[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadeszła pora deseru, rozlano porto, napełniono kielichy.Sir Bartholomew pije i umiera.Dzisiejszego wieczoru oglądaliśmy trzecią tragedię, upozorowaną.Poprosiłem sir Charlesa, by odegrał rolę ofiary.Zrobił to po mistrzowsku.A teraz przypuśćmy, że nie byliśmy świadkami farsy, lecz rzeczywistości.Sir Charles nie żyje.Czym się teraz zajmie policja?Panna Sujcliffe zawołała pierwsza:— Oczywiście kieliszkiem.— I wskazała leżący na dywanie tam, gdzie upuścił go sir Charles.— Pan dolał wody, ale gdyby to była nikotyna…— Więc załóżmy, że jest to nikotyna.— Poirot musnął kieliszek czubkiem buta.— Uważa pani, że analiza wykaże jej ślady?— To oczywiste.Poirot zaprzeczył.— Otóż nie, myli się pani.Analiza nie wykaże nikotyny.Goście osłupieli.— Widzicie państwo — uśmiechnął się — to nie jest kieliszek, z którego pił sir Charles.— I wciąż uśmiechając się przepraszająco wyjął inny z wewnętrznej kieszeni marynarki.— Oto jego kieliszek.— Jest to prosta teoria sztuki magicznej — podjął.— Uwaga nie może się skupiać na dwóch rzeczach jednocześnie.Żeby moja sztuczka się powiodła, zainteresowanie musi ogniskować się gdzie indziej.Przychodzi taki moment, moment psychologiczny.Kiedy sir Charles pada jak martwy, wszyscy kierują oczy na jego nieruchome ciało.Tłoczą się przy nim i nikt, absolutnie nikt, nie patrzy na Herkulesa Poirota.Wykorzystuje tę chwilę, by niepostrzeżenie wymienić kieliszki.Widzicie państwo, dowiodłem wam swej teorii.Był taki moment w „Kruczym Gnieździe”, był też w „Melfort Abbey”.A zatem niczego nie było w szklance z cocktailem, niczego nie było w kieliszku z porto…— Kto je podmienił? — zawołała Egg.Patrząc na nią Poirot odparł:— Tego musimy się jeszcze dowiedzieć.— Nie wie pan?Poirot wzruszył ramionami.Goście, niepewnie, zaczęli się rozchodzić.Byli dość chłodni.Czuli się okpieni.Poirot zatrzymał ich gestem ręki.— Jeszcze momencik.Mam coś państwu do powiedzenia.Dziś wieczorem odegraliśmy komedię.Ale komedia może być odegrana na poważnie, może stać się tragedią.W pewnych okolicznościach morderca uderzy po raz trzeci.Mówię do wszystkich.Jeśli ktokolwiek coś wie, coś, co może rzutować na obie zbrodnie, błagam o wyjawienie tego teraz.Zatrzymanie wiadomości dla siebie w tak krytycznej chwili jest dużym ryzykiem.Przemilczenie może zakończyć się śmiercią.Dlatego jeszcze raz proszę, jeśli ktoś coś wie, niech mówi…Sir Charles odniósł wrażenie, że apel Poirota skierowany był przede wszystkim do panny Wills.Nadaremnie.Nie tylko panna Wills milczała, nikt się nie odezwał.Poirot westchnął.Opuścił rękę.— Niech więc będzie i tak.Ostrzegałem, nic więcej zrobić nie mogę.Proszę pamiętać, przemilczenie jest niebezpieczne.Nikt jednak nie przemówił.Goście, zakłopotani, rozeszli się.Zostali tylko Egg, sir Charles i Satterthwaite.Egg wciąż jeszcze nie wybaczyła Poirotowi.Siedziała sztywno z płonącymi policzkami i złymi błyskami w oczach.Na sir Charlesa nawet nie spojrzała.— Do licha, nieźle pan to sobie obmyślił — rzekł z uznaniem sir Charles.— Co za historia — zachichotał Satterthwaite.— Nigdy bym nie uwierzył, że nie zauważę, jak pan podmienia kieliszki.— Dlatego nie mogłem nikogo dopuścić do spółki.Tylko w ten sposób eksperyment miał szansę powodzenia.— I to był jedyny pański powód? Sprawdzić, czy to da się zrobić niepostrzeżenie?— Niezupełnie.Miałem jeszcze jeden cel.— Można wiedzieć, jaki?— Chciałem zobaczyć wyraz twarzy pewnej osoby, kiedy sir Charles dostał ataku.— O kogo chodzi? — spytała ostro Egg.— To już moja tajemnica.— I udało się panu to spostrzec? — spytał Satterthwaite.— Tak.— I…?Poirot nie odpowiedział.Tylko pokręcił głowa.— Nie powie nam pan, co pan zauważył?— Zobaczyłem wyraz bezgranicznego zdumienia — odparł wolno detektyw.Egg gwałtownie nabrała powietrza.— Chce pan powiedzieć, że wie pan, kto jest mordercą?— Może pani tak to ująć, mademoiselle.— Ale w takim razie… w takim razie… wie pan wszystko?Poirot zaprzeczył:— Nie, przeciwnie.Nic nie wiem.Nie wiem mianowicie, dlaczego zabito Stephena Babbingtona.Póki wiem, że niczego nie mogę udowodnić, wiem tyle co nic.Wszystko sprowadza się do jednego: motywu zabójstwa pastora.Zapukano do drzwi i wszedł goniec z telegramem na tacy.Poirot otworzył telegram.Twarz mu się zmieniła.Pokazał tekst Cartwrightowi.Egg, pochylona nad ramieniem aktora, przeczytała na głos:„Proszę przyjechać natychmiast mam ważne informacje o śmierci Strange’a Margaret Rushbridger”.— Pani de Rushbridger! — wykrzyknął sir Charles.— Nie pomyliliśmy się.Ona ma jednak coś wspólnego z naszą sprawą.Rozdział dwunastyDzień w GillingRozgorzała gorąca dyskusja.Studiowano rozkład jazdy.Na koniec zdecydowano, że lepiej jechać rannym pociągiem niż samochodem.— No, wreszcie uchylimy rąbka tajemnicy — rzekł sir Charles.— Jak pan myśli, co się za tym kryje? — spytała Egg.— Nie mam pojęcia.W każdym razie pojawi się jakieś światło w sprawie Babbingtona.Jeśli Tollie rozmyślnie zebrał całe towarzystwo, czego jestem zresztą pewien, to „niespodzianka”, którą szykował, ma jakiś związek z tą Rushbridger.Chyba możemy przyjąć takie założenie, monsieur Poirot?Poirot był zakłopotany.— Telegram jest pewną komplikacją — mruknął.— Trzeba się spieszyć.I to bardzo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]