[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PociÄ…gnÄ… lekko za wodze i skierowa konia wÄ…skÄ…Å›cieżkÄ… w dó aż do samej plaży.Tam zeskoczy na zie-miÄ™ i wsunÄ… wodze pod kamieÅ„, żeby koÅ„ nigdzie niepowÄ™drowa.NastÄ™pnie ruszy w stronÄ™ fal, które od po-czÄ…tku Å›wiata rozbija y siÄ™ w tym miejscu o przybrzeżneska y, tworzÄ…c nad nimi bia Ä… kurtynÄ™ mg y.Usiad na dużym g azie, który upatrzy sobie przedSAMOTNY WILK91wieloma laty, jeszcze jako nastolatek.Lubi tu przychodzić,kiedy mia jakiÅ› problem albo przeżywa rozterki.Zwróconyty em do brzegu, z rÄ™kÄ… wspartÄ… na kolanie, spoglÄ…daw bezkres wody, jakby szuka w niej odpowiedzi.Każdego dnia ocean zmienia siÄ™.Raz potrafi być sza-ry, grozny, wzburzony, o potężnych, zwieÅ„czonych grzy-wÄ… falach, które z furiÄ… uderza y o brzeg.Innym razemspokojny, agodny, kojÄ…cy.Ale niezależnie od pogody,niezależnie od pory roku, zawsze by.By , szumia , pienisiÄ™, falowa , pos uszny jedynie fazom księżyca.River podniós g owÄ™ i popatrzy na niebo, b Ä™kitne,niemal bezchmurne, z wielkÄ… pomaraÅ„czowÄ… kulÄ… leni-wie opadajÄ…cÄ… nad horyzontem.MinÄ™ a czwarta po po-udniu; dzieÅ„ powoli dobiega koÅ„ca.Zawsze przychodzi tu sam, nigdy nikogo z sobÄ… nieprzyprowadza.Nawet Sophie, a zw aszcza Sophie.Ska-liste nabrzeże by o jego bezpiecznÄ… przystaniÄ….Przed latytylko tu móg siÄ™ skryć przed nieustajÄ…cym szczebiotemupartej nastolatki, która stopniowo zaczÄ™ a siÄ™ przeobra-żać w atrakcyjnÄ… kobietÄ™.Tylko tu móg w samotnoÅ›cirozmyÅ›lać o tej Å›miesznej ma ej istotce, która wodzi aza nim rozmarzonym wzrokiem, i o mi oÅ›ci, jakÄ… jÄ… da-rzy , z poczÄ…tku niewinnej, braterskiej, potem coraz bar-dziej gorÄ…cej.W powietrzu krąży y mewy, g oÅ›nym piskiem wy-Å›miewajÄ…c siÄ™ z niego.Bezpieczna przystaÅ„? Dobre so-bie! BezpieczeÅ„stwo to spokój wewnÄ™trzny.A tego mubrakowa o.Kocha Sophie Colton.Kocha , ubóstwia , uwielbia.PragnÄ… jej, potrzebowa bardziej niż powietrza, bardziejKASEY MICHAELS92niż jedzenia.Kocha od dawna i od dawna nie przyjmo-wa tego faktu do Å›wiadomoÅ›ci, ale d użej nie móg cho-wać g owy w piasek.Wczoraj kochali siÄ™.SpÄ™dzili razem namiÄ™tnÄ… noc.Za nami szalona noc powiedzia cicho, jakbychcia poskarżyć siÄ™ falom.A przed nami? Nic.Wi-dzia eÅ› wczoraj twarz Sophie, kiedy opuszcza a stajniÄ™.Jej zaciÅ›niÄ™te usta, przestraszony wzrok.PodpierajÄ…c siÄ™laskÄ…, wysz a na dwór; nawet nie spojrza a za siebie.A tyco? Powiedzia eÅ› cokolwiek? Próbowa eÅ› jÄ… zatrzymać?Nie.Nie ma co, stary.PiÄ™knie siÄ™ spisa eÅ›.ZmÄ™czona drogÄ…, jakÄ… musia a pokonać od szosy, Sophiesta