[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ależ, Leslie, to właśnie on dał mi tę lekturę! Wszyscy śmiali się chwilę, a tymczasemPaul i paniBaker usiedli na niezwykle wygodnej kanapie. Okay, Paul, mówiłeś, że już się zdecydowałeś? Tak, chcę trafić tutaj. Spojrzał na kolorowe prospekty na swych kolanach i podniósłten z czerwoną okładką. Pokój Filmowy? To kapitalne! Ma dobry gust pochwaliła go Sally głośno, a Paul poczuł się tak, jakby udzieliłprawidłowej odpowiedzi podczas lekcji matematyki. Nie chciałabym cię popędzać, Paul, ale czy wiesz także, o który Pokój Filmowy cichodzi? Wiem, że to poważny wybór, ale& Jane Fonda.Kropka.Nad tym nie muszę się zastanawiać ani minuty. Podoba ci się, co? Pani Baker klepnęła go w kolano nieco nieprzyzwoitym gestem. Uwielbiam ją!Na biurku Sally zaterkotał telefon; momentalnie podniosła słuchawkę. Tak, sir, jest właśnie tutaj.Słucham? Nie, to nie jest konieczne.Już wybrał.PokójFilmowy.Przepraszam? Jane Fonda.Człowiek po drugiej stronie przewodu powiedział coś i Sally roześmiała się głośno;mrugnęła do Paula i pani Baker. Powiedział dokładnie to samo, co ja, Paul: Ma dobry gust!Paul spojrzał na panią Baker zastanawiając się, z kim Sally o nim rozmawiała.Kobietapodniosła palec w geście nakazującym, by zaczekał, aż sekretarka skończy rozmowę. Tak, proszę pana.Pańskie następne spotkanie jest za pół godziny.*Norman Rockwell amerykański ilustrator żyjący w latach 1894 1978.Słuchała jeszcze przez chwilę, a potem potrząsnęła głową. Ostatnio jest w dobrym humorze.Od miesięcy nie widziałam go tak żwawego.Paul już, już miał zapytać, o kim mówią, kiedy otworzyły się drzwi i wszedł przez nieDiabeł ubrany w trzyczęściowy, popielaty garnitur.Najwyrazniej śpieszył się, ale ujrzawszyPaula i panią Baker, uśmiechnął się szeroko i podszedł do nich. Paul Domenica.Los Angeles, Kalifornia.Jak się masz, Paul?Szatan wyciągnął do niego rękę, którą Paul uścisnął bez najmniejszego wahania.Byłacudownie ciepła.To był mocny, energiczny uścisk dłoni.Paul lubił takie.Lubił jego. Cóż za wspaniałych łudzi dostajemy w tych dniach, prawda, Sally? Sekretarkauśmiechnęła się i skinęła głową. No, cóż, muszę wyjść.Będę z powrotem za pół godziny.Sally, zaopiekuj się dla mnie Paulem, słyszysz? Tak, sir.Kiedy Diabeł wyszedł, Paul zwrócił się do pani Baker z kpiarskim spojrzeniem. Czy mam rozumieć, iż oczekiwało mnie spotkanie z nim? Tylko gdybyś był niezdecydowany, Paul.Ale nie martw się tym.Zaczęła wstawać z kanapy, ale Paul dotknął jej ramienia.Gdzieś w głębi serca poczułpojedyncze ping! ukłucia strachu jakby ktoś uderzył palcem w dobre, kryształowe szkło. A co, hmm, co się dzieje z kimś, kto nie umie się zdecydować?Pani Baker spojrzała na niego z owym szczególnym wyrazem, jaki maluje się na twarzachludzi, którzy przez okno jadącego samochodu spoglądają na straszliwie zmasakrowany wrakinnego auta.Czas wziął głęboki oddech i w pomieszczeniu nie było słychać ani jednegodzwięku.W tym momencie Paul zrozumiał wszystko i owo małe ping! w jego sercu urosło dogrzmotu wielkiego, chińskiego gongu. Och! Spojrzał na podłogę zastanawiając się, czy będzie w stanie samodzielnie stanąćna nogi. Paul, nie masz potrzeby się martwić.W twojej sprawie wszystko jest w należytymporządku.Wszystko, co nam zostało do zrobienia, to zainstalować cię w pokoju.Ton jej głosu był ciepły i uspokajający.Paul spojrzał na nią, a potem na sekretarkę.Dosyćdziwne: obie miały identyczny wyraz twarzy przyjacielski, niemal kochający, aleabsolutnie taki sam.Paul nie wiedział, czy ma się z tego cieszyć, czy raczej obawiać tego. Chodz, Paul.Pożegnał się z Sally i opuścił przytulne biuro, by ponownie znalezć się pośród białychkorytarzy.Jednakże tym razem ich białość oraz nieskończoność była złowieszcza iniepodobna w niczym do tych z lotniska w Los Angeles.Szli i szli.Paul pragnął porozmawiać, ale stwierdził, że nie ma nic do powiedzenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]