mnie, gdyby młodai ładna dziewczyna nie wzbudziła w tobie podobnych uczuć.Berit westchnął. Dziękuję, dostojny panie. Bericie, już wkrótce zostaniesz pasowany na rycerza Zakonu Pandionui wtedy będziemy braćmi.Przestań być tak uniżony w stosunku do mnie.Bądzmyprzyjaciółmi. Jak sobie życzysz, dostojny panie powiedział Berit oddając list. A może przechowasz go dla mnie? Mam w sakwach bałagan, a wolałbymnie zgubić tego pergaminu.Potem obaj ramię przy ramieniu poszli na tył łodzi sprawdzić, czy Kurik niepotrzebuje pomocy.Wieczorem zarzucili kotwicę, a następnego ranka stwierdzili, że przestał pa-dać deszcz i śnieg, choć niebo nadal było szare jak ołów. Znowu goni nas ta chmura, dostojny panie Sparhawku oznajmił Be-rit, który właśnie wracał z rufy. Jest daleko za nami, ale z całą pewnością jąwidziałem.Sparhawk spojrzał do tyłu.Chmura nie wydawała się już taka grozna jak wte-dy, gdy niewyrazny cień kryjący się na skraju pola widzenia budził nieokreślonątrwogę.Teraz rycerz musiał się pilnować, aby nie traktować jej jak jeszcze jedne-go pomniejszego kłopotu.Ostatecznie nadal była grozna.Sparhawk uśmiechnąłsię lekko.Wydawało się, że nawet bóg może się pomylić, może upierać się przyczymś, co nie jest już skuteczne. Czemu po prostu nie rozpędzisz tej chmury za pomocą Bhelliomu? za-pytał poirytowany Kalten. Ponieważ uformowałaby się ponownie.Po co nadaremnie się wysilać? A zatem nie masz zamiaru uczynić niczego w tej sprawie? Oczywiście, że mam zamiar coś uczynić. Co? Zamierzam o tym zapomnieć.Wczesnym przedpołudniem wylądowali na piaszczystej plaży i sprowadzili323konie na brzeg.Aódz zostawili na wodzie, odpłynęła z prądem.Na rozkaz Spar-hawka dosiedli wierzchowców i ruszyli w głąb lądu.Wschodnie wybrzeże zatoki było o wiele bardziej suche niż góry po zachod-niej stronie.Skaliste wzgórza pokrywała warstwa miałkiego czarnego piasku,przysypanego w osłoniętych miejscach drobnym śniegiem.Ostry, zimny wiatrwzbijał tumany pyłu i śniegu.Jechali w wiecznym mroku osłaniając usta i no-sy. Powoli się poruszamy mruknął Ulath, ostrożnie ocierając oczy z pyłu. Chyba Martel mądrze postąpił jadąc przez Akę. Z pewnością na drodze z Aki do Zemochu jest równie zimno i pełno kurzu. Sparhawk uśmiechnął się nieznacznie. Martel to wybredny człek.Samamyśl o tym, że mógłby się pobrudzić, budzi w nim odrazę.Wizja miałkiego piaskuzmieszanego ze śniegiem prószącym mu na kark szczególnie raduje me serce. To bardzo małostkowe, Sparhawku strofowała go Sephrenia. Wiem, ale taki już czasami jestem.Na noc znalezli schronienie w grocie.Następnego ranka stwierdzili, że niebobyło czyste, jednak wiatr przybrał na sile i nieustannie wzbijał tumany kurzu.Berit, choć tak młody, z natury był niezwykle obowiązkowy.Skoro świt wy-ruszył na zwiady i wrócił, gdy wszyscy zebrali się przed wejściem do groty.Wy-raznie znać było wzburzenie na jego twarzy. Widziałem ludzi, dostojny panie Sparhawku powiedział zsiadając z ko-nia. %7łołnierze? Nie.Chyba prości wieśniacy.Są między nimi starcy, kobiety i dzieci.Majątrochę broni, ale