[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oto mi nagroda! - zawoÅ‚aÅ‚ - od wyrostka ojczyźnie sÅ‚użę, szabli z garÅ›ci nie popuszczam! Ni mi chaty, ni mi żony, ni dzieci, sam czÅ‚ek jako kopia do góry gÅ‚owÄ… sterczy.Najzacniejsi o sobie myÅ›lÄ…, a ja, prócz ran w skórze, nie miaÅ‚em innej nagrody, za to mi jeszcze prywatÄ™ zadajÄ…, ledwie nie zdrajcÄ… być mieniÄ….To rzekÅ‚szy jÄ…Å‚ ronić Å‚zy na żółte wÄ…siki, zaÅ› pan ZagÅ‚oba zmiÄ™kÅ‚ od razu i otworzywszy rÄ™ce zawoÅ‚aÅ‚:- Panie Michale! Srodzem ciÄ™ ukrzywdziÅ‚.Katu mnie oddać za to, żem takiego wypróbowanego przyjaciela spostponowaÅ‚!I padÅ‚szy sobie w objÄ™cia poczÄ™li siÄ™ caÅ‚ować i do piersi wzajem przyciskać, za czym i pili dalej na zgodÄ™, a gdy już żal znacznie im z serc wyparowaÅ‚, rzekÅ‚ WoÅ‚odyjowski:- A nie bÄ™dziesz wojska psowaÅ‚, swawoli wprowadzaÅ‚, zÅ‚ego przykÅ‚adu dawaÅ‚?- Nie bÄ™dÄ™, panie Michale! dla ciebie to uczyniÄ™!- A da Bóg, Tykocina dostaniem, to co komu do tego, czego ja za murami szukam.Co kto sobie ma ze mnie dworować, hÄ™?Uderzony tÄ… kwestiÄ…, pan ZagÅ‚oba poczÄ…Å‚ koniec wÄ…sa do ust wkÅ‚adać i zÄ™bami go przygryzać, na koniec rzekÅ‚:- Nie, panie Michale, kocham ciÄ™ jako źrenicÄ™ oka, ale ty sobie tÄ™ BillewiczównÄ™ z gÅ‚owy wybij.- A to czemu? - pytaÅ‚ zdziwiony pan WoÅ‚odyjowski.- Urodna jest, assentior! - rzekÅ‚ ZagÅ‚oba - ale to persona okazaÅ‚a i żadnej nie masz miÄ™dzy wami proporcji.ChybabyÅ› jej na ramieniu siadaÅ‚ jako kanarek i cukier z gÄ™by wydziobywaÅ‚.MogÅ‚aby ciÄ™ takoż jako kobuza na rÄ™kawiczce nosić i na wszelkiego nieprzyjaciela puszczać, bo chociażeÅ› maÅ‚y, aleÅ› instar szerszenia zjadliwy.- Już waćpan zaczynasz? - rzekÅ‚ pan WoÅ‚odyjowski.- Kiedym zaczÄ…Å‚, to pozwólże mi i dokoÅ„czyć: jedna jest dla ciebie podwika jakoby stworzona, a to wÅ‚aÅ›nie owa pestka.Jakże jej tam imiÄ™? Ta, z którÄ… nieboszczyk PodbipiÄ™ta miaÅ‚ siÄ™ żenić?- Anusia Borzobohata-KrasieÅ„ska! - zakrzyknÄ…Å‚ pan Jan Skrzetuski.-Toćże to dawny afekt MichaÅ‚owy!.- Czyste ziarnko gryczane, ale gÅ‚adka byÅ‚a bestyjka jako kukieÅ‚ka - rzekÅ‚ mlaskajÄ…c wargami pan ZagÅ‚oba.Tu pan MichaÅ‚ zaczÄ…Å‚ wzdychać raz po razu i powtarzać to, co zawsze powtarzaÅ‚, gdy ktoÅ› o Anusi wspomniaÅ‚:- Co siÄ™ z tym niebożątkiem dzieje?.Ba, ba! żeby siÄ™ to ona znalazÅ‚a!- Już byÅ› jej z rÄ…k nie puÅ›ciÅ‚.I dobrze byÅ› uczyniÅ‚, bo przy twojej kochliwoÅ›ci, panie Michale, może ci siÄ™ przytrafić, że ciÄ™ pierwsza lepsza koza zÅ‚apie i na kozÅ‚a przemieni.Dalibóg, w życiu nie widziaÅ‚em, żeby ktoÅ› taki byÅ‚ na afekta Å‚asy.PowinieneÅ› siÄ™ byÅ‚ kurkiem urodzić, Å›miecie pod przyzbami rozgrzebywać i „ko, ko, ko!” na czubatki woÅ‚ać.- Anusia ! Anusia ! - powtarzaÅ‚ rozmarzony pan WoÅ‚odyjowski.- Bóg by mi jÄ… zesÅ‚aÅ‚!.Ale może już jej na Å›wiecie zgoÅ‚a nie masz albo też za mąż poszÅ‚a i dzieci wodzi.- Co by miaÅ‚a iść! Zielona to jeszcze byÅ‚a rzepa, gdym jÄ… widziaÅ‚, a potem choć i doszÅ‚a, mogÅ‚a siÄ™ dotÄ…d w stanie niewinnoÅ›ci uchować.Po takim panu Longinie nijako jej byÅ‚o lada chÅ‚ystka brać.Z drugiej też strony, w tych wojennych czasach maÅ‚o kto o żeniaczce myÅ›li.A pan MichaÅ‚ na to:- Waćpan jej dobrze nie znaÅ‚eÅ›.Dziw, jak zacna.Ale takÄ… już miaÅ‚a naturÄ™, że nikogo nie przepuÅ›ciÅ‚a, żeby mu zaraz serca nie przeszyć.TakÄ… już jÄ… Pan Bóg stworzyÅ‚.Nawet niższego stanu ludzi nie omijaÅ‚a: exemplum ów medyk księżnej Gryzeldy, WÅ‚oszysko, który siÄ™ w niej zakochaÅ‚ na umór.Może tam za niego już poszÅ‚a i za morze jÄ… wywiózÅ‚.- Nie powiadaj byle czego, panie Michale! - zawoÅ‚aÅ‚ z oburzeniem pan ZagÅ‚oba.- Medyk, medyk.ZaÅ› by szlachecka córka, z zacnej krwi, miaÅ‚a pójść za czÅ‚eka tak podÅ‚ej kondycji?.Raz ci to już mówiÅ‚em! nie może być!- I mnie samemu byÅ‚o na niÄ… za to mruczno, bom sobie myÅ›laÅ‚: już też miary nie ma, skoro i procederników baÅ‚amuci.- ProrokujÄ™ ci, że jÄ… jeszcze zobaczysz - rzekÅ‚ pan ZagÅ‚oba.DalszÄ… rozmowÄ™ przerwaÅ‚o wejÅ›cie pana Tokarzewicza, który przedtem w regimencie radziwiÅ‚Å‚owskim sÅ‚użyÅ‚, a po zdradzie hetmana wraz z innymi go odstÄ…piÅ‚ i teraz w puÅ‚ku Oskierczynym chorÄ…giew nosiÅ‚.- Panie puÅ‚kowniku - rzekÅ‚ do WoÅ‚odyjowskiego - bÄ™dziem petardÄ™ podsadzać.- To już pan Oskierko gotów?- Jeszcze dziÅ› w poÅ‚udnie byÅ‚ gotów i nie chce czekać, bo noc obiecuje siÄ™ ciemna.- To dobrze - rzekÅ‚ WoÅ‚odyjowski - pójdziem obaczyć i ludziom też z muszkietami każę stanąć w gotowoÅ›ci, żeby zza bramy nie wypadli.Samże pan Oskierko bÄ™dzie petardÄ™ podsadzaÅ‚?- Tak jest.WÅ‚asnÄ… osobÄ….SiÅ‚a i ochotnika z nim idzie.- PójdÄ™ i ja! - rzekÅ‚ WoÅ‚odyjowski.- I my! - zawoÅ‚ali dwaj Skrzetuscy.- Ot! szkoda, że stare oczy po ciemku nie widzÄ… - ozwaÅ‚ siÄ™ pan ZagÅ‚oba - bo pewnie bym wam samym iść nie daÅ‚.Ale cóż! gdy siÄ™ jeno zmroczy, już ani szablÄ… mi siÄ™ nie zÅ‚ożyć.Po dniu, po dniu, przy sÅ‚oÅ„cu, to tam stary lubi jeszcze ruszyć w pole.Dawajcie mi co najtęższych Szwedów, byle w poÅ‚udnie!- Ja zaÅ› pójdÄ™ - rzekÅ‚ namyÅ›liwszy siÄ™ dzierżawca z WÄ…soszy.- Gdy bramÄ™ wysadzÄ…, pewnie wojsko hurmem do szturmu skoczy, a tam w zamku siÅ‚a w sprzÄ™tach i klejnotach może być wszelakiej dobroci.I wyszli wszyscy, bo też siÄ™ już mroczyÅ‚o na dworze; zostaÅ‚ w kwaterze sam tylko pan ZagÅ‚oba, który przez chwilÄ™ nasÅ‚uchiwaÅ‚, jako Å›nieg chrzęściÅ‚ pod stopami odchodzÄ…cych; potem zaÅ› jÄ…Å‚ podnosić kolejno gÄ…siorki i patrzyć pod Å›wiatÅ‚o pÅ‚onÄ…ce na kominie, jeżeli siÄ™ co jeszcze w którym zostaÅ‚o.Tamci zaÅ› szli ku zamkowi w pomroce i wietrze, który wstaÅ‚ od strony północnej i dÄ…Å‚ coraz silniej, wyÅ‚, huczaÅ‚, niosÄ…c ze sobÄ… tumany rozbitego w proch Å›niegu.- Dobra noc do podsadzania petardy! - rzekÅ‚ WoÅ‚odyjowski.- Ale i do wycieczki - odrzekÅ‚ pan Skrzetuski.- Musimy mieć pilne oko i muszkietników gotowych.- DaÅ‚by Bóg - rzekÅ‚ pan Tokarzewicz - żeby pod CzÄ™stochowÄ… byÅ‚a jeszcze wiÄ™ksza zadymka.Zawszeć naszym w murach cieplej.Ale co by tam Szwedów na strażach pomarzÅ‚o, to by pomarzÅ‚o.Trastia ich maty mordowaÅ‚a!- Straszna noc! - rzekÅ‚ pan StanisÅ‚aw - sÅ‚yszycie waćpanowie, jak wyje, jakoby Tatarzy do ataku powietrzem szli?- Albo jakby diabli requiem RadziwiÅ‚Å‚owi Å›piewali - dorzuciÅ‚ WoÅ‚odyjowski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]