[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na wszelki wypadek wymówiłem sobie jednak jeszcze dwa dnizapasowe powołując się na ważne sprawy państwowe i oświadczając, że lud może jeszczetrochę zaczekać.Jak na złość dzień wypadł jasny i słoneczny, zdaje się, że po raz pierwszy oddwóch tygodni.Odosobniwszy się obserwowałem niebo.Od czasu do czasu urywał się domnie Klarens ogromnie zdenerwowany, by mi oświadczyć, iż ogólne podniecenie wzrastacoraz bardziej i bardziej.Wszystkie okolice zamku, jak daleko oko sięgało, były zapełnione zbitą masą ludzi.Leczoto powiał wiatr, ukazała się chmura, w tej samej chwili zaszło słońce.Chmura nabrzmiewa-ła, mrok zgęszczał się i doszedłem do wniosku, że nadszedł czas, by się ukazać ludowi.Roz-kazałem rozpalić pochodnie na baszcie, uwolnić Merlina i sprowadzić go do mnie.Po upły-wie kwadransa zeszedłem na dziedziniec, gdzie znalazłem króla oraz cały dwór, wszystkichwpatrzonych w basztę Merlina.Mrok spotężniał do tego stopnia, że nie widziało się już nicniemal, prócz pochodni, jaskrawo pałających na wzgórku, na murach baszty i rzucającychzłowrogie odblaski na część zebranego tłumu i na zazębienia murów zamkowych.Widok był ogromnie efektowny.Merlin przyszedł ponury i wściekły.Gdy wszedł, zwró-ciłem się do niego. Chciałeś mnie spalić żywcem, gdy ci nie wyrządziłem żadnej szkody, następnie zaś, gdyci się to nie udało, uporczywie starałeś się podważyć mą reputację.Wobec tego postanowiłemzesłać ogień z nieba i zetrzeć w proch twoją basztę, lecz możesz skorzystać z okazji, jeślichcesz, pokazać swą przewagę nade mną; wez magiczną laskę i działaj! Przyszła kolej naciebie, pokaż, co możesz, zniwecz me czary i uratuj swe ruiny. Ja wiele mogę, sir, i pokażę, co potrafię! Nie wątp, że unieszkodliwię twoje czary!Narysowawszy wyimaginowane koło na kamieniach spalił garstkę wonnego proszku, odktórego rozszedł się dookoła aromatyczny dym.Wszyscy się mimo woli cofnęli, wielu sięprzeżegnało; większość czuła się bardzo nieswojo.Potem zaczął coś mamrotać wykonując wpowietrzu rękoma jakieś dziwne passy.Poruszał się powoli i monotonnie, tak że długie i sze-rokie rękawy jego szat zataczały koła na kształt skrzydeł.Tymczasem burza się wzmagała,podmuchy wiatru gasiły płomień pochodni i mrok stawał się coraz gęstszy.Spadło kilkawielkich kropel deszczu, błyskawice bez przerwy przeszywały czarne niebo.Mój pioruno-chron lada chwila mógł zacząć działać.Nadszedł decydujący moment. Dałem ci dosyć czasu, powiedziałem Merlinowi.Pozwoliłem ci działać i nie wtrącałemsię.Lecz widocznie czary twoje są zbyt słabe.Teraz przyszła kolej na mnie.28 Zrobiłem trzy ruchy rąk w powietrzu i nagle rozległ się ogłuszający huk, stara wieża wyle-ciała w powietrze i całe fontanny ognia przekształciły noc w dzień i oświetliły na przestrzenico najmniej stu metrów tłumy ludzi w przerażeniu i popłochu padających na ziemię.Był to prawdziwy cud.Następnego dnia we wszystkich kierunkach od zamku ciągnęły się niezliczone ślady kół inóg zostawione w grząskim błocie.Sądzę, że gdybym potrzebował zebrać publiczność dopowtórnego cudu, musiałbym się zapewne uciec do pomocy szeryfa.Akcje Merlina spadły do zera.Król zamierzał początkowo pozbawić go pensji, chciał gonawet skazać na wygnanie, lecz wtrąciłem się do tego.Powiedziałem mu, że Merlin może sięprzydać do obserwowania i notowania zmian atmosferycznych i do rozmaitych innych dro-biazgów.Tam zaś, gdzie jego zdolności czarodziejskie nie wystarczą, już ja go zastąpię.Coprawda z jego baszty nie zostało kamienia na kamieniu, lecz radziłem ją odbudować na kosztpaństwa, jemu zaś proponowałem, aby założył sobie w niej coś w rodzaju pensjonatu.Jegowysokie stanowisko nie pozwoliło mu jednak się na to zgodzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire