[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ju pierwszego dnia w nowym kraju, mo e nawet nainnym kontynencie, jaki nauczyciel wo do niego: Chod tu, Reacher!Przyzwyczai si do tego i nie martwi si w najmniejszym stopniu, e straci imi.Dlawszystkich by i b dzie Reacherem.Pierwsza dziewczyna, z któr umówi si na randk , by awysok brunetk.Pochyli a si do niego nie mia o i spyta a, jak ma na imi.Reacher,odpowiedzia.Wszystkie mi ci jego ycia zawsze tak go nazywa y.Kocham ci , Reacher,szepta y mu do ucha.Wszystkie.Jodie zachowywa a si dok adnie tak samo.Gdy pojawi sina górnym pode cie schodów w domu Leona, zawo a do niego: Cze , Reacher.Nawet popi tnastu d ugich latach dobrze pami ta a, jak si do niego zwraca.Natomiast dzwoni c na komórk , nie u a nazwiska Reacher.On nacisn guzik, powiedziahalo, a ona odpowiedzia a:Hi, Jack.To zabrzmia o w jego uszach jak syrena alarmowa.Spyta a potem, gdzie jest, takpe nym napi cia g osem, e Reacher si przerazi.W pierwszej sekundzie nie zrozumia , cochcia a powiedzie , ale zaraz och on.Szcz liwie si z o, e mia na imi Jack.To nieby o Hi, Jack, tylko hijack, porwanie.Jodie znalaz a si w ci kiej sytuacji, ale nie straci aowy.By a nieodrodn córk Leona i nawet w takich okoliczno ciach znalaz a sposób, ebygo zaalarmowa za pomoc dwóch sylab na pocz tku rozmowy.Hijack.Porwanie.To by alarm.Ostrze enie.Reacher zamruga , zapomnia o strachu inatychmiast zareagowa.Ok ama Jodie.W walce licz si czas, przestrze i si aprzeciwników.Jak wielki, czterowymiarowy diagram.Przede wszystkim nale ywprowadzi w b d nieprzyjaciela.Sk oni go do nabrania prze wiadczenia, e ten diagramwygl da zupe nie inaczej.Nale y za , e nieprzyjaciel kontroluje wszystkie kana yczno ci, i wykorzysta to w celu dezinformacji.To daje przewag.Wcale nie polecia do St Louis.Po co mia by to robi ?Czemu mia by lecie taki kawa drogi, skoro ludzko wynalaz a telefony, a on junawi za kontakt roboczy z majorem Conradem? Zadzwoni do niego, stoj c na chodnikuna Greenwich Avenue, Conrad oddzwoni ju trzy minuty pó niej, poniewa sekcja A warchiwum znajdowa a si najbli ej pokoju nieszcz snego go ca.Stoj c w t umieprzechodniów, s ucha , jak major czyta dokumenty z teczki i ju po dwunastu minutachwiedzia wszystko, czego chcia si dowiedzie.Pojecha na Siódm Alej i zostawi lincolna na podziemnym parkingu, o jedn przecznic na- 211 -hhXaXa--nnFFggDDeePPwwClick to buy NOW!Click to buy NOW!mmwwoowwcc.ddkkooccccaarruutt--C Cpó noc od World Trade Center.Gdy Jodie zadzwoni a, by w holu na parterze po udniowejwie y, zaledwie osiemdziesi t osiem pi ter pod ni.Rozmawia z ochroniarzem, którego g osJodie s ysza a w tle.Skamienia ze zgrozy.Wy czy telefon i pojecha ekspresow wind naosiemdziesi te dziewi te pi tro.Wyszed z kabiny na korytarz i postara si uspokoi.Opanujsi i wymy l plan, powtarza sobie.Przyj , e osiemdziesi te ósme pi tro ma taki samrozk ad jak osiemdziesi te dziewi te.Tutaj panowa spokój.ski, s abo o wietlony korytarz otacza szyby wind.Wzd cian znajdowa y si drzwi doposzczególnych biur, z niewielkimi okienkami z szybami ze zbrojonego szk a na wysoko cioczu osoby niskiego wzrostu.Na drzwiach wisia y tabliczki z nazwami firm, a przy futrynachzainstalowano dzwonki.Reacher znalaz schody ewakuacyjne i zbieg pi tro ni ej.Klatka schodowa mia a czystoytkowy charakter, nikt nie zadba o jej wystrój.Betonowe schody i metalowe por cze.Przyka dych drzwiach wisia a ga nica, a nad ni czerwona szafka ze szklan pokryw , przez którwida by o siekier.Obok szafki widnia namalowany wielkimi czerwonymi cyframi numerpi tra.Wyszed na korytarz na osiemdziesi tym ósmym pi trze.Tu panowa taki sam spokój jakpi tro wy ej.Taki sam w ski korytarz, takie samo o wietlenie, takie same drzwi.Pobieg wym kierunku, dlatego znalaz biuro CCT po wykonaniu prawie ca ego okr enia.Jasnebowe drzwi, mosi na tabliczka, mosi ny dzwonek.Spróbowa cicho otworzy drzwi, aleby y zamkni te na klucz.Pochyli si , eby zajrze dorodka przez okienko.Zobaczy jasno o wietlon poczekalnie.Meble z d bu i mosi dzu.Pulpit po prawej.Drzwi dok adnie naprzeciwko drzwi wej ciowych.W poczekalni nieby o nikogo.Reacher patrzy na drzwi prowadz ce do gabinetu i czu , jak ogarnia gopanika.Ona tam by a.By a w gabinecie.Czu to.By a tam sama, uwi ziona.Potrzebowa ago.By a tam, a on powinien jej towarzyszy.Powinien by pój z ni na to spotkanie.Pochyli si , przy czo o do zimnej szyby i spojrza na drzwi gabinetu.Us ysza g osLeona, którypowtarza jedn ze swoich z otych zasad: Nie my l o tym, dlaczego co zrobi le.Pomy l,jak to naprawi.Cofn si o krok, spojrza w prawo i w lewo.Stan pod najbli sz lamp , podniós r ce iwykr ci arówk.Skrzywi si , bo gor ce szk o parzy o go w palce.Wróci do drzwi isprawdzi ponownie, stoj c metr od okienka.Poczekalnia by a jasno o wietlona, a nakorytarzu zrobi o si ciemno.Widzia wn trze poczekalni, ale sam by niewidoczny.Stoj c w ciemno ciach, mo na obserwowa o wietlone pomieszczenie, ale nie odwrotnie.To istotna ró nica.Stal i czeka.Z gabinetu wyszed mocno zbudowany m czyzna.Cicho zamkn za sob drzwi.Mocnozbudowany m czyzna w ciemnym garniturze.Facet, którego zepchn ze schodów w barzew Key West.Ten sam, który strzela do niego z beretty w Garrison.Ten sam, który z apa zaklamk bravady.M czyzna przeszed przez poczekalni i znik z pola widzenia.Reacherzbli si do okienka i jeszcze raz spojrza na drzwi do gabinetu.Wci by y zamkni te.Delikatnie zapuka do drzwi wej ciowych.M czyzna podszed i wyjrza przez okienko,Reacher wyprostowa si i stan bokiem, eby br zowy r kaw zas oni okno.- UPS powiedzia spokojnie.Byli w biurowcu, na korytarzu by o ciemno, mia na sobie br zow marynark.Facetotworzy drzwi.Reacher zrobi krok do przodu, b yskawicznie wyrzuci przed siebie r ichwyci go za gard o.Je li to zrobi dostatecznie szybko i mocno, mo na zgnie g ni ,nim przeciwnik zd y cho by pisn.Potem trzeba wbi palce w gard o i postara si , eby nie upad.Kiedy facet zacz mu ci ,Reacher zaci gn go przez korytarz do schodów ewakuacyjnych i rzuci na przeciwlegcian.M czyzna osun si na betonowy podest.Z jego gard a wydobywa si charkot. Pora wybiera szepn Reacher. Albo mi pomo esz, albo umrzesz.W obliczu takiej propozycji jest tylko jedna rozs dna rzecz do zrobienia, ale facet by innego- 212 -hhXaXa--nnFFggDDeePPwwClick to buy NOW!Click to buy NOW!mmwwoowwcc.ddkkooccccaarruutt--C Czdania.Podniós si na kolana.Wygl da tak, jakby chcia walczy.Reachar zdzieli go wow dostatecznie mocno, eby poczu solidny wstrz s w karku. Pomó mi powtórzy. Je li nie, to ci zabij.M czyzna potrz sn g ow ,eby oprzytomnie , po czymzerwa si z pod ogi.Reacher znowu us ysza g os Leona: Popro raz, je li musisz, poprodwa razy, ale na lito bosk , nigdy nie pro po raz trzeci.Kopn faceta w pier , obróciplecami do siebie, zacisn rami wokó jego g owy i mocnym szarpni ciem z ama mu kark
[ Pobierz całość w formacie PDF ]