a na szczycie skalistego wzgórza i wsparta na lasce spo-glÄ…da a w dó na ocean.Nie powinna prowadzić samocho-du; prawe kolano nie by o na tyle sprawne, by mog a swo-bodnie naciskać na hamulec i peda gazu.PomagajÄ…c sobielewÄ… nogÄ…, o ma o nie spowodowa a wypadku.Ale musia a przyjechać i siÄ™ przekonać.Tak, mia aracjÄ™.River siedzia na g azie, tuż nad wodÄ…, szukajÄ…codpowiedzi na pytania, których nie potrafi zadać na g os.Zwrócony ty em do Å›wiata, wpatrzony nieruchomo przedsiebie, wyglÄ…da jak żywa rzezba.Sophie doskonale zna a to miejsce, wielokrotnie Å›le-dzi a Rivera, gdy przychodzi tu przed laty, nigdy jednaknie schodzi a za nim na dó i nie zak óca a mu spokoju.W aÅ›ciwie sama nie wiedzia a dlaczego, bo odkÄ…d przybyna ranczo, towarzyszy a mu zawsze i wszÄ™dzie, czy tegochcia , czy nie.Ale to miejsce na ska ach by o szczególne;tu pozwala a Riverowi cieszyć siÄ™ samotnoÅ›ciÄ….SAMOTNY WILK 93O czym teraz duma ? Jakie pytania zadawa sobie,s oÅ„cu i wodzie? Czy chcia porzucić ranczo, wyjechać,aby być od niej jak najdalej? Czy ża owa tego, co siÄ™wczoraj wydarzy o? Czy wini sam siebie?A może uważa, że to ona jest winna?Podczas lunchu ojciec poinformowa jÄ…, że za atwijej fizykoterapiÄ™ trzy razy w tygodniu w Prosperino i żena zajÄ™cia bÄ™dzie jÄ… wozi River.Pierwsze mia y siÄ™ odbyćjuż nazajutrz.Sprzeciwi a siÄ™.Oznajmi a, że nikt jej niemusi wozić; potrafi sama zawiezć siÄ™ na miejsce i wrócić.Jej protesty na nic siÄ™ nie zda y.Czy dlatego wkrótce po lunchu usiad a za kierownicÄ…?Nie.Gdyby chcia a udowodnić, że prowadzenie samo-chodu nie sprawia jej trudnoÅ›ci, pojecha aby gdziekol-wiek, a tymczasem wybra a siÄ™ nad skaliste wybrzeże,przeczuwajÄ…c, że w aÅ›nie tu znajdzie pogrążonego w my-Å›lach Rivera.Nie zostawiaj rancza, Riv szepnÄ™ a do niego, wie-dzÄ…c, że jej nie us yszy.Chcia am wyjechać, uciec, alenie mogÄ™.Tym razem muszÄ™ zostać.Ze wzglÄ™du na mat-kÄ™, na ojca, na Emily.I na nas, nawet jeÅ›li mnie niechcesz, jeÅ›li ża ujesz wczorajszej nocy.MuszÄ™ zostać i tyteż.Musimy siÄ™ przekonać, co dalej.Co z nami bÄ™dzie?Czy mamy jakÄ…Å› szansÄ™?ROZDZIA SIÓDMYRand Colton chwyci nieduży plik dokumentów, postuka nim o stó , aby wyrównać brzegi, po czym schowado teczki.No dobra, to by by o wszystko.Nie wiem, jak mog emo nich wczoraj zapomnieć.SwojÄ… drogÄ…, przerażajÄ…ce sÄ…te iloÅ›ci papieru, jakie zużywamy.Zauważy eÅ›, tato? Nibyżyjemy w epoce komputerów, a czasem mam wrażenie, żeta ca a elektronika s uży temu, by można by o wiÄ™cej i szyb-ciej drukować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]