[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale prawie po dwóch dniach przeżytych na kilku ziemniakach Hadrian uważał, że loprawdziwa uczta.Kiedy na zewnątrz zapadł zmrok, pomocnik karczmarza zapalił świeczki nawszystkich ławach i wędrowcy skorzystali z okazji, żeby zamówić kolejny dzban piwa.Hadrian rozsiadł się wygodnie i odpoczywał, ale zauważył, że Royce co rusz wyglądaprzez okno.Po trzecim razie postanowił się dowiedzieć, co tak ciekawi wspólnika, ale nadworze było ciemno i w oknie zobaczył jedynie odbicie własnej twarzy.- Kiedy zrobiono najazd na Różę i Cierń? - spytał Royce.Albert wzruszył ramionami.- Dwa albo trzy dni temu.- O jakiej porze dnia?- Wieczorem.Chyba tuż po zachodzie słońca.Przypuszczam, że chcieli złapać tych, coprzychodzą na kolację… - Albert urwał i nagle się wyprostował, a wyraz zadowolenia na jegotwarzy ustąpił niepokojowi.- Nie cierpię uciekać zaraz po jedzeniu, ale jeśli nie macie nicprzeciwko temu, chłopcy, to znów się ulotnię.- Wstał i szybko wyszedł przez tylne drzwi.Royce znów wyjrzał na zewnątrz.I teraz wyraźnie był poruszony.- Co się stało? - spytał Alric.- Mamy towarzystwo.Zachowajcie spokój, dopóki nie ustalimy, z której strony wiejewiatr.Drzwi do Srebrnego Dzbana nagle się rozwarły i do środka weszło ośmiu mężczyzn wkolczugach i pelerynach z sokołem Melengaru.Przewrócili kilka ław stojących przydrzwiach, rozrzucając na wszystkie strony naczynia i jedzenie.Wymachując mieczami,spojrzeli groźnie na klientów.Nikt w oberży nawet nie drgnął.- W imieniu króla mamy przeszukać tę gospodę i wszystkie obecne w niej osoby.Ci,którzy będą stawiali opór lub spróbują uciec, zostaną straceni!Żołnierze rozdzielili się na grupki.Jedni zaczęli odciągać ludzi od stołów i ustawiać ichw szeregu pod ścianą, drudzy wbiegli po schodach na strych, a pozostali zeszli do piwnicy.-Prowadzę uczciwy interes! - zaprotestował Hall, kiedy pchnęli go wraz z innymi pod ścianę.- Stul pysk albo każę spalić tę budę - zażądał mężczyzna, który właśnie wszedł dokarczmy.Nie nosił zbroi ani godła Melengaru.Miał na sobie ładne i wygodne ubranie w różnychodcieniach szarości.- Miło mi było w waszym towarzystwie, panowie - powiedział Alric - ale przybyła mojaeskorta.- Bądź ostrożny - doradził mu Hadrian, kiedy książę wstał.Alric ruszył na środek sali, zdjął kaptur i stanął wyprostowany, z uniesionympodbródkiem.- Czego szukacie, zacni ludzie z Melengaru? - zapytał głośno i wyraźnie, przyciągającuwagę wszystkich.Ubrany na szaro mężczyzna odwrócił się na pięcie.Kiedy zobaczył twarz Alrica,uśmiechnął się zaskoczony.- Właśnie ciebie, Wasza Wysokość - odrzekł z uprzejmym ukłonem.- Słyszeliśmy, żezostałeś porwany, a może nawet nie żyjesz.- Jak widzisz, nic takiego się nie stało.A teraz uwolnij tych zacnych ludzi.Żołnierze przez chwilę się wahali, ale ich dowódca skinął głową i stanęli na baczność.Mężczyzna podszedł szybko do Alrica i zlustrował go od stóp do głów z wyrazemzakłopotania na twarzy.- Dobrałeś sobie trochę niekonwencjonalny strój, Wasza Królewska Mość…- Mój strój to nie twoje zmartwienie, mości…- Jestem baronem, Wasza Wysokość.Baron Trumbul.Wasza Królewska Mość jestpotrzebny na zamku Essendonów.Arcyksiążę Percy Braga rozkazał nam cię odszukać ieskortować.Martwi się o ciebie, zważywszy na wszystkie ostatnie wydarzenia.- Tak się składa, że właśnie tam zmierzałem.Dlatego możesz sprawić przyjemnośćarcyksięciu i mnie, zapewniając mi eskortę.- Cudownie, milordzie.Czy podróżujesz sam? Trumbul spojrzał na jego towarzyszy,którzy wciąż siedzieli przy stoliku.- Nie - odparł Alric.- Ten mnich wróci ze mną do Medfordu.Myronie, pożegnaj się ztymi miłymi ludźmi i dołącz do nas.Myron wstał i z uśmiechem pomachał ręką do Royce’a i Hadriana.- To wszystko? Tylko ten jeden? - Baron spojrzał na pozostałą dwójkę przy stoliku.- Tak, tylko on.- Na pewno? Krążą pogłoski, że uprowadziło cię dwóch ludzi.- Drogi baronie - odpowiedział Alric surowym głosem - chyba bym coś takiegozapamiętał.A następny raz, kiedy odważysz się wypytywać swojego króla, może być twoimostatnim.Masz szczęście, że jestem w dobrym nastroju.Właśnie się posiliłem i jestem zbytzmęczony, by poczytać to za poważną obrazę.A teraz daj karczmarzowi złoty tenent za mójposiłek i zamieszanie, jakie wywołałeś.Przez chwilę nikt się nie poruszał, po czym baron oznajmił:- Naturalnie, Wasza Królewska Mość.Wybacz mi zuchwalstwo.Skinął głową do żołnierza, który wyjął monetę z sakiewki i rzucił ją Hallowi.- A teraz, Wasza Wysokość, czy możemy już iść?- Tak - odparł Alric.- Mam nadzieję, że macie dla mnie powóz.Dość się najeździłemkonno i liczę, że całą drogę powrotną będę mógł przespać.- Przykro mi, Wasza Królewska Mość, ale nie mamy powozu.Możemy go jednakzarekwirować, gdy tylko dotrzemy do wioski, a także, mam nadzieję, zdobyć dla ciebie lepszystrój.- Chyba muszę się tym zadowolić.Alric, Myron, Trumbul i żołnierze opuścili karczmę.Podczas rozdzielaniawierzchowców prowadzili krótką dyskusję, którą słychać było tylko częściowo przez otwartedrzwi.Niebawem odgłos kopyt ich koni ucichł w mrokach nocy.- To był książę Alric Essendon? - spytał Hall, podchodząc do stolika Royce’a i Hadrianai wyglądając przez okno.Żaden nie odpowiedział.Ale gdy Hall wrócił do baru, Hadrianzapytał:- Myślisz, że powinniśmy za nimi pojechać?- Nie zaczynaj znowu.Spełniliśmy jeden dobry uczynek na ten miesiąc, a właściwie dwa,jeśli liczyć hrabiego DeWitta.Odpowiada mi siedzenie tutaj i odpoczywanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]