[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No więc wszystko uzgodniliśmy.Jutro rano poproszę arcybiskupa o specjalne zezwolenie.— Och, Julius!— Nie chcę cię pośpieszać, Jane, ale jaki sens miałoby czekanie? Nic się nie bój! Wcale się nie spodziewam, że od razu będziesz mnie kochała.Ale malutka dłoń spoczęła na jego dłoni.— Ja już cię kocham! — powiedziała Jane Finn.— Pokochałam cię od pierwszej chwili, kiedy w samochodzie ta kula przeleciała ci koło policzka…Pięć minut później Jane cicho szepnęła:— Chociaż nie znam prawie wcale Londynu, to jednak wydaje mi się, że strasznie długo jedziemy z Savoyu do Ritza…— Wszystko zależy, którędy się jedzie.My jedziemy przez Regent Park…— Julius! Co sobie pomyśli kierowca?— Za te pieniądze, które mu płacę, powinien wiedzieć, że nie wolno mu zbyt wiele myśleć.A poza tym: jedynym powodem zorganizowania tej kolacji w Savoyu była chęć odwiezienia cię potem do Ritza.Nie widziałem innej możliwości porozmawiania z tobą sam na sam.Trzymasz się przecież Tuppence, jakby to była twoja syjamska siostra.Jeszcze jeden taki dzień, a zarówno ja, jak i Beresford dostaniemy bzika.Beresford zupełnie szaleje…— Ooo? To on…?— Właśnie.Jest zakochany po uszy.— Tak podejrzewałam — powiedziała Jane w zamyśleniu.— Skąd, jak?— Z tego wszystkiego, czego mi Tuppence nie powiedziała.— Teraz to już nic nie rozumiem.Jane tylko się roześmiała.W tym samym czasie Młodzi Łowcy Przygód siedzieli sztywno wyprostowani w taksówce, która przedziwnym zbiegiem okoliczności także jechała do Ritza absurdalnie okrężną drogą przez Regent Park.Tuppence i Tommy byli bardzo skrępowani.Zupełnie nie rozumieli, co się stało, ale nagle przestali być sobą.Byli jak sparaliżowani, nie potrafili wydusić z siebie ani słowa.Zniknęło nagle to, co ich dotychczas łączyło — stosunek koleżeński.Tuppence nie potrafiła wymyślić nic, co mogłaby powiedzieć.Ta sama niemoc dotknęła Tommy’ego.Tkwili więc tak wyprostowani i bali się na siebie spojrzeć.Wreszcie Tuppence uczyniła heroiczny wysiłek:— Zabawa była nie lada, prawda?— O tak! — odparł.Zapadła cisza.— Lubię Juliusa! — spróbowała jeszcze raz.Tommy nagle się ożywił:— Nie wyjdziesz za niego, słyszysz? Nie wyjdziesz! Zakazuję ci!— Ooo! — odparła słabo Tuppence.— Absolutnie zakazuję!— On wcale nie chce ożenić się ze mną — powiedziała.— Prosił mnie o rękę z uprzejmości.— Akurat! — odparł Tommy.— Naprawdę! On jest strasznie zakochany w Jane.Prawdopodobnie w tej chwili oświadcza się jej.— Ona właśnie doskonale do niego pasuje — zgodził się Tommy łaskawe.— Czy nie uważasz, że to przepiękna kobieta?— Bez przesady — odpowiedział.— Może ty wolisz inne wartości… — podsunęła skromnie Tuppence.— Ja… a niech to diabli! Przecież ty dobrze wiesz, co wolę, Tuppence!— Polubiłam twego wuja, Tommy… — zmieniła szybko temat.— A tak przy okazji: co przyjmujesz? Propozycję pana Cartera pracy w ministerstwie czy zaproszenie Juliusa na doskonale płatną pracę w Ameryce na jego ranczu?— Chyba pozostanę na starych śmieciach, chociaż to bardzo miło ze strony Hersheimmera.Ale będę się czuł lepiej w Londynie.— A ja dla siebie nie widzę miejsca — powiedziała.— Ja je widzę — odparł Tommy.Rzuciła mu spojrzenie z ukosa.— Jest jeszcze sprawa pieniędzy — zauważyła.— Jakich pieniędzy?— Dostaniemy czek.Pan Carter mi powiedział.— Zapytałaś ile? — burknął Tommy sarkastycznie.— Zapytałam, ale ci nie powiem.— Tuppence! Jesteś niemożliwa.— Dobra była zabawa, co, Tommy? Myślę, że będziemy mieli jeszcze wiele, wiele przygód.— Złościsz mnie, Tuppence.Chwilowo mam dosyć przygód.— No cóż, kupowanie to też wspaniała zabawa.— Powiedziała to niemal marzycielskim głosem.— Kupowanie starych mebli, kolorowych dywanów, futurystycznych jedwabnych kotar.No i musi być politurowany stół do jadalni.Kanapa z wieloma poduszkami…— Stop, stop! Po co to wszystko?— Być może i dom… Albo mieszkanie!— Dla kogo mieszkanie?— Myślisz może, że będę się wstydziła powiedzieć’? Otóż wcale nie! Mieszkanie dla nas!— Moja najdroższa! — wykrzyknął Tommy i oplótł Tuppence ramionami.— Wreszcie powiedziałaś! Byłem zdecydowany zmusić cię do powiedzenia tego! Należało mi się to za te wszystkie sytuacje, kiedy tłumiłaś w zarodku moje próby romantycznych zwierzeń!Tuppence uniosła twarz do pocałunku.Taksówka godnie objeżdżała północny skraj Regent Parku.— Ale tyś mi się właściwie jeszcze nie oświadczył — zauważyła.— Nasze babki nigdy by tak nie nazwały tej prowokacji.Ale po doświadczeniu z zupełnie niewydarzonymi oświadczynami Juliusa chyba zwolnię cię z tego obowiązku.— Oświadczyny czy nie, nie uda ci się wykręcić od małżeństwa ze mną.— Dobra to będzie zabawa — stwierdziła Tuppence.— Małżeństwo jest bardzo różnie określane.Jako przystań, ucieczka, szczyt szczęścia, niewolnictwo.Jest jeszcze wiele innych nazw.Ale ja ci powiem, co ja sądzę…— No, słucham.— Sport! Zabawa! Gra!— Wspaniała zabawa! — zgodził się Tommy.* * ** fr.Do widzenia.* niem.Wielkie nieba!* fr.Francuzka?* fr.Tak, proszę pana.Pan mówi po francusku?* fr.Tak, tak, dobrze wiem.* fr.Jaki elegancki pan!* fr.Już jestem!* niem.Na Boga!* fr.Mój Boże! Mój Boże! Co się dzieje?* fr.Mój Boże! Jest klucz!* fr.Słowo daję!* łac.„Witaj, Cezarze, mający umrzeć pozdrawiają Cię” — słowa, którymi gladiatorzy rzymscy pozdrawiali Cezara, wkraczając na arenę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]