pewnie nie potrafią się nią posługiwać. A co robią? zapytał Kalten.Berit zakaszlał nerwowo i rozejrzał się wokół. Raczej nie powinienem tego mówić i nie sądzę, by szlachetna pani Sephre-nia chciała ich oglądać.Wznieśli coś w rodzaju ołtarza i ustawili na nim glinianąfigurkę.Robią tam rzeczy, których ludzie nie powinni robić na oczach innych.Myślę, że to po prostu prymitywni ludzie, zachowujący się jak zwierzęta w czasierui. Lepiej powiedz o tym mateczce zdecydował Sparhawk. Nie mogę. Berit oblał się rumieńcem. Stojąc przed nią nie zdołamopisać, co oni tam wyczyniają. Nie musisz wdawać się w szczegóły.Niestety, okazało się, że Sephrenia była ciekawa. Co dokładnie robią, Bericie? Wiedziałem, że o to zapyta. Berit spojrzał na Sparhawka z wyrzutem.Oni.eee.składają ofiary ze zwierząt.i nie mają na sobie żadnego odzienia,choć jest tak zimno.Smarują się krwią z ofiar.eee.324 Rozumiem. Czarodziejka pokiwała głową. To znany rytuał.Opiszmi tych ludzi.Czy wyglądają na Styrików? Czy może bardziej przypominają Ele-nów? Wielu z nich jest jasnowłosych. Aha, to oni.Nie są szczególnie grozni.Jednakże posążek.to co innego.Nie możemy zostawić go za naszymi plecami.Musimy go zniszczyć. Z tego samego powodu, dla którego musieliśmy rozbić tamtą figurkęw piwnicy zamku w Ghasku? domyślił się Kalten. Tak.Nie powinnam tego właściwie mówić, ale Młodsi Bogowie Styricumpopełnili błąd zamykając Azasha w glinianej figurce z kapliczki w pobliżu Ghan-dy.Pomysł był dobry, ale coś przeoczyli.Figurka może być ponownie ulepionaprzez ludzi, a jeżeli zostaną odprawione pewne rytuały, to duch Azasha do niejwejdzie. Cóż więc mamy robić? zapytał Bevier. Zniszczymy posążek, nim ceremonia dobiegnie końca.Zemosi nie grzeszyli czystością, włosy mieli potargane i matowe.Nigdy do-tąd Sparhawk nie zdawał sobie sprawy, ile ludzkiej brzydoty może się skrywaćpod odzieniem.Nadzy czciciele Azasha okazali się pastuchami, którzy na widokszarżujących rycerzy w kolczugach zaczęli przerazliwie piszczeć.Napastnicy byliprzebrani za Zemochów, co jedynie pogłębiało zamieszanie.Nagusy biegały to tu,to tam, wrzeszcząc z przerażenia.Czterech mężczyzn w surowych szatach duchownych stało przed ołtarzem, naktórym właśnie skończyli składać ofiarę z kozy.Trzech z nich gapiło się w nie-mym osłupieniu na rycerzy, ale czwarty, o wąskiej głowie i zmierzwionej brodzie,wykonywał dłońmi paniczne gesty i rozpaczliwie wypowiadał styrickie formułki.Następnie wywołał grupę widziadeł tak niedorzecznych, że aż śmiesznych.Rycerze przejechali prosto przez widziadła i kłębiący się tłum. Brońcie boga Azasha! wrzasnął kapłan z pianą na ustach.Jednakże jegoparafianie woleli tego nie czynić.Gliniany posążek na prymitywnym ołtarzu wydawał się delikatnie poruszać,podobnie jak odległe wzgórze drga w upale letniego popołudnia.Z figurki ema-nowała wrogość, a powietrze zrobiło się lodowato zimne.Sparhawk poczuł nagle,że siły go opuściły, Faran zachwiał się i stanął.Ziemia przed ołtarzem jakby za-falowała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]