[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego oczy byÅ‚y poważne, jakby skupione.Nie odpowie­dziaÅ‚ uÅ›miechem na jej uÅ›miech.Zamiast tego powolizbliżyÅ‚ usta do czoÅ‚a Stacy i delikatnie ucaÅ‚owaÅ‚.- Nie przesadzaj z tÄ… samodzielnoÅ›ciÄ… - odezwaÅ‚ siÄ™ciepÅ‚o.I, nie pytajÄ…c o pozwolenie, chwyciÅ‚ jÄ… na rÄ™cei zaniósÅ‚ do Å‚azienki.Niemal nie wierzyÅ‚a wÅ‚asnym oczom, kiedy otworzyÅ‚ drzwii zatrzymaÅ‚ siÄ™ w progu, wciąż nie wypuszczajÄ…c jej z rÄ…k.WnÄ™trze jaÅ›niaÅ‚o niczym ukwiecona Å‚Ä…ka w upalne, let­nie popoÅ‚udnie.Wszystko byÅ‚o caÅ‚kowicie odnowione.DziaÅ‚aÅ‚ nawet ten wiecznie zepsuty kinkiet nad lustrem,o którym Stacey myÅ›laÅ‚a, że nadaje siÄ™ już jedynie dowyrzucenia.Na parapecie pod oknem staÅ‚ niewielki bu­kiecik stokrotek.- Nash! Wszystko jest.przepiÄ™kne!UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, wyraznie zadowolony i dumny z sie­bie jak paw.PostawiÅ‚ jÄ… ostrożnie na ziemi, pilnujÄ…c, by zÅ‚apaÅ‚arównowagÄ™.Dla pewnoÅ›ci przytrzymaÅ‚a siÄ™ jego ramienia. RozglÄ…daÅ‚a siÄ™, jakby odrobinÄ™ niepewnie, z niedowie­rzaniem, ale widać byÅ‚o, że jest szczęśliwa.Przez otwarte okno dolatywaÅ‚y do nich jakieÅ› odgÅ‚osyz koÅ„ca ogrodu.Jej wzrok podążyÅ‚ w tym kierunku.- A to co? - Przy na wpół rozebranym murze praco­waÅ‚a grupka mężczyzn.- SkÄ…d oni siÄ™ wziÄ™li?- A, to.Zapewne nowy wÅ‚aÅ›ciciel postanowiÅ‚ napra­wić szkody.Należy ci siÄ™ zresztÄ… od niego odszkodowanie.- Na jego twarzy nie drgnÄ…Å‚ ani jeden miÄ™sieÅ„.- PowinnaÅ›dostać je w ciÄ…gu kilku dni.- Odszkodowanie?! - Stacey nie wierzyÅ‚a wÅ‚asnymuszom.- Przecież to byÅ‚a moja wina.- Mur byÅ‚ w katastrofalnym stanie.CaÅ‚e szczęście, żewypadek nie przydarzyÅ‚ siÄ™ Clover albo Rosie.WszystkomogÅ‚oby siÄ™ wtedy skoÅ„czyć o wiele gorzej.- Gdybym nie wspinaÅ‚a siÄ™ na mur, nic by mi siÄ™ nieprzytrafiÅ‚o.Dziewczynkom również zabroniÅ‚am siÄ™ do nie­go zbliżać.To byÅ‚a moja wina - powtórzyÅ‚a z przekona­niem.- WiÄ™c mówisz, że nowy wÅ‚aÅ›ciciel wkroczyÅ‚ jużna teren ogrodu.Szkoda.UjÄ…Å‚ jej twarz w dÅ‚onie i spojrzaÅ‚ poważnie w oczy.- Stacey, nie musisz siÄ™ wyprowadzać, jeÅ›li niechcesz.PokrÄ™ciÅ‚a przeczÄ…co gÅ‚owÄ….- Po poniedziaÅ‚kowej nocy podjęłam parÄ™ ważnychdecyzji.- Rozumiem. Nash otworzy! drzwi kuchni.Za stoÅ‚em siedziaÅ‚a DeeHarrington.- O, dzieÅ„ dobry.Nie sÅ‚yszaÅ‚em, żeby ktoÅ› otwieraÅ‚drzwi - odezwaÅ‚ siÄ™, nie kryjÄ…c zaskoczenia.- Stacey jestwÅ‚aÅ›nie w Å‚azience na górze.ZawoÅ‚ać jÄ…?- Nie przyjechaÅ‚am tu rozmawiać ze Stacey.Przyje­chaÅ‚am pomówić z tobÄ… - odpowiedziaÅ‚a twardo.- Mo­Å¼emy mówić sobie po imieniu?- Jasne, na imiÄ™ mi Nash.- UkÅ‚oniÅ‚ siÄ™ jej.- A czy jamogÄ™ zaproponować ci filiżankÄ™.czegokolwiek?- ProszÄ™, oszczÄ™dz sobie tych podchodów - odezwaÅ‚asiÄ™ sarkastycznie.- Ja nie jestem Stacey, a ty nie jesteÅ›w moim typie.Nash odsunÄ…Å‚ sobie jedno z krzeseÅ‚ i usiadÅ‚ naprzeciw­ko Dee.- Możesz mi powiedzieć, co ciÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie tak wrogonastraja? - OparÅ‚ obie rÄ™ce o stół.- Co? Pan, panie Gallagher, pan - odparÅ‚a bez namy­sÅ‚u.- Stacey miaÅ‚a już raz zÅ‚amane serce.Ledwo siÄ™ wtedypozbieraÅ‚a.Nie chciaÅ‚abym, żeby musiaÅ‚a przechodzićprzez coÅ› takiego po raz drugi.- A dlaczego wÅ‚aÅ›ciwie myÅ›lisz, że ja mógÅ‚bym zÅ‚a­mać jej serce?- Zbyt jesteÅ› podobny do Mike'a, żeby miaÅ‚o być ina­czej.Te same jasne, lekko falujÄ…ce wÅ‚osy, ten sam koloroczu, nawet ta sama figura.I, jak przypuszczam, to samolekkomyÅ›lne podejÅ›cie do życia.Pewnie lubisz równieżwszystkie te zabawki dużych chÅ‚opców, a w szczególnoÅ›ci motocykle, co? - PrzerwaÅ‚a na chwilkÄ™, żeby zaczerpnąćtchu.- Satcey byÅ‚a dobrÄ… żonÄ….DÅ‚ugo opÅ‚akiwaÅ‚a Å›mierćMike'a.Tym razem zasÅ‚uguje na coÅ› lepszego.- I ty zrobisz wszystko, żeby jej to zapewnić, tak?- A ty staÅ‚byÅ› bezczynnie, gdyby to chodziÅ‚o o twojÄ…siostrÄ™? - odpowiedziaÅ‚a zaczepnie.- Lawrance Fordhamjest dobrym czÅ‚owiekiem.MógÅ‚by zapewnić jej i dziew­czynkom godziwÄ… przyszÅ‚ość.Ale nie wtedy, kiedy tybÄ™dziesz w pobliżu.Stacey potrzebuje kogoÅ›, kto po­mógÅ‚by jej rozwinąć skrzydÅ‚a.Nie jesteÅ› odpowiednimfacetem, uwierz mi.- Rozumiem pani troskÄ™ o siostrÄ™, pani Harrington.Aleteraz wybaczy pani.- podniósÅ‚ siÄ™ z miej sca -.muszÄ™zająć siÄ™ paroma sprawami, zanim dziewczynki wrócÄ… zeszkoÅ‚y.Powiadomić Stacey o pani wizycie czy raczej wo­laÅ‚aby pani, żeby to pozostaÅ‚o miÄ™dzy nami?Dee odsunęła krzesÅ‚o i wstaÅ‚a od stoÅ‚u.Na jej twarzypojawiÅ‚ siÄ™ nieprzyjemny grymas.- WidzÄ™, że jesteÅ› bardzo pewny siebie - niemalwarknęła.- Wydaje ci siÄ™, że jesteÅ› niezwykle sprytny,co? Samotna wdowa z wÅ‚asnym domem.Może i udaÅ‚oci siÄ™ zawrócić w gÅ‚owie biednej Stacey, ale jednegomożesz być pewien - ze mnÄ… na pewno nie pójdzie citak Å‚atwo.ZrobiÅ‚a parÄ™ kroków w kierunku drzwi, ale od progukrzyknęła jeszcze:- Dobrze panu radzÄ™, panie Gallagher, niech siÄ™ panstÄ…d zabiera najbliższym pociÄ…giem i nigdy wiÄ™cej nie wraca.Bo jeÅ›li ma pan cokolwiek do ukrycia, może byćpan pewien, że ja siÄ™ o tym dowiem!- W porzÄ…dku.Tylko kto wtedy zajmie siÄ™ Stacey?- SÅ‚ychać byÅ‚o, że i on powoli traci cierpliwość.- Ty czymoże szanowny pan Lawrance?- ZabiorÄ™ Stacey do siebie.Jest mnóstwo ludzi, którzymogliby siÄ™ niÄ… tam zająć.Na piÄ™trze rozlegÅ‚o siÄ™ skrzypniÄ™cie drzwi.Stacey wy­chodziÅ‚a z Å‚azienki.- Nash! - rozlegÅ‚o siÄ™ jej woÅ‚anie.- Nash! Możeszpomóc mi zejść?- Już idÄ™, Stacey.Masz goÅ›cia! - odkrzyknÄ…Å‚ Nash,uÅ›miechajÄ…c siÄ™ przy tym zagadkowo do Dee.- Pokaż siÄ™,żeby udowodnić, że nie zrobiÅ‚em ci, jak dotÄ…d, żadnejkrzywdy.- Lawrance, niepotrzebnie siÄ™ fatygowaÅ‚eÅ›.Wystar­czyÅ‚yby kwiaty.- I, na wypadek, gdyby zaczÄ…Å‚ siÄ™ zasta­nawiać, gdzie wÅ‚aÅ›ciwie stojÄ…, dodaÅ‚a szybko: - SÄ…w kuchni na stole.Tak Å‚adnie wyglÄ…dajÄ… w tym dużymwazonie po babci.Stacey leżaÅ‚a na sofie, z nogami uÅ‚ożonymi wygodniena oparciu.Lawrance staÅ‚ tuż obok.W powietrzu unosiÅ‚osiÄ™ silne, niemal wyczuwalne napiÄ™cie.- Gdzie jest Nash? - Stacey odwróciÅ‚a siÄ™ w kierunkuClover i Rosie, zajÄ™tych wÅ‚aÅ›nie oglÄ…daniem kreskówekw telewizji.- Jest w ogrodzie.PowiedziaÅ‚, że jeÅ›li damy mu pół godziny, przyszykuje jakÄ…Å› niespodziankÄ™ - odpowiedzia­Å‚a jednym tchem starsza z dziewczynek.- I to jeszczeprzed kolacjÄ….- Ach tak? - Stacey odwróciÅ‚a siÄ™ ponownie w kierun­ku Lawrance'a.- Jeszcze raz dziÄ™kujÄ™ za kwiaty.SÄ… na­prawdÄ™ piÄ™kne.- RzeczywiÅ›cie? Dee siÄ™ wszystkim zajęła.Jest napra­wdÄ™ dobra, jeÅ›li chodzi o te sprawy.- Ach tak? - Stacey odniosÅ‚a wrażenie, że powtarzasiÄ™ jak stara, zaciÄ™ta pÅ‚yta.- Dee zawiadomiÅ‚a mnie o twoim wypadku - ponow­nie odezwaÅ‚ siÄ™ Lawrance.- Ale nie miaÅ‚em pojÄ™cia, że tocoÅ› aż tak poważnego.- Najgorsze, że chyba nie bÄ™dÄ™ mogÅ‚a towarzyszyć ciw sobotni wieczór - zaczęła z wahaniem.- Och, o to siÄ™ nie martw.Jak tylko dowiedziaÅ‚em siÄ™o wypadku, zaraz zadzwoniÅ‚em do Cecile.ZgodziÅ‚a siÄ™zastÄ…pić ciÄ™.- Doprawdy? - udaÅ‚a życzliwe zainteresowanie.To dziwne, ale byÅ‚o jej trochÄ™ przykro, że Lawrancewcale nie wyglÄ…da na rozczarowanego lub zmartwione­go z powodu takiego obrotu rzeczy.- A kto to jestCecile?- PoznaÅ‚aÅ› jÄ… w poniedziaÅ‚ek na przyjÄ™ciu, pamiÄ™tasz?ZamieniÅ‚em z niÄ… wtedy parÄ™ słów.Aadne mi parÄ™ słów, zakpiÅ‚a w duchu Stacey.- A tak, przypominam sobie.ZdawaÅ‚o mi siÄ™ tylko.czy Cecile rzeczywiÅ›cie pochodzi z Belgii? - Lawrance przytaknÄ…Å‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire