[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kate rzuciła mu gniewne spojrzenie.- Niesamowite! Nigdy nie rezygnujesz, prawda? Nie chcę nikogotraktować z góry, nawet Glorii Nestor.I nie życzę sobie, abyś jeszczepróbował kierować moim życiem! - Głos jej się trząsł ze złości.Złapała klamkę, próbując odepchnąć Stevena.Jego ciało było silne iniewzruszone jak skała.W tej chwili wyszła z domu Gloria, poruszając się lekko i z gracją.- Nie miałam okazji pożegnać się z tobą, Kate - zawołała.- Życzęci dużo szczęścia.Zabrzmiało to życzliwie, jakby zwracała się doprzyjaciółki z okresu studiów.Stanęła przy mercedesie Stevena.- Przepraszam, że kazałam ci na siebie czekać, Steve -powiedziała.- Jedźmy na lunch, który mi obiecałeś.Kate przełknęła ślinę.Gardło miała wyschnięte na pieprz.Czekała,żeby Steven się odsunął, i gapiła się na jego elegancki, ciemnozielonykrawat! Zielony!- Gloria dziś rano prosiła, bym ja podrzucił - wyszeptał Steven.-Co miałem zrobić?- Jestem pewna, że ona sobie to wykombinowała specjalnie.RS- Kate.- Czeka na ciebie.Klnąc pod nosem, Steven zostawił Kate.Wskoczyła do auta,zamykając szybko drzwi.Patrzyła, jak Steven otworzył Glorii drzwisamochodu i jak zielone paznokcie spoczęły na chwilę na ramieniuStevena.Potem Steven usiadł za kierownicą i mercedes zniknął zpodjazdu.Kate oparła czoło o kierownicę.Pragnęła teraz tylko jednego -żeby słowa przestały odbijać się echem w jej głowie.Słyszała bezkońca, jakby nagrany na taśmę, zimny, drwiący głos Glorii: -Dlaczego nie przyznasz się, że jesteś w nim zakochana? Zakochana wStevenie.ROZDZIAŁ DZIEWIĄTYytanie Glorii prześladowało Kate przez resztę tygodnia.Wkońcu stwierdziła, że musi stawić czoła temu wyznaniu.P Doszła do takiego wniosku w piątek późnym popołudniemw sklepie spożywczym.Wzięła do ręki grejpfruta i ścisnęła gomocno.Czy jestem zakochana w Stevenie? - zapytała gwałtowniesamą siebie.No, jestem, czy nie jestem?Chciała znać prawdę, ponieważ mogłaby teraz czerpać z niej siłę -z wiedzy co kryje jej własne serce.A jednak nie pojawiła się żadnaodpowiedź.Zawiedziona, Kate wrzuciła grejpfruta do koszyka iprzesunęła się w stronę brokułów.Może problem tkwił w tym, żesama nie potrafiła zdefiniować miłości.Próbowała rozwiązać tęzagadkę.Jej rodziców z pewnością łączyło coś przez te wszystkie lata- jej matka ciągle martwiła się o ojca, rozumiała każde jegomruknięcie.On także troszczył się o nią.Miał obawy, że pewnegodnia porzuci go, by zostać malarką lub pisarką.Był to dziwny rodzajwzajemnej zależności, ale jej matka nazywała to miłością.Być możeRSbyła to miłość, przynajmniej w jej rozumieniu.A co z Elizą Rose? Ona uwierzyła w swoją miłość do Michaelazaledwie po tygodniu znajomości.Może to także było cośnaturalnego, bez względu na to, czy trwało chwilę czy pięćdziesiątlat.Kto to wiedział?A uczucie Kate do Stevena.To była mieszanina tęsknoty i wstydu.Kto mógłby się w tym rozeznać? Wchodząc do mieszkania, usłyszałatelefon.Rzuciła obie torby z zakupami na ladę kuchenną i podniosłasłuchawkę telefonu.- Gdzie się do diabła podziewałaś? - domagał się odpowiedziSteven.- Próbowałem cię znaleźć.Czy ty nigdy nie robisz nic zgodniez rozkładem zajęć?Zmarszczyła brwi.- No cóż, cześć, Stevenie.Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć,obcięłam włosy - powiedziała.- A potem musiałam zrobić drobne zakupy.Była obniżka cen na sok żurawinowy.- O ile? - zapytał zaniepokojony Steven.- Zapłaciłam tylko dolara dziewięćdziesiąt pięć centów zabutelkę - odpowiedziała Kate.- Kupiłam dwie.Sok z żurawin jestnaprawdę dobry na nerki.- Nie o to pytałem! O ile sobie obcięłaś włosy? Wzięła do rękikosmyk włosów i przyjrzała mu się uważnie.- Powiedziałabym, że jakieś dwa i pół centymetra.Tylko jeprzycięłam.- Dobrze - powiedział.- Podobają mi się twoje włosy.Kojarzą misię z truskawkami.- Szukałem cię wszędzie.Najpierw dzwoniłem doPauli.Doradziła mi, abym sprawdził na strychu.Mówiła, że spędziłaśtam ostatnio mnóstwo czasu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]