[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wybuchamunicji nie nastąpił dotychczas! To przygnębiało ją stokroć bardziej niż perspektywa sąduwojennego z nieuchronnym epilogiem.Zdawała sobie sprawę z grozy swojego położenia,wiedziała, że nie może liczyć na żadną odsiecz, wiedziała, co ją czeka, ale nie przerażało jej to narazie. Zginę bez żalu, byle te pociski z dziesięciu aut wyleciały w powietrze  powtarzała wduchu z głuchą zawziętością. A może już wyleciały?  Odrzuciła to przypuszczenie pokrótkim namyśle.Skoro było aż tutaj słychać stłumione dudnienie, echa wystrzałów armatnich,hen, spoza Adui czy Adigratu, to tym bardziej musiałaby usłyszeć potężną eksplozję tylupocisków naraz, pocisków wiezionych przez kolumnę aut, która nie mogła do tej chwili ujechaćwięcej niż sześć, siedem kilometrów. Najwidoczniej Enzullahowa maszyna piekielna jest doniczego.Nie wybuchnie nigdy.Połykając łzy, szła tuż przed koniem wachmistrza, zgodnie z otrzymanym rozkazem.Zawozem kroczył przywiązany do niego drugi koń, którego jezdziec powoził w miejsceskrępowanego Enzullaha, a wachmistrz jadący wierzchem na końcu nie spuszczał z oka obojgajeńców.Zwolnił umyślnie i opózniał pochód Dalili, by nie mogła porozumiewać się zewspólnikiem.Wszelkie ostrożności były więc zachowane, od gościńca dzieliło ich już tylkokilkadziesiąt metrów, nic absolutnie nie zapowiadało nowej niespodzianki.Parę minut temu słońce skryło się za górami, lada chwila miało zajść.Nasunęło to Dalilimyśl o ucieczce, której szanse, obecnie minimalne, mogły wzróść bardzo, skoro zmrok zapadnie.O ile żandarmi nie mają przy sobie latarki elektrycznej!  I cóż stąd, choćbym nawet uciekła.WAsmarze nie miałabym już nic do roboty, gdyż ci dwaj poznają mnie nawet bez peruki.Trzeba bywracać do Abisynii.Wracać, nie dokonawszy właściwie niczego  myślała niezadowolona zsiebie. Niech mnie raczej powieszą.Niech mnie przywali ta skała!Skała, u której stóp ich wóz właśnie przejeżdżał, wznosiła się na sześć lub siedem metrówponad poziom tej quasi-drożyny i z takiej wysokości skoczył w dół jakiś człowiek z nożem wzębach, z włócznią w prawicy.Skoczył dosłownie na wachmistrza, który dostrzegł napastnikadopiero tuż nad sobą.Odruchowo pochylił się w bok i w tym samym momencie ścisnęły muszyję uda tamtego.Runęli obydwaj na ziemie, aż jęknęło.Dalila odwróciła się w samą porę, by schwycić za uzdę przestraszonego wierzchowca.Odwróciła go co prędzej tak, by sobą zasłonił walczących przed drugim żandarmem, gdyby muprzyszła ochota obejrzeć się teraz.A tamci walczyli w milczeniu i muskularny wachmistrzszybko brał górę nad swoim przeciwnikiem, który najwidoczniej potłukł się dotkliwie przyswoim brawurowym skoku.Zasłaniając się lewą ręką przed ciosami pięści Włocha, prawą ściskałgo za gardło, uniemożliwiając mu wydanie okrzyku.Okrzyk zaalarmowałby drugiego żandarma,przesądziłby wynik walki.To Dalila zrozumiała natychmiast.Zrozumiała również, iż bez jejinterwencji nieznany sojusznik, tubylec ulegnie Białemu.Białemu!Czy ci chciwi, krwiożerczy Biali mają zwyciężać zawsze?! Nieee!Nieopodal leżał nóż, który tubylec upuścił w chwili upadku.Wachmistrz już dwa razywyciągał po niego rękę, ale nie zdołał sięgnąć.Podniosła go, nie wypuszczając z lewej dłoniuzdy konia.Zbliżyła się o krok.Wachmistrz podziękował jej wzrokiem, sądził zapewne, że onachce ten nóż podać jemu, o głupiec! Ciachnęła go w plecy.Niezbyt mocno, gdyż ręka jej drżała,ale i to wystarczyło, by przechylić szalę zwycięstwa na stronę tubylca. Dziękuję  wyszeptał, podnosząc się z ziemi. Wyrwał nóż z rany, ścisnął jego trzonek zębami, w prawą dłoń ujął leżącą obok włócznięi cicho jak kot popędził za wozem, który tymczasem oddalił się od nich o dobrych pięćdziesiątmetrów.Przebiegłszy z połowę tej przestrzeni, cisnął swoją lancę.%7łandarm trafiony w karkosunął się na wóz i.jechał dalej, patrząc gasnącym wzrokiem na niebo, które z przerażającąszybkością zaczęło ciemnieć. Zatrzymaj wóz  zawołała Dalila po amharsku.Wóz docierał już do gościńca, kiedy tubylec dopędził muły.%7łandarma, przebitegowłócznią na wylot zepchnął do przydrożnego rowu, rozwiązał ręce Enzullahowi, zawrócił domiejsca, gdzie stała Dalila.Stała, bowiem nie mogła ani rusz odciągnąć konia od jego panajęczącego coraz ciszej. Gdzie jesteś?  zabrzmiał głos Enzullaha. Tutaj.Bywajcie.Przed chwilą zmrok zapadł nagle, jak zawsze, i nie widzieli się w ciemnościach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire