[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie przypominam sobie. Lucien wstał i podał Jake owi rękę.Uścisnęli sobie dłonie i szybko poklepali się po plecach, jak to zwyklerobią mężczyzni niemający naprawdę ochoty na kontakt fizyczny, poczym zasiedli w starych wiklinowych fotelach, z których łuszczyła siębiała farba.Fotele stały z dokładnością do dziesięciu centymetrów wmiejscach, w których Jake zobaczył je po raz pierwszy dziesięć latwcześniej.W końcu zjawiła się Sallie; rzuciła Jake owi cześć , a on jązapewnił, że chętnie napije się mrożonej herbaty.Sallie powoli skinęłagłową i nieśpiesznie się oddaliła.Nigdy jej się nie śpieszyło.Lucienprzyjął ją jako gospodynię do prowadzenia domu, potem gdy wpadłw ciąg alkoholowy i na dwa tygodnie został wyłączony zamieniła sięw jego pielęgniarkę.W którymś momencie przeniosła się do niego nastałe i w Clanton zawrzało od plotek, które szybko jednak ucichły, gdyżnic, co robił Lucien Wilbanks, nie mogło naprawdę szokować.Sallie przyniosła mrożoną herbatę i dolała Lucienowi lemoniady. Jesteś na odwyku? spytał Jake. Niee, w życiu.Tylko krótka przerwa.Chcę jeszcze pożyć zedwadzieścia lat, ale martwię się o wątrobę.Nie chcę umierać, ale niechcę też żegnać się z jackiem danielsem, więc żyję w ciągłym stresie.Cały czas się tym martwię, stres narasta i staje się nie do zniesienia, awtedy jedynym lekarstwem jest jack daniels. Przepraszam, że spytałem. A ty pijesz? Właściwie to nie.Od czasu do czasu piwo, ale w domu tego nietrzymamy.Wiesz, Carla kręci nosem na alkohol. Moja druga żona też kręciła, i małżeństwo z nią nie przetrwałoroku.No, ale ona nie wyglądała jak Carla. Chyba powinienem powiedzieć dziękuję. Nie ma za co.Sallie smaży jarzyny.Może być? Pycha.Istniała niepisana lista spraw, które zawsze omawiali, i to w tejsamej kolejności.Porządek był do tego stopnia ustalony, że Jake nawetpodejrzewał, iż Lucien ma pod ręką ukrytą ściągę.Najpierw rodzina,Carla i Hanna; potem sprawy biurowe łącznie z wypytywaniem oaktualną sekretarkę i lukratywne zlecenia, które mogły się pojawić wkancelarii od ostatniego spotkania; pozwy pod adresem firmubezpieczeniowych; śledztwa w sprawach Klanu; najnowsze wieści oMacku Staffordzie, adwokacie, który zniknął z forsą klienta; plotki oinnych adwokatach i sędziach; futbol w college u i oczywiście pogoda.Przenieśli się do małego stolika na drugim końcu werandy, gdzieSallie nakryła do lunchu: fasola, dynia, duszone pomidory i chlebkukurydziany.Nałożyli sobie na talerze i Sallie się wycofała.Przez chwilę jedli w milczeniu, po czym Jake zapytał: Znałeś Setha Hubbarda? Czytałem o nim w dzisiejszej gazecie.Smutna sprawa.Zetknąłemsię z nim raz czy dwa piętnaście lat temu.Chodziło o jakiś drobiazgnatury prawnej.Nigdy nie występowałem przeciwko niemu w sądzie,czego zawsze będę żałował.Mógł mieć gruby portfel.Starałem sięwystępować przeciwko wszystkim właścicielom grubych portfeli, a jakwiesz, w naszych stronach nie ma ich tak wielu.A bo co? Bo mam dla ciebie zagadkę. Nie możesz z tym poczekać? Teraz jem. Nie mogę.Posłuchaj: masz majątek, nie masz żony ani dzieci, maszjakichś dalekich krewnych i ładną czarną gosposię, która sprawiawrażenie, że może być czymś więcej niż tylko gosposią. Pachnie mi to wtrącaniem się w nie swoje sprawy.Do czegozmierzasz? Gdybyś sporządzał testament, komu zapisałbyś swój majątek? Mogę cię zapewnić, że nie tobie. To mnie nie dziwi.I pragnę cię uspokoić, że w moim testamenciety też nie występujesz. Nic nie szkodzi.A tak przy okazji, zalegasz z czynszem za ostatnimiesiąc. Sprawdz w poczcie.Możesz mi odpowiedzieć na pytanie? Nie, bo ono mi się nie podoba. Przestań.Skup się.Postaraj się.Gdybyś dziś pisał nowy testament,komu wszystko byś zapisał?Lucien wsadził do ust kawałek chleba kukurydzianego i przezchwilę żuł w milczeniu, potem rozejrzał się na boki, jakby się chciałupewnić, że Sallie ich nie słyszy. Nie twoja sprawa mruknął. A czemu pytasz?Jake sięgnął do kieszeni i wyjął kilka złożonych kartek. Przeczytaj to.Ostatnia wola i testament Setha Hubbarda, napisanewłasnoręcznie w sobotę w pełni świadomości tego, co zamierzał zrobićw niedzielę.Oryginał dostałem pocztą w poniedziałek rano.Lucien poprawił okulary, pociągnął łyk lemoniady i zaczął czytać.Pod koniec pierwszej strony i po przejściu do drugiej rysy jego twarzywyraznie złagodniały i zaczął się nawet uśmiechać.Kończąc czytanie,parę razy kiwnął potakująco głową, jakby zgadzał się z Sethem. Podoba mi się rzekł, opuszczając kartki i z uśmiechem patrząc naJake a. Rozumiem, że Lettie to ta czarna gosposia. Zgadza się.Widziałem ją wczoraj pierwszy raz w życiu.Mówi cicoś jej nazwisko?Lucien zamyślił się, nie wypuszczając testamentu z rąk.Wyglądało,jakby zupełnie zapomniał o jedzeniu. %7ładnych Tayberów sobie nie przypominam, paru Langówmogłem znać.Box Hill to specyficzny zakątek naszego okręgu.Nigdysię tam nie zapuszczałem.Zaczął czytać od początku, Jake wrócił do jedzenia. Ile on był wart? Lucien złożył kartki i oddał je młodszemukoledze. Ze dwadzieścia milionów bąknął obojętnie Jake, jakby to byłatypowa wielkość spadku w okręgu Ford. Dorobił się na handludrewnem i produkcji mebli. Całkiem niezle się dorobił. Większość z tego jest w gotówce.Lucien parsknął śmiechem. Tylko tego tej dziurze potrzeba wykrztusił, trzęsąc się ześmiechu. Zwieżo upieczona czarna milionerka z kasą większą niżktokolwiek inny. Jeszcze tych pieniędzy nie ma przypomniał Jake. Właśniespotkałem się z paroma kolesiami z kancelarii Rusha.Mówiąc w skrócie,grożą wojną. Oczywiście.A ty byś nie walczył o taką forsę? Jasne.Walczyłbym nawet o dużo mniej. To tak jak ja. Miałeś kiedyś do czynienia z walką o unieważnienie testamentu? Ach, więc o to ci chodzi.Szukasz bezpłatnej porady prawnej upozbawionego licencji adwokata, tak? Takie sprawy nieczęsto się zdarzają.Lucien włożył do ust porcję jedzenia, podrapał się po szczecinie nabrodzie i pokręcił głową. Nie, nigdy.Rodzina Wilbanksów od stu lat żarła się między sobą oziemię, akcje i depozyty.O wszystko toczono boje, czasami bardzozawzięte.Dochodziło do walk na pięści, rozwodów, samobójstw,pojedynków, grózb śmierci.Wymyśl cokolwiek i możesz mieć pewność,że Wilbanksowie to robili.Ale zawsze toczyli swoje spory poza saląsądową.Przyszła Sallie i dolała do szklanek.Przez chwilę jedli w milczeniu,potem Lucien się wyprostował i powiódł rozjarzonym wzrokiem potrawniku przed domem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]