[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Uważam, że ludziesą wszędzie podobni.- Z wiekiem człowiek zaczyna jednak dostrzegać coraz wyrazniejsze różnice.Zapadło milczenie.- No cóż - przerwała je w końcu Leslie - musimy się już zbierać.- Pocałowała gładkowygolony biały policzek ojca.- Dbaj o siebie, tato.- Bóg o mnie zadba - powiedział odprowadzając ich do drzwi.- O nas również - rzekł Michael.Jego teść zdawał się tego nie słyszeć.*Po południu w dwa dni pózniej Leslie i Michael wjechali do Cypress w stanie Georgia.Choć był dopiero początek lata, panował upal, rozgrzane powietrze drżało migotliwie nadspiżową bryłą stojącego w rynku konnego posągu.Strach pomyśleć, jak wygląda w tymmiasteczku pełnia letniego sezonu.Michael podjechał wolno do trawiastego klombu,pośrodku którego wznosił się monument.Mrużąc oczy w jaskrawym słońcu obejrzeli gosobie dokładnie, udało im się jednak odczytać tylko nazwisko na cokole: Generał ThomasMott Lainbridge.- Słyszałaś kiedyś o takim bohaterze? - zapytał żonę Michael.Pokręciła przecząco głową.Rabi podjechał do krawężnika.W cieniu markizy przedapteką zbijało bąki czterech nastolatków.- Przepraszam, kolego, kim jest ten pan? - zagadnął Michael jednego z nich, wskazująckciukiem generała Thomasa Motta Lainbridge a.Chłopak zerknął na swoich kumpli i wszyscy parsknęli śmiechem.- Lainbridge!- Nie chodzi nam o jego nazwisko - wyjaśniła Leslie.- Czym się zasłużył?Jeden z chłopców opuścił cieniste schronienie pod markizą i podszedł niespiesznie dopomnika.Przysunąwszy twarz do tabliczki na cokole, odczytał napis poruszając bezgłośniewargami, po czym wrócił na chodnik.- Generał, dowódca drugiego pułku fizylierów w Georgii - poinformował. - Fizylierzy byli piechotą - zauważyła Leslie.- Dlaczego on siedzi na koniu?- Słucham?- Dziękujemy - rzekł Michael.- Może wiecie, jak dojechać na Piedmont Roadosiemnaście?Znalezli się tam po trzech minutach.Ich nowe lokum okazało się małym zielonymdomkiem z krzywym gankiem.Trawnik zarastały chwasty, a szyby w oknach brud.- Wygląda ładnie - oceniła z wahaniem Leslie.Michael pocałował ją w policzek.- Witaj w domu.Przesunął spojrzeniem po nieparzystej strome ulicy - świątynia miała się bowiemznajdować pod numerem 45 - nie udało mu się jednak ustalić, który ze stojących w głębi ulicybudynków mieści jego nowe miejsce pracy.- Poczekaj chwilkę - poprosiła Leslie, po czym wysiadła z samochodu i wbiegła poschodkach na ganek.Drzwi nie były zamknięte na klucz.- Jedz sam! - zawołała.- Obejrzyj jąsobie pierwszy raz beze mnie, a potem wracaj do swojej żoneczki.- Kocham cię! - zawołał.Tabliczkę z numerem domu zdjęto na czas malowania budynku, toteż minął synagogęSynaj, nie zauważywszy jej.Na następnym domu widniał jednak wyraznie numer 47, więcMichael zawrócił i zaparkował plymoutha na podjezdzie do świątyni.Nie wisiała na niejżadna tablica.Trzeba będzie jakąś wywiesić, pomyślał, niedużą, lecz elegancką.W drzwiach wyjął z tylnej kieszeni spodni jarmułkę i włożył ją na głowę.W środku było chłodniej niż na dworze.Zciany dzielące pokoje wyburzono, żebystworzyć przestronne pomieszczenie; kuchnię i łazienkę jednak zachowano, podobnie jak dwamałe pokoiki obok głównej sieni, nadające się na biuro i gabinet rabina.Podłogi były świeżopolakierowane.Michael chodził z pomieszczenia do pomieszczenia po ścieżce z gazet.Bimy jeszcze nie wzniesiono, pod jedną ze ścian stała już jednak arka.Otworzył ją:mieściła Torę.Do pokrowca z aksamitu była przymocowana cienka srebrna blaszka; zwygrawerowanego na niej napisu Michael dowiedział się, że Torę ufundowali państwoRonaldowie G.Levitt na pamiątkę Samuela i Sary Levitt.Rabin pogładził zwój, po czympocałował końce palców, jak go tego przed laty nauczył dziadek Rywkind.- Dziękuję za to przyjęcie, moja pierwsza świątynio - powiedział głośno.- Postaram sięuczynić ten dom prawdziwym domem Bożym.Jego głos odbił się echem od nagich ścian.Wszystko pachniało tu farbą.* Domu pod numerem 18 przy Piedmont Road nie odmalowano, od dawna go także niemyto.Wszędzie leżał kurz.Po suficie biegały czerwone pajączki, a okno od frontu szpeciładługa biała smuga zaschniętych ptasich odchodów.Leslie znalazła jakieś wiadro, napełniła je wodą i postawiła na kuchence gazowej, którejjednak nie udawało jej się zapalić.- Nie ma ciepłej wody - stwierdziła.- Będzie nam potrzebna szczotka na kiju, szczotkaryżowa i mydło.Zrobię ci spis.Mówiła głosem przesadnie opanowanym, z którego tonu Michael odgadł, czego sięmoże spodziewać po oględzinach domu.Umeblowanie składało się z tanich mebliogrodowych, domagających się pilnie pędzla i farby.Jednemu z bujanych foteli brakowałopoprzeczki, innemu fragmentu oparcia.Poplamiony brązowy materac na łóżku w sypialnizłożono na pół, ujawniając zardzewiałe i zapadnięte sprężyny.Tapety pamiętały chyba czasysprzed wojny secesyjnej.Wróciwszy do kuchni, Michael starał się nie patrzeć żonie w oczy.Leslie zużyłaostatnią zapałkę w daremnych próbach zapalenia gazu.- Do diabła! - mruknęła.- Co jest z tą kuchenką? Płomyk w bojlerze się pali!- Pozwól - rzekł Michael.- Nie masz jakiejś szpilki?Leslie udało się znalezć tylko jedną, przy zapince broszki z kameą, i Michael przekłułnią dziurki gazowego palnika.Gdy przytknął do niego zapaloną zapałkę ze swojego pudełka,gaz zasyczał równym biało-niebieskim płomieniem.- Zanim wrócisz z mydłem, woda się zagrzeje - powiedziała Leslie.Rabin zakręcił jednak gaz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire