[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewno tran-zystor.Powinniśmy byli wypróbować radiotelefon przed wyru-szeniem w drogę.— Nie mieliśmy dużo czasu — skonstatował sucho Sher-wood.Wszyscy troje wpatrywali się w małą płytkę pokrytą elektro-nicznymi podzespołami.— No tak — powiedziała w końcu Julia.— Gdybyśmymieli lutownicę, moglibyśmy spróbować wstawić tranzystorz odbiornika.Sherwood potrząsnął przecząco głową.— Nawet gdybyśmyzdołali to naprawić, kto by nas usłyszał? Nigdy nie udałoby sięnam wysłać sygnału ponad te klify.— Dwunastowoltowa lutownica jest w skrzynce z narzę-dziami — zauważył Oaf.— I nożyce do cięcia drutu?— Pewno.— Ale to nic nie da — upierał się Sherwood.— Nikt nas nieusłyszy.46Usłyszał ich okręt oceanograficzny USS „Eureka".Chorąży złapał kapitana Hagana w momencie, gdy ten miałjuż wsiąść do śmigłowca i wyruszyć na pierwszy etap długiegolotu powrotnego do admirała Pearsona na „Johnsonie".— Kapitanie Hagan!Hagan postawił już nogę na schodkach śmigłowca, a pilotprzytrzymywał otwarte drzwi.Na wezwanie Hagan się odwró-cił.Zadyszany chorąży ściskał w ręce kawałek papieru.Niedbalezasalutował.— Wiadomość od kapitana Sutherlanda, sir.Właśnie ode-braliśmy sygnał wezwania pomocy.Bardzo słaby.Trzechczłonków z zespołu badawczego Rosenthala znalazło się w tara-patach na wybrzeżu Ziemi Coatsów i nie słyszeliśmy, żebyktokolwiek im odpowiedział.— Więc?Młodszy oficer wyciągnął do niego rękę z kartką.— Ichpołożenie i nazwiska, sir.Hagan rzucił okiem na wiadomość.Siadł nieoczekiwanie nastopniach i zmierzył podejrzliwym spojrzeniem chorążego.— Czy to dowcip w stylu pańskiego kapitana?— Nie, sir.Hagan wręczył kartkę swojemu pilotowi.— Czy moglibyś-my dotrzeć tam, jeśli ta pogoda się utrzyma?Pilot zniknął na moment we wnętrzu śmigłowca i wróciłz mapą.Jego mina wyrażała wątpliwość.— Tam i z powrotemto siedemset mil, sir.— Okej — rzucił niecierpliwie Hagan.— A więc to długadroga.Czy zdołamy ją odbyć?— Z trudem, sir.Jeśli pan tu zostanie.— Dobra — powiedział Hagan ze znużeniem.— Lećcie ponich.47BUSOstatni człon wystrzeliwanego z okrętów podwodnych pociskurakietowego Trident, który przenosi zespól termonuklearnychgłowic MIRV na wysokość odpalania.Scena odgrywająca się na USS „ Virgil Grissom" równocześ-nie odbywała się na wszystkich atomowych okrętach podwod-nych uzbrojonych w Tridenty.Coś takiego zarządzano raz natydzień, tym razem jednak na stanowiskach kontrolnych okrętupojawiły się świetlne sygnały — zapalający się i gasnący napisw odstępach jednosekundowych — z częstotliwością obliczonąna wywołanie stanu gotowości bez powodowania niepożądanejpaniki.TO NIE SĄ ĆWICZENIA.TO NIE SĄ ĆWICZENIA.TO NIE SĄ ĆWICZENIA.Oficer uzbrojenia przyłożył twarz do miękkiej gumowejosłony wizjera i kręcił nie oznakowaną tarczą kombinacji.Kolejno pojawiały si$jarzące się cyfry: odwrotnie podana dataurodzin żony, poprzedzona pierwszymi cyframi z kodu adreso-wego jego domu.Wyklarował monitor i otworzył zewnętrznedrzwiczki sejfu.Teraz do osłony przycisnął oczy wyższy oficeri nastawił własną kombinację cyfr.Nie znali wzajemnie swoichkombinacji.TO NIE SĄ ĆWICZENIA.TO NIE SĄ ĆWICZENIA.Wyższy oficer otworzył wewnętrzne drzwiczki sejfu i wyjąłz niego dwa identyczne klucze.Podał jeden oficerowi uzbroje-nia, po czym obaj powrócili na swoje stanowiska: wyższy oficerna stanowisko dowodzenia, oficer uzbrojenia na stanowiskokontroli broni rakietowej znajdujące się trzy pokłady poniżej.Szli w całkowitej ciszy wyłożonymi chodnikami, klimatyzowa-nymi przejściami.TO NIE SĄ ĆWICZENIA.TO NIE SĄ ĆWICZENIA.Dotarłszy do stanowiska kontroli oficer uzbrojenia otwo-rzył własny sejf.W środku znajdowały się dwa spusty podobnedo tych, jakie są w kolcie jedenastce.Czarny i czerwony.Czarnyspust był przeznaczony do ćwiczeń.Oficer wziął czerwony.Zamknął sejf i w milczeniu zlustrował rząd techników pochylo-nych nad swoimi konsolami.Ustały zwykle dobroduszne żarty,jak tylko okręt podwodny postawiono w stan ISQ i zaczęły sięzapalać napisy:TO NIE SĄ ĆWICZENIA.TO NIE SĄ ĆWICZENIA.— Przygotować do zaprogramowania pocisk pierwszy— rozkazał oficer uzbrojenia operatorowi.— Przygotować do zaprogramowania pocisk pierwszy— powtórzył obojętnym tonem operator do rejestratora głosuw centrum uzbrojenia.Nacisnął guzik, który uruchomił kompu-terową kontrolę układów sterowania pierwszego pocisku Tri-dent.Dla każdego MIRV-a cele zostały zaprogramowaneautomatycznie zależnie od pozycji okrętu podwodnego.Trajek-torię orbitalną BUS-a planowano tak, żeby swoje głowicebojowe mógł rozrzucić z maksymalnym efektem.Oficer uzbrojenia włożył klucz sterujący do wyłącznikaodpalania, po czym go w nim przekręcił.Następnie wkręciłczerwony spust na miejsce.Ze względów psychologicznych,mechanizm kierowania odpalaniem pocisku rakietowego za-projektowano tak, żeby przypominał kolbę broni ręcznej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]