[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.90 Tak, to prawda.Wiem, co mogÄ™ zrobić za pomocÄ… moich lekarstw i wiem, kiedyjest za pózno.Czy sÄ…dzisz, że nie zrobiÅ‚abym wszystkiego, co bym mogÅ‚a? Ale nie mogÄ™.Nie mogÄ™, Rand.I sÄ… jeszcze inni, którzy mnie potrzebujÄ….Ludzie, którym mogÄ™ po-móc. PrzywiozÅ‚em go do ciebie tak szybko, jak siÄ™ daÅ‚o wymamrotaÅ‚.Wioska byÅ‚a zrujnowana, ale liczyÅ‚ na pomoc Nynaeve.Ona zawiodÅ‚a i teraz czuÅ‚w sobie tylko pustkÄ™. Wiem, że tak byÅ‚o powiedziaÅ‚a Å‚agodnie.Dotknęła dÅ‚oniÄ… jego policzka. Tonie twoja wina.MaÅ‚o kto potrafiÅ‚by tyle zdziaÅ‚ać.Przykro mi Rand, ale muszÄ™ siÄ™ zająćinnymi.Obawiam siÄ™, że to dopiero poczÄ…tek naszych kÅ‚opotów.PatrzyÅ‚ za niÄ… bezmyÅ›lnie, dopóki nie weszÅ‚a do domu i nie zamknęła za sobÄ… drzwi.PotrafiÅ‚ myÅ›leć tylko o tym, że go zawiodÅ‚a.Nagle zostaÅ‚ popchniÄ™ty lekko do tyÅ‚u przez Egwene, która wpadÅ‚a na niego i objÄ™-Å‚a ramieniem.Normalnie taki silny uÅ›cisk wywoÅ‚aÅ‚by w nim jakÄ…Å› reakcjÄ™, teraz patrzyÅ‚tylko w milczeniu na drzwi, za którymi pogrzebane zostaÅ‚y wszystkie jego nadzieje. Tak mi przykro, Rand powiedziaÅ‚a, wtulajÄ…c siÄ™ w jego pierÅ›. O ZwiatÅ‚oÅ›ci,dlaczego nie mogÄ™ nic zrobić?ZupeÅ‚nie odrÄ™twiaÅ‚y objÄ…Å‚ jÄ…. Wiem.Ale ja.muszÄ™ coÅ› zrobić, Egwene.Nie wiem co, ale nie mogÄ™ pozwolić.Objęła go mocniej, gdy usÅ‚yszaÅ‚a drżenie w jego gÅ‚osie. Egwene! Dziewczyna poruszyÅ‚a siÄ™ lekko, sÅ‚yszÄ…c dobiegajÄ…cy z domu gÅ‚os Ny-naeve. Egwene, jesteÅ› mi potrzebna! Umyj jeszcze raz rÄ™ce!WyswobodziÅ‚a siÄ™ z objęć Randa. Ona potrzebuje mojej pomocy, Rand. Egwene!ZdawaÅ‚o mu siÄ™, że usÅ‚yszaÅ‚ jej szloch, kiedy uciekaÅ‚a od niego i wbiegaÅ‚a do Å›rodka.Potem zniknęła, a on staÅ‚ samotnie obok noszy.Przez chwilÄ™ patrzyÅ‚ na Tama, nie czu-jÄ…c nic prócz zwykÅ‚ej bezradnoÅ›ci.Nagle jego twarz stwardniaÅ‚a. Burmistrz bÄ™dzie wiedziaÅ‚, co zrobić powiedziaÅ‚, chwytajÄ…c ponownie dyszle. Burmistrz bÄ™dzie wiedziaÅ‚.Bran al Vere zawsze wiedziaÅ‚, co trzeba zrobić.Zdecydowany na wszystko ruszyÅ‚w stronÄ™ oberży Winna Jagoda.Minęły go znowu dhurrany, ciÄ…gnÄ…ce za sobÄ… wielki ksztaÅ‚t owiniÄ™ty w brudny koc.Z koca wystawaÅ‚y i wlekÅ‚y siÄ™ po kurzu rÄ™ce poroÅ›niÄ™te szorstkim wÅ‚osem, a z drugiejstrony widać byÅ‚o kozi róg.Dwie Rzeki nie byÅ‚y miejscem, w którym legendy mogÅ‚y siÄ™stać tak straszliwie rzeczywiste.Jeżeli trolloki majÄ… jakieÅ› swoje miejsce, to jest to Å›wiatzewnÄ™trzny, krainy w których żyjÄ… Aes Sedai, faÅ‚szywe Smoki i ZwiatÅ‚ość tylko wie, jakiejeszcze inne istoty z opowieÅ›ci bardów.Zwiat Dwu Rzek i Pola Emonda na pewno niebyÅ‚ miejscem dla nich wÅ‚aÅ›ciwym.91Kiedy przechodziÅ‚ przez AÄ…kÄ™, bÅ‚Ä…dzÄ…cy wÅ›ród ruin swych domostw ludzie woÅ‚ali coÅ›do niego, pytali, czy mogÄ… pomóc.Do Randa jednak te dzwiÄ™ki dochodziÅ‚y jakby z od-dali, nawet jeÅ›li ktoÅ›, kto do niego mówiÅ‚, towarzyszyÅ‚ mu jakiÅ› czas.Nie zastanawiajÄ…csiÄ™ nawet nad swoimi sÅ‚owami, odpowiadaÅ‚, że nie potrzebuje pomocy, bo wszystko jużzostaÅ‚o zaÅ‚atwione.Ledwie zauważaÅ‚, że odchodzÄ… od niego zafrasowani i obiecujÄ…, żeprzyÅ›lÄ… Nynaeve.Wszystkie myÅ›li skupiÅ‚ teraz na jednym tylko celu.Bran al Vere potra-fi coÅ› zrobić, aby pomóc Tamowi.Rand nawet nie próbowaÅ‚ siÄ™ zastanowić, co to możebyć.Ale Burmistrz coÅ› zrobi, na pewno coÅ› wymyÅ›li.Oberża nieomal caÅ‚kowicie uniknęła zniszczeÅ„, jakim ulegÅ‚a poÅ‚owa wsi.OgieÅ„ po-zostawiÅ‚ na jej Å›cianach tylko nieliczne Å›lady, a czerwone dachówki jak zawsze poÅ‚yski-waÅ‚y w sÅ‚oÅ„cu.Tylko z fury handlarza pozostaÅ‚y jedynie poczerniaÅ‚e żelazne obrÄ™czeod kół, wsparte o zwÄ™glone resztki caÅ‚ego pojazdu, przycupniÄ™te teraz na ziemi.Wiel-kie paÅ‚Ä…ki, na których opiÄ™te byÅ‚o płótno, powyginaÅ‚y siÄ™ dziwacznie, każdy pod innymkÄ…tem.àom Merrilin siedziaÅ‚ ze skrzyżowanymi nogami na starym kamiennym funda-mencie, starannie przycinajÄ…c nożyczkami upalone brzegi swego pÅ‚aszcza.Na widokRanda przerwaÅ‚ pracÄ™ i nie pytajÄ…c nawet, czy potrzebuje pomocy, zeskoczyÅ‚ z kamie-nia i schwyciÅ‚ tyÅ‚ noszy. Do Å›rodka? Pewnie, pewnie.Nie martw siÄ™, chÅ‚opcze.Wasza WiedzÄ…ca zajmiesiÄ™ nim.Od zeszÅ‚ej nocy obserwujÄ™ jÄ… przy pracy i widzÄ™ jej zrÄ™czne dotkniÄ™cia i dużąwprawÄ™ w leczeniu.MogÅ‚o być o wiele gorzej.Kilku ludzi umarÅ‚o zeszÅ‚ej nocy.Na szczÄ™-Å›cie niewielu, ale to i tak za dużo moim zdaniem.ZniknÄ…Å‚ natomiast stary Fain i to jestnajgorsze.Trolloki potrafiÄ… pożreć każdego.PowinieneÅ› dziÄ™kować ZwiatÅ‚oÅ›ci, że twójojciec jeszcze żyje i WiedzÄ…ca bÄ™dzie go mogÅ‚a uzdrowić. To jest mój ojciec! wykrztusiÅ‚ z siebie Rand, gÅ‚osem zmienionym tak, że brzmiaÅ‚jak bzykanie muchy.Nie mógÅ‚ już dÅ‚użej znosić współczucia ani kolejnych prób pod-noszenia go na duchu.Nie w tej chwili.Dopóki Bran al Vere nie powie mu, jak pomócTamowi.StwierdziÅ‚ nagle, że na drzwiach karczmy jest coÅ› nabazgrane upalonym patykiem jakaÅ› zakrzywiona linia.Tyle siÄ™ dotÄ…d wydarzyÅ‚o, że prawie wcale go nie zdziwiÅ‚ ry-sunek smoczego kÅ‚a na drzwiach Winnej Jagody.ZupeÅ‚nie go nie interesowaÅ‚ powód,dla którego ktoÅ› mógÅ‚by oskarżać karczmarza albo jego rodzinÄ™ o czynienie zÅ‚a, albochcieć na nich sprowadzić zÅ‚y urok, ale ta noc przekonaÅ‚a go o jednej rzeczy.Wszystkojest możliwe.Absolutnie wszystko.Ponaglany przez barda uniósÅ‚ zasuwÄ™ i wszedÅ‚ do Å›rodka.W izbie dla goÅ›ci nie byÅ‚onikogo prócz Brana al Vere.PanowaÅ‚ tam chłód, ponieważ nikt nie znalazÅ‚ czasu narozpalenie ognia.Burmistrz siedziaÅ‚ przy jednym ze stołów, maczaÅ‚ pióro w kaÅ‚amarzui marszczyÅ‚ w skupieniu twarz, jego siwa gÅ‚owa pochylaÅ‚a siÄ™ nad arkuszem pergaminu.92MiaÅ‚ na sobie nocnÄ… koszulÄ™, wepchniÄ™tÄ… niedbale w spodnie i odstajÄ…cÄ… na wydatnymbrzuchu.W zamyÅ›leniu drapaÅ‚ Å‚ydkÄ™ jednej nogi palcami drugiej.MiaÅ‚ brudne stopy,jakby czÄ™sto wychodziÅ‚ na zewnÄ…trz, i to boso, nie zważajÄ…c na ziÄ…b. O co chodzi? spytaÅ‚, nie podnoszÄ…c gÅ‚owy. Tylko mów szybko.Mam mnó-stwo rzeczy do zrobienia w tej chwili, a jeszcze wiÄ™cej powinienem byÅ‚ zrobić godzinÄ™temu.Mam wiÄ™c niewiele czasu i cierpliwoÅ›ci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]