[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I na pewno mocodawcy handlarzy narkotykami są wam zato bardzo wdzięczni - odparł Colby, znów w językuniezrozumiałym dla Vance'a.Hunter ujął przyjaciela za łokieć i pchnął do wyjścia, niedając mu czasu przetłumaczyć swojej wypowiedzi na angielski.- Niezle, stary - pochwalił go Colby.- Kiedy człowiek pracuje w ochronie tyle lat co ja, wie, jakpostępować z takimi biurokratami jak Vance.Podszkolę cię.Ateraz kup nam w bufecie kawę, a ja zajrzę do magazynu i pokażęte dane kierownikowi.- Dobra, spotkamy się u ciebie.Mimo doświadczenia na polu walki, w walce na słowa iargumenty Colby czuł się niczym pierwszoklasista.Do tej poryzwyciężał, posługując się bronią palną.Parę minut pózniej, przechodząc koło pokoju Grody'egoVance'a, Sarina usłyszała, jak mężczyzna przeklina, rozmawiającz kimś przez telefon.- Nie możesz, do jasnej cholery! Już i tak mniepodejrzewają.Nie zwolniła kroku, szła dalej, studiując jakieś dokumenty, zpozoru głucha na wszystko, co się wokół dzieje.Zauważywszy jąna korytarzu, Vance przeszedł na hiszpański i kontynuowałprzerażony:- Musiałem im przekazać informacje! Inaczej wyleciałbym zroboty.Nie! Nie dostaniesz się do magazynu.Jest pod stałąobserwacją.Oczywiście, że są kamery! - Na moment zamilkł.-Za kogo mnie uważasz, speca od elektroniki czy co? Mowy niema! Nie będę znów nadstawiał dla ciebie karku.Poproś Chivę.Co? Nie, obecnie jest w Corpus Christi.Tak, tak będzie najlepiej.Odłożył z hukiem słuchawkę.Sarinie przebiegł po plecach dreszcz.Wiedziała, żepodsłuchała coś ważnego, co trzeba wykorzystać.- Ha oido algo de que hablaba yo? - powiedział za jej plecamiVance.Szła dalej, udając, że nie rozumie ani słowa.- Panno Carrington!Odwróciła się, przybierając zaskoczoną minę.Grody Vancestał w otwartych drzwiach swojego gabinetu.- Tak, panie Vance?- Chciała się pani ze mną widzieć?- Widzieć? - zdziwiła się.- Nie słyszała pani, co mówiłem? Pokręciła głową, wskazującna papiery, które trzymała w ręce.- Przepraszam, byłam skupiona na czymś innym.Przeglądałam dokumenty, które muszę przekazać panu Ritterowi,zanim wyjdzie do domu.Pan mnie wołał?Wyraznie się odprężył.- Nie, w porządku, niech pani idzie.Po prostu chciałemspytać, czy jest pani zadowolona z pracy?- Bardzo.- Uśmiechnęła się.- Atmosfera jest świetna,wszyscy są tu bardzo mili.- To prawda.No dobrze, nie chcę pani zatrzymywać.-Uśmiechnąwszy się, wrócił do gabinetu.Oddaliła się pośpiesznie.Przy schodach obejrzała się, bysprawdzić, czy Vance za nią nie podąża.Musi jak najszybciejpowiadomić Huntera, a on zgłosi to gdzie trzeba.Była pod-niecona: nareszcie mają dowód.Huntera nie było w pokoju.Przeszła dalej, gdzie zaprzepierzeniem zwykle urzędował Rodrigo, ale jego też nie było.Westchnęła zniecierpliwiona i wybiegłszy na korytarz, zderzyła sięz Colbym.- Chodz szybko, muszę z tobą porozmawiać - powiedziała,ciągnąc go za rękaw do swojego pokoju.- Co się dzieje? - spytał zdumiony.- Podsłuchałam rozmowę Vance'a przez telefon.- Zamknęładrzwi.Oczy lśniły jej z przejęcia.- Chyba rozmawiał z kobietą.Powiedział, że przekazał komuś jakieś informacje, że nie mógł sięod tego wykręcić, i że ona, jego rozmówczyni, nie może dostać siędo magazynu, bo tam są kamery.Powiedział też, że nie jestspecem od elektroniki.Pewnie chciała, żeby je wyłączył lubrozmontował.- Fantastycznie! - zawołał Colby zachwycony, że udało im sięwystraszyć Vance'a.Teraz będą mogli sprawdzić, do kogodzwonił.Z radości przyciągnął Sarinę do siebie, pocałował ją wusta, po czym roześmiał się, widząc jej zdziwioną minę.-Przepraszam.Nie mogłem się opanować - rzekł, opuszczając ręce.- Spisałaś się na medal!Zaczerwieniła się jak nastolatka.Ten szybki, niewinny całuszupełnie zbił ją z tropu.- Marnujesz się przy papierkowej robocie.- powiedział Colby, po czym nagle się zamyślił.- Swoją drogą Vance ma niezły tupet.Rozmawiać takotwarcie, zwłaszcza po naszej wizycie, nie przejmując się, że ktośmoże słyszeć.' - Mówił po hiszpańsku - wyjaśniła.- Widział cię?- Tak.Ale nie wie, że znam hiszpański - odparła zuśmiechem.- Poza tym szłam zaczytana w notatkach, niezwracając na nic uwagi.- Może uda nam się go wykurzyć.Hm, pogadam zHunterem i zobaczymy.Dzięki, Sarino.Jesteś genialna.Ogarnęła ją złość na samą siebie; czy musi się tak cieszyć zjego pochwal?Przechyliwszy w bok głowę, przez moment bacznie się jejprzyglądał.- Powinnaś przejść do mojego zespołu.- Wcale nie żartował.- Praca w ochronie jest bardziej ekscytująca od robotypapierkowej.- Niezły pomysł - powiedziała, patrząc w bok.- Zastanów się.Ruszył na poszukiwanie Huntera.Vance się zdradził.Możew końcu zdołają odnalezć partię narkotyków ukrytą w magazynie.ROZDZIAA PITYHunter stał przy drzwiach, rozmawiając z księgowym.- Coś się stało? - spytał na widok przyjaciela.- Nic wielkiego.Ale musimy pogadać.- Dobra.- Przeprosiwszy księgowego, skierował się zaColbym w głąb korytarza.- Przestraszyliśmy Vance'a - rzekł Colby, nie kryjączadowolenia.- Sarina słyszała, jak rozmawiał przez telefon.Chyba z kobietą.Kiedy zauważył Sarinę, przeszedł szybko nahiszpański.Powiedział, że musiał nam podać nazwiska, a kiedyjego rozmówczyni spytała, czy mogłaby się dostać do magazynu,odparł, że nic, bo magazyn jest pod nadzorem kamer.- Dzielny mały szpieg z tej naszej Sariny.- Ona się marnuje.Osoba z jej inteligencją nie powinnawypełniać durnych formularzy i przekładać papierów z kąta wkąt.Hunter zasznurował usta.Nie mógł zdradzić, na czym polegaprawdziwe zajęcie Sariny.- Jej to chyba odpowiada - rzekł wymijająco.- A my.hm,trzeba sprawdzić, pod jaki numer Vance dzwonił.- Znasz kogoś w telekomunikacji?- Owszem, ma się te znajomości.Nie martw się, wszystkie ciprzekażę - obiecał, widząc frustrację się na twarzy Colby'ego.-Pewnie myślisz, że specjalnie o wielu rzeczach ci nie mówię, aletakie jest zarządzenie Cobba.On tym wszystkim kieruje.- Nie ma sprawy.Nieraz byłem w twoim położeniu - zapewniłprzyjaciela Colby.- Cholera, muszę założyć podsłuch wsamochodzie Vance'a.Może zamierza spotkać się ze swojątajemniczą rozmówczynią.- Po południu ma się odbyć narada personelu - - zauważył odniechcenia Hunter.- Potrwa co najmniej godzinę, a Vance napewno na niej będzie.Colby uśmiechnął się szeroko.- Co za szczęśliwy zbieg okoliczności.W ciągu kilku minut zamontował zarówno podsłuch, jak iurządzenie pozwalające śledzić trasę samochodu.To drugie nawypadek, gdyby Vance znalazł podsłuch.Ale nie powinien, bo niemiał powodu go szukać.Wystarczy więc uzbroić się w cierpliwośći spokojnie czekać.Nazajutrz Colby zamierzał prześledzić trasę Vance'a oddomu do firmy, lecz pogoda popsuła mu szyki.Od samego ranalało jak z cebra i nic nie wskazywało na to, że wkrótce przestanie.Podczas ulewnych deszczów niektóre niżej położone częściHouston bywały systematycznie podtapiane
[ Pobierz całość w formacie PDF